Plan

112 15 4
                                    

- Jak Ci się podoba w moim królestwie? - Słysząc jego słowa tylko prychnąłem, odwróciłem się przodem do niego.
- Spodziewałem się czegoś lepszego. - Odrzekłem mijając go i ponownie stając przed nim, jednak w większej odległości.
- Więc? Co chciałeś mi powiedzieć? - Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej, a ten tylko z cwanym uśmiechem zwrócił się w moim kierunku.
- Sytuacja jest prosta, od jakiegoś czasu Twój Inkuś zaczął mi cholernie zawadzać, a że wiem, iż sytuacja między wami jest nieciekawa. - Zbliżył się do mnie prawie łapiąc za mój podbródek przez co uniosłem głowę by mnie nie dotknął, tym samym spojrzałem na niego. 
- Zniszczymy go oboje. Tak samo mojego cholernego brata, całą te pozytywność i cholerne pozytywne uniwersa, negatywne pozostawisz nietknięte, ale za to będziesz niszczył to co zechcesz, a Ink Ci nie przeszkodzi. - Mówiąc to tylko zmarszczyłem brwi. Z jednej strony propozycja ta jest nie najgorsza, ale z drugiej i nienajlepsza. Odsunąłem się ponownie od niego spoglądając w jego twarz, przydałoby się pozbycie tego cholernego malarza, ale potrafię to zrobić sam, nie wierzę by ten stworzył ze mną ten "sojusz" tylko do zniszczenia Inka i jego brata, musi mieć w tym jakieś ukryte motywy. 
- Odmawiam. - Powiedziałem krótko odwracając głowę w bok. 
- Ah? Odmawiasz? - Uśmiechnął się pod nosem. Zdziwiło mnie to, nie wiedziałem, dlaczego miałoby mu być do śmiechu, unosząc swe brwi z niezrozumieniem tylko odsunąłem się od niego, a ten tylko się do mnie przysuwał. Ucieczka została mi uniemożliwiona, kiedy plecami zacząłem stykać się ze ścianą. Miałem zamiar otworzyć w tamtym momencie portal, jednak nie było mi to dane, czując macki wbijane się w ścianę tuż przy mojej twarzy i klatce piersiowej drgnąłem i spojrzałem na niego. 
- Zastanów się dobrze, Error, dam Ci więcej czasu, jeśli go potrzebujesz, albo.. jeśli masz wątpliwości, hm.. co mi szkodzi powiedzieć Ci prawdy, mój drogi? - Zaśmiał się macką podnosząc mój podbródek, nic nie mówiłem, moje glitche zaczęły wariować od kontaktu fizycznego, puścił mnie ze zdziwienia, a ja tylko złapałem się za głowę, przestałem widzieć przez nadmiar błędów, po chwili tylko ściąłem się, a nade mną pojawił się pasek ładowania. Nie wiedziałem co w tym momencie robił Koszmar, nie chciałem wiedzieć.

Nightmare

Spoglądałem na zaciętego Errora, ah, ten widok był taki zabawny, słyszałem o jego fobii, ale rzeczy, które dzieją się z nim są takie ciekawe. Podszedłem do niego, a dłoń ułożyłem na jego policzku z uśmiechem. 
- Ah, Ty głupi. - Poklepałem go po nim i odsunąłem się podchodząc do okna.  Oczekiwałem ocknięcia się mojego nowego... 'towarzysza'

Error

Po niedługim czasie poczułem jak odzyskuje widoczność i władzę nad ciałem, złapałem się za głowę i zamrugałem kilkukrotnie, wściekły spojrzałem w stronę tej cholernej Ośmiornicy.
- Ty skończony kretynie! Co Ty sobie myślisz!? Wiesz co to jest przestrzeń osobista?! - Zacząłem drzeć się po nim, a on tylko zaczął się śmiać z niewinnym uśmieszkiem na twarzy.
- Przyjacielu. - Podszedł do mnie, ja tylko zastygłem w bezruchu, pokręciłem głową.
- Odsuń się i powiedz co zrobiłeś z Nightmare'em, potworze! - Warknąłem szykując nitki do ataku, on tylko uniósł brwi w górę i się zaśmiał, co za..
- Ah, Error, Error, martwisz się o mnie? To słodkie. Nikt mi nic nie zrobił. Tsh, to już podroczyć się nie można? - Spojrzał na mnie takimi sztucznymi kocimi oczyma, aż rzygać mi się chce, gdy na niego patrzę.
- Wypuść mnie stąd, nie obchodzi mnie co masz mi do zaoferowania, dam sobie radę sam. - Mówiąc to tylko moja mimika twarzy uległa zmianie. 
- Nie wyjdziesz dopóki mnie nie wysłuchasz, prawdę mówiąc chciałem wykorzystać Cię do moich własnych, egoistycznych celów. - Uśmiechając się spojrzał na mnie. Po co on mi to w ogóle mówi? Teraz tym bardziej na to nie przystanę.
- Ale również będziesz miał swoje korzyści, chcę byś dołączył do moich szeregów, nie jako pachołek, a mój... hm.. jakby znaleźć tutaj trafne określenie? - Złapał się za brodę myśląc. 
- Jako współpracownik? Może tak? Chcę przejąć władzę nad całym multiversum, potrzebuje do tego Ciebie. - Otworzyłem szerzej oczy, dlatego chciał pozbyć się Inka? 
- ... - Odwróciłem głowę, to nie była najgorsza propozycja..., jednak... 
- Zgoda, ale chce mieć swoje warunki. - Uniósł brwi w górę czekając, aż najpewniej wypadną one z mych ust. Westchnąłem. 
- Chcę by Dream przeżył. - Zdziwiły go moje słowa, ale nim dał radę cokolwiek powiedzieć dokończyłem.
- Danie złudnej nadziei mieszkańcom na to, że Twój brat kiedyś się uwolni i im pomoże doda ci siły, poza tym, obiecałem Inkowi, że zabije go na oczach jego 'przyjaciół', durny bezduszny szkielet. - Warknąłem do siebie, a on tylko posłał mi uśmiech.
- Nie pomyślałem o tym, ah, nawet tyle czasu nie minęło, a ty masz takie kuszące propozycję. - Złapał mnie za podbródek, a ja szerzej otworzyłem swe oczy.
- Przyzwyczajaj się do mojego dotyku, nie obchodzi mnie Twoja fobia, mam być wyjątkiem i mieć prawo Cię dotykać, jasne? - Wyrwałem się cicho dysząc przez glitche.
- T-Ty... - Nie dokończyłem bo otworzył portal.
- Możesz tu przebywać ile tylko chcesz, Twoja komnata jest naprzeciw mojej, ale jeśli chcesz możesz w każdej chwili wyjść i wrócić. - Zamknął portal i podszedł do mnie. 
- Pora powoli wcielić mój plan w życie. - 

Koszmarny Romans [Zawieszone]Where stories live. Discover now