Rozdział 6

804 69 30
                                    

Draco obudził się, czując zimno na całym ciele. Wyskoczył jak poparzony z mokrego łóżka, patrząc na osobnika, który uznał za zabawne budzenie go lodowatym Aquamenti. Tym kimś był oczywiście nie kto inny jak Harry Potter, który śmiał się wrednie z jego pisku, jaki wydał, uciekając od zaklęcia. Blondyn cały się trząsł, patrząc na niego z mordem w oczach. Kiedy Potter opanował wredny śmiech jaki potrząsał jego klatką piersiową, spojrzał na Dracona z góry, ani na chwilę nie rezygnując z okropnego uśmieszku, który jakby przykleił się do jego twarzy.

– Pobudka Malfoy – powiedział z drwiną. – Powinieneś wziąć się do roboty. Chcesz żebym ci pomagał, a sam się lenisz – prychnął i wyszedł z pokoju w idealnym momencie, przez co zaklęcie blondyna trafiło w drzwi, chroniąc bliznowatego przed niezłym uszczerbkiem na zdrowiu.

Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. On, skupiający się wyłącznie na studiach i nauce, nie mający prawie żadnego wolnego dnia przez ostatni miesiąc, miał być bardziej leniwy od Pottera, który prawie w ogóle się nie uczył, myślał tylko o quidittchu i chodził na randki z Weasleyówną. No myślał, że go za chwilę coś trafi. Cieszył się jednak, że przynajmniej była niedziela i nie miał tego dnia zajęć.

Zdając sobie sprawę, że i tak już nie zaśnie, zaczął z ociąganiem ubierać się w luźne dresy i ciepły sweter. Nie miał siły by się stroić. Było mu jeszcze bardziej zimno niż zwykle i strasznie bolała go głowa. Kiedy wychodził z pokoju, rzucił okiem na budzik, stojący na szafce nocnej. Było po ósmej. Prychnął. Miał rozumieć, że cała ta akcja to miał być rewanż za wczoraj? W drodze do kuchni zaczął zastanawiać się jak dziecinny może być Potter.

Kiedy wszedł do kuchni, napotkał drwiącą minę bruneta i zaskoczone twarze jego przyjaciół. Ron już otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale Draco przerwał mu grobowym głosem:

– Ani słowa – warknął, grożąc mu palcem i podchodząc do kuchenki.

Weasley natychmiast zamknął usta i pokiwał głową na zgodę, wracając do czytania gazety.

Draco postawił wodę w czajniku i oparł się plecami o blat, obejmując się ramionami. Westchnął cicho, przez co Hermiona spojrzała na niego ze zmartwionym wyrazem twarzy.

– Dobrze się czujesz, Draco? – zmarszczyła brwi, przyglądając się jego twarzy. – Kiepsko wyglądasz...

– To coś nowego? – zapytał Potter, jednak został zignorowany.

– W porządku, po prostu trochę mi słabo, to wszystko – powiedział, łapiąc za butelkę wody stojącą na blacie i wyciągając tabletki z szuflady.

– Zwariowałeś? Nie bierz leków na pusty żołądek! – zbeształa go Granger matczynym tonem, na co przewrócił oczami.

– Granger, uwierz mi, mnie już nic nie zaszkodzi – zaśmiał się sucho, połykając leki i popijając je wodą.

– Ta, takie gady są wyjątkowo odporne – mruknął Ronald, nie będąc zbyt zadowolonym z fascynacji Hermiony tą tlenioną fretką.

Draco westchnął w duchu, zastanawiając się ile razy jeszcze będzie musiał mu tłumaczyć, że woli facetów, zanim ten w końcu zrozumie, że Hermiona nie interesuje go w taki sposób. Była dla niego dobrą koleżanką i to wszystko. Niestety Ron nadal nie potrafił lub nie chciał tego pojąć.

– Daj spokój Ron – powiedział Harry, kontem oka patrząc na Malfoya zalewającego sobie herbatę. – Przecież wiesz, że on przepada bardziej za... wężami.

Draco był już autentycznie zmęczony ich dziecinnym zachowaniem, więc westchnął tylko:

– Och, tak. Owszem Potter, masz rację. Może zapoznałbyś mnie z twoim?

Design me [Drarry]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن