Ostatnie Słowa [28]

1.2K 115 11
                                    

POV Peter:

Usiadłem na kanapie, zamykając oczy, żeby się uspokoić. Arya i Elijah rozmawiali ze sobą w drugim pokoju, prawdopodobnie rozmawiając o mnie, chciałbym usłyszeć co mówią. Przetarłem klatkę piersiową, regulując pozycję na kanapie. Chwileczkę, mogę.

Zamknąłem oczy i skoncentrowałem się, pozwalając, by moje zmysły pająka przyszły do mnie.

--Co z nim zrobimy?-- Słyszałem, jak pyta Arya.
--Wiem, co powiesz Eliaszu, a moja odpowiedź brzmi: nie, niechce mieć dziecka w tym domu--

--Dlaczego nie? Oczywiście nie możemy pozwolić mu odejść, więc dlaczego nie pozwolić mu zostać? To będzie zabawne, rodzinne spotkanie-- próbował Elijah.

--Ten dzieciak nie ma dla nas żadnego pożytku. Jeśli nie zarabiamy na nim pieniędzy, idzie. Nie ma mowy, żebyśmy stracili na kimś pieniądze. Musimy się go pozbyć-- zauważyła Arya. Nagle wstałem, przygryzając wargę. Wiedziałam, co znaczy „pozbycie się go”, i nie byłem tym zaskoczony.

--Dlaczego?-- Zapytał Eli.

--To jest to co robimy każdemu kto się dowie, przestań się tym przejmować-- Słyszałem jak zaczęli wchodzić do pokoju. Przygryzałem paznokcie, obserwując, jak się zatrzymują i patrzą na mnie. Arya uśmiechnęła się.

--Hej, Peter, czy mógłbyś nam pomóc z czymś na dole? Szybka przysługa-- wyjaśniła. Skinęłam głową, nerwowo przełykając ślinę. Poczułam, że moje dłonie zaczynają się pocić.

--Okej-- odpowiedział, próbując uspokoić mój głos. Wiedziałem, co mnie czeka, po prostu musiałem zachowywać się naturalnie do właściwej chwili, abym miał idealną szansę na ucieczkę. Eliasz miał zraniony wyraz twarzy, jakby opłakiwał mnie zanim jeszcze umarłem. Nie mógł nawet spojrzeć mi w oczy, wpatrywał się w swoje stopy
i dłonie.

Wydawało się, że był bardziej zdenerwowany niż ja, co nie wydawało mi się możliwe, biorąc pod uwagę sytuację w której się znajdowałem. Arya zaczęła schodzić po schodach. Wiedziałem, że powinienem iść za nią ale nie mogłem się zmusić. Na podstawie wcześniejszych dźwięków wiedziałem, że zabijali tam ludzi i byłem następną ofiarą.

--Chodź-- Edi, uśmiechnął się pewnie. W końcu pchnąłem się, by zrobić krok w jej stronę i zanim się zorientowałem, schodziłem po schodach, wiedząc, że to był ostatni raz kiedy ponich schodzę.
Po prostu wiedziałem, że ten Elijah był zbyt dobry aby mógł być prawdziwy. Nie powinienem tu być, powinienem był posłuchać Wade'a. Pomyślałem, żałując najgorszej decyzji w moim życiu. Jest mądry, mimo że jest zabójcą. Dlaczego go nie słuchałem? Skrzywiłem się. Peter, to nie jest właściwy czas.

Kiedy dotarliśmy do ostatniego schodka, poczułem coś dziwnego ale znajomego. Potem postanowiłem się rozejrzeć.

--Myślałem, że sprzedajecie tylko samochody-- wymamrotałem, wpatrując się z podziwem w rosliny rosnace w doniczce. Oczy Eliasza rozszerzyły się.

--Och, więc wiedziałeś o tym?-- Zapytał z zaskoczeniem.

--Tak i wiedziałem, że zabiliście za to ludzi, ale nigdy nie zamierzałem, żebyście dowiedzieli się, że wiem-- poinformowałem go, próbując pokazać, że można mi zaufać z tą wiedzą. Eli spojrzał na Aryę, ale ona tylko się zaśmiała.

--Proszę, po dzisiejszej nocy powiedziałby wszystkim-- powiedziała mu. Potem zwróciła się do mnie.

--Słuchaj, Peter, wydajesz się być dobrym, dobrodusznym dzieckiem. Nawet świetny dzieciak. Do diabła, dałbym tysiąc dolarów za bycie moim własnym dzieckiem-- zaczęła mówić, podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem ramiona.
--Ale o to chodzi, nie jesteś-- Poczułem, że igła wbiła mi się w szyję.

--Gah!-- wykrzyknąłem, opadając na kolana i przyciskając dłoń do punktu wstrzyknięcia.
--Co do cholery?-- Zapytałem.

--Nie jesteś moim dzieckiem, Pete a to oznacza, że nie obchodzi mnie to-- Arya splunęła mi w twarz, powodując, że się wzdrygnąłem, Eliasz tylko westchnął.

--Właśnie wstrzyknięto ci substancję, która ogromnie zmniejsza twoją siłę, więc nawet nie próbuj walczyć-- poinformował mnie.
--Nie chcesz spędzać ostatnich chwil na próbach niemożliwego--

Poczułem, jak Arya podnosi mnie, owijając ramiona pod pachami i ciągnąc mnie do słupa w piwnicy, który zdawał się wspierać w utrzymaniu reszty domu. Wyjęła linę i zawiązała mi ręce za plecami.

--Pierdol się-- odetchnąłem, nienawidząc ich za każdym razem.

--Jesteś bystry, ale bezużyteczny-- odpowiedziała Arya, wstając i wycierając ręce.
--Eli, gdzie jest moja broń?-- zapytała go.

--Na ladzie, Ari-- odpowiedział Eliasz, patrząc na jedną z roślin. Arya wróciła z pistoletem w dłoni. Zauważyłem, że był już paładowanu, kiedy wskazała na mnie.

--Jakieś ostatnie słowa, Peter Parker?-- Zapytała.

--Idź się pieprzyć-- splunęłam. Ale kiedy miała pociągnąć za spust, mój mózg uruchomił autopilota.

--Jestem Spider-Man!-- zawołałem. Uniosła brwi i nieco opuściła pistolet. Eliasz odwrócił się w moją stronę, z dala od rośliny, którą obserwował.

--Co powiedziałeś?-- zapytał, nie wierząc własnym uszom. Zrozumiałem, co właśnie zrobiłem.

--Jestem… Jestem S-Spider-Man…-- Powtórzyłem z dużo mniejszą pewnością siebie. Wiedziałem, że właśnie wykopałem sobie bardzo głęboką dziurę i zaraz w nią wskoczę.

Lost Boy [tłumaczenie] SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz