Jestem Sans

101 12 5
                                    

Ink

Naprawdę często nie rozumiałem postępowania Errora, chociaż... może i pewien sposób tak, jednak co mu dało niszczenie tych wszystkich uniwersum? Aż tak przeszkadzały mu światy, stworzenia tworzone przez twórców? Byłem tu by ich chronić, chronić historii zawartych w każdym uniwersum, nie mogłem polec. Nie pozwolił bym sobie na to, ruszyłem do ataku widząc, że ten zmierza w moim kierunku, odległość między nami zmniejszała się w zadziwiającym tempie, ale to co się stało zdziwiło nawet i mnie. Zatrzymałem się spoglądając na swego przyjaciela na ziemi. Wziąłem wdech i kucnąłem przy nim. Zapytawszy o jego obecność tutaj i samopoczucie czekałem na odpowiedź. Kątem oczodołu dostrzec mogłem zniecierpliwienie i irytacje na twarzy Glitch'a, cóż, nie obchodzi mnie to, aktualnie stan zdrowia mojego przyjaciela liczył się bardziej niż on i jego głupstwa. 
- Auć... - Pomasował się po główce nadymając swe policzki, już widziałem otwierające się jego usta chcące wytłumaczyć to wszystko, ale dostrzegł Errora. Pomrugał kilkukrotnie drgając.
- Przeszkadzam Wam? - Spojrzał na mnie lekko zakłopotany a ja tylko zaprzeczyłem, na moje nieszczęście Błąd tylko potwierdził.
- Nie. 
- Tak.  
Na jego słowa posłałem mu gniewne spojrzenie, sam chętnie bym wrócił do walki i powstrzymał go po raz kolejny, ale.. Dream zmienia postać rzeczy.
- Po prostu mów. - Wstałem podając mu dłoń. Ten bez dłuższego namysłu przyjął mą pomoc i zmienił mimikę twarzy na bardziej niezadowoloną. Wypuściłem powolnie powietrze z płuc.
- Chodzi o Nightmare.. - Powiedział to prawie szeptem jakby nie chciał by Error usłyszał cokolwiek, ale stał tuż za nim, więc ciężko było tego nie słyszeć, tym bardziej, że było cicho, martwa cisza. 
- Tsh, słyszałem, nie obchodzi mnie ten durny maziowaty szkielet, więc jaki to sekret? Nie mieszam się w sprzeczki między Wami. - Mówiąc to uniósł dłonie w geście obronnym. Czy mu wierzyłem? Faktem było, że wierzyłem. Nie interesowały go cele wcześniej wspomnianego szkieletu, interesowało go tylko niszczenie, a radził sobie sam, cóż, nie dawał się zmanipulować, nie chciałby nawet tego. Prychając cicho pod nosem rzekłem:
- Nawet jeśli nie musisz wiedzieć wszystkiego o wszystkim. - Czując na swoich ubraniach mocniejszy uścisk Dreama lekko się zawahałem przed kolejnymi słowami, czyżby on też miał coś z tym wspólnego? Pokiwałem głową łapiąc Marzyciela za jego nadgarstek i otworzyłem portal.
- Error, daruj sobie z niszczeniem reszty tego uniwersum. - Powiedziałem ozięble i zniknąłem za portalem zostawiając Errora samego ze sobą, miałem nadzieję, że odpuści, naprawdę zachowanie Dreama zaskoczyło mnie dość mocno. 

Error

Słysząc słowa tego kretyna już chciałem się odezwać i odgryźć, ale nie sądziłem, że tak szybko zniknie wraz z tym głupim marzycielem za portalem zostawiając mnie samego z uniwersum. Miałem sobie darować? Hah?! On jest głupi czy głupi? Najwidoczniej to trzecie. Kiwając głową z złośliwym uśmiechem chciałem kontynuować niszczenie, po zniszczeniu dosłownie kawałka ściany odechciało mi się, ten durny Artysta zabrał mi całą satysfakcję z niszczenia tego głupiego uniwersum. Wziąłem głęboki wdech i skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej. Zwyczajnie w świecie teraz odwróciłem się na pięcie by spojrzeć na zniszczony krajobraz za sobą. Już po prostu nic nie chcąc otworzyłem głupi portal.- Tym razem Ci daruję głupi Malarzu. - rzekłem sam do siebie i opuściłem tamten świat wchodząc do mojego ukochanego Voidu. Znów sam. Samiutki. Normalnie- czemu nie może być tak zawsze? Jak się nie przyczepi do mnie ten cholerny pasożyt z lat 80 to jeszcze przyjdzie Ink i zacznie mówić jakie to uniwersa są wspaniałe i jak ważnym jest by ich nie niszczyć, kretyn serio myśli, że mu wierzę w słowa, że "rozumie mnie" i inne takie? Żałosne i głupie. Często powtarza, że jesteśmy tacy sami, ale ja jestem zagubiony, ciekawe kto tu jest zagubiony, bez tych swoich fiolek wygląda jakby był na silnych dragach, ćpun walony. Karcąc siebie w myślach za tak słabe określenie tylko wziąłem wdech. Stać mnie było na coś o wiele lepszego, ale moją głowę wypełniała pustka, normalnie, pierwszy raz nudziło mi się do tego stopnia, więc co warto porobić? Rzecz jasna. Udam się do Outertale. Powstając powoli z miejsca otworzyłem bowiem portal i przeszedłem przez niego. Od razu mój wzrok powędrował na piękne, gwieździste niebo, kąciki mych ust uniosły się mimowolnie lekko w górę. Ten widok, był piękny, jedno uniwersum zasługujące na jakikolwiek mój szacunek.. nie licząc undernoveli. W końcu co jest lepsze od oglądania ulubionego serialu z czekoladą w łapach? Siadając powoli na twardym podłożu ułożyłem ręce za sobą jako podparcie i wzrok zawiesiłem na "niebie". Przymknąłem powoli oczodoły pozwalając otulić się chłodnemu wiatru. Było przyjemnie, naprawdę. Słysząc trzask w krzakach od razu odwróciłem łeb w bok, osobnika, którego tam dostrzegłem spodziewałem się najmniej w swoim życiu, jak on tak właściwie się tutaj znalazł? Co do--- Heya, jestem Sans. - Wyciągnął w moją stronę dłoń.

Koszmarny Romans [Zawieszone]Where stories live. Discover now