Rozdział 11

777 76 38
                                    

Sobota zastała Draco zawiniętego w kołdrę i kocyk, przytulonego do poduszki. Spomiędzy jego warg dochodziły cichutkie dźwięki, ni to chrapanie, ni to westchnięcia. Mlasnął parę razy, kiedy promienie lekkiego słońca, wpadające przez okno spod niezasuniętych do końca rolet, dotknęły jego ust. Lekko uchylił powieki i sięgnął po telefon, znajdujący się pod poduszką. Zegar wskazywał dziewiątą dwadzieścia trzy. Przetarł oczy, ziewając nieelegancko. Podrapał się po głowie i stwierdził, że musi dzisiaj umyć włosy. Wstał, po czym chwiejnym krokiem podszedł do szafy. Wyciągnął z niej jasne dżinsy oraz biały T-shirt. Wyszedł z pokoju i powoli ruszył w stronę łazienki.

Nie miał zajęć, a Złotej Trójcy nie było w mieszkaniu. Żyć, nie umierać! pomyślał. Cisza, spokój i brak kolejki do łazienki.

Nie musiał się śpieszyć, więc stwierdził, że posiedzi sobie pod cieplutkim prysznicem tak długo, jak tylko będzie chciał. W łazience spędził prawie godzinę. Wyszorował się porządnie po stresującym tygodniu, ciesząc się chwilą zasłużonego odpoczynku. Westchnął przeciągle, układając się wygodnie w fotelu z książką i kubkiem kawy. Ten tydzień był dla niego naprawdę stresujący. Z projektem, na który miał coraz mniej czasu, dopracowywaniem szkiców, Potterem, jego oklumencją i nauką na głowie.

Jego relaks przerwała jednak sowa, siadająca na parapecie okna w salonie, trzymająca list w złotym dziobie. Draco zmarszczył brwi, ale wpuścił ją. Pozwoliła mu zabrać list i natychmiast odleciała. Nie była to sowa jego rodziców, a zastanawiał się, kto mógłby do niego napisać.

Niepewnie otworzył kopertę i wyciągnął z niej list, zapisany bardzo wyraźnym pismem. Zaciekawiony zaczął czytać.

Drogi Draco,

Piszę do ciebie w dość nietypowej sprawie. Chciałbym cię przerosić za sytuację, która miała miejsce w moim mieszkaniu, kiedy ostatnio tam byłeś. Bardzo mi przykro z powodu twojej kłótni z moją współlokatorką, mam nadzieję, że już wszystko między wami w porządku.

Zastanawiasz się pewnie, dlaczego tak długo zwlekałem z napisaniem tego listu. Cóż, po pierwsze, chciałem dać ci ochłonąć. Zdaję sobie sprawę, że po kłótni z przyjacielem człowiek nie ma ochoty na jakiekolwiek towarzystwo i jestem na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewny, że nie miałeś najmniejszej ochoty mnie oglądać. Drugi powód może ci się wydawać absurdalny, ale nie wiedziałem jak mam ubrać w słowa to, co chcę ci przekazać. To śmieszne, wiem, ale proszę, doczytaj ten list do końca.

Chcę poprosić cię o spotkanie. Nie wiem gdzie ani kiedy. Nie wiem czy mógłbym to nazwać zaproszeniem na randkę, ale nazwanie tego randką bardzo by mi odpowiadało. Wiem, że nie znamy się długo, prawie wcale, ale czuję, że za tobą tęsknię. Tęsknię to twojej porcelanowej skóry i do twoich włosów, wyglądających jak stopione złoto, ale najbardziej do twoich pięknych, księżycowych oczu, w które mógłbym patrzeć do końca swojego życia.

Napisz jaki czas i miejsce najbardziej by ci odpowiadało, a możesz być pewien, że się pojawię.

I nie martw się, mówiłem o nas Pansy. Stwierdziła, że cieszy się z twojego szczęścia i chyba coś jeszcze, ale nie dosłyszałem, bo wyszła.

Będę cierpliwie czekać na twoją odpowiedź. Zastanów się nad scenariuszem swojej wymarzonej randki, a ja postaram się go zrealizować.

Blake

Draco przewrócił oczami, składając list na pół i rzucając go na stolik kawowy razem z kopertą. Położył obok niego nogi, z powrotem sięgając po swoją książkę. Westchnął cicho, biorąc łyka swojej kawy.

Design me [Drarry]Where stories live. Discover now