31. Niema prośba ukryta między wierszami.

1.4K 214 142
                                    

Celine Dion - Courage


          Skłamałby, mówiąc, że ogarniał umysłem to, co się właśnie stało. Trwał w bezruchu, jakby każdy najmniejszy miał coś zaburzyć. To coś, co wydawało się ważne, a czego nie umiał na tę chwilę pojąć.

          Na zewnątrz padało. Słyszał grube krople bębniące w zewnętrzny parapet, a przy silniejszym podmuchu smagające w szyby. Ciepłe światło płynące z płaskiego żyrandola padało na niego, na wnętrze, zaglądało przez te otwarte drzwi wraz z jego wzrokiem, pozostawiając ich cień na panelach w korytarzu.

         Przez ponad tydzień nie zamienili ze sobą nawet jednego słowa. Nie widzieli się tak naprawdę, bo przecież jak mógł go unikał. Teraz bestia chciał mu coś powiedzieć. Czy miał na to wpływ fakt, że dowiedział się dnia poprzedniego o jego wyprowadzce? Może chodziło o pieniądze za rachunki? W końcu chwilę już tu mieszkał. Z jego wyliczeń wynikało nawet, że to już właściwie ponad miesiąc i już około tygodnia temu powinien dostać rachunek do zapłaty. A jeśli Wiktor był wściekły za to, że sam o tym nie przypomniał? A jeśli wyszła nagle taka kwota, że aż należało do przedyskutować?

         Osłabł nagle i musiał przytrzymać się tyłu łóżka. Z czego on to zapłaci? Z ledwością miał teraz na życie i bał się, że nawet lecąc na najtańszych parówkach i pasztecie z Biedronki nie przeżyje nawet tygodnia.

        Nie wyobrażał sobie jednak, że mówi mu, że nie ma pieniędzy. Znów miałby oberwać? Czym teraz? Też pięściami, czy jednak czymś ostrzejszym, mocniejszym?

         Zagryzł wargę niemalże do krwi, nachylając się nieco nad łóżkiem. Zacisnął powieki i jęknął nieco zduszenie. Przeszło mu przez myśl, żeby wymknąć się chociaż przez okno. Był to jednak stworzony przez ukłucie paniki impuls, który zaraz odgoniło zmęczenie. Zmęczenie tym wszystkim co miał wokół siebie. W tym momencie złapał się na tym, że w jakiś sposób było mu wszystko jedno co się tam wydarzy, w tym gabinecie, byleby tylko zadziało się szybko.

        Bał się jednak, czego efektem było drżenie kończyn i atakujące go nagle mdłości.

        Zerknął na stojące pod ścianą, spakowane torby. Właściwie to miał za pół godziny wychodzić. Chciał tylko upchać laptopa do torby i iść. Teraz bał się, że nie zdąży. Następny autobus miał za dwie godziny. Dotrze do Karoliny już grubo po zmroku. O ile w ogóle wyjdzie stąd o własnych siłach.

          Jęknął ponownie, bardziej żałośnie, bardziej płaczliwie. Oto ostatni raz miał udać się pod pazury bestii...

        Odepchnął się od oparcia. Na trzęsących się nogach ruszył w stronę jego gabinetu.

*

         Wiktor błądził od ściany do ściany. Zerkał raz po raz na wysoko usytuowane okno, przez które wpadało niewiele światła. Przenosił wzrok na otworzone przez siebie drzwi, czekając aż go w nich zobaczy. Podjął najpewniej jedną z najtrudniejszych w swoim życiu decyzji, choć pozornie wydawać by się mogło, że nie dotyczyła niczego takiego.

         Dla niego jednak było to coś, co ściskało go za gardło. Ściskało i syczało do ucha, że zamierza zrobić coś niedopuszczalnego. Ciągle targały nim wątpliwości. Zdecydował się pod wpływem chwili, swojego rodzaju desperacji. Bez względu jednak na to, jak wielkie miał wątpliwości, stał tu teraz i już zaprosił go do siebie. Cóż więc miał teraz powiedzieć?

         Tak naprawdę mógł wszystko. Mógł wszystko poza TYM. A jednak właśnie TO chciał powiedzieć. Choć miał wrażenie, że nie przejdzie mu to przez usta. Gdzieś w jego rozdygotanym umyśle przewijała się nadzieja, że może jednak nie przyjdzie. Że stchórzy i jednak wyjdzie stąd już na zawsze. Chciał tego i jednocześnie tak bardzo nie chciał.

PopiółOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz