Rozdział 3

3.4K 208 29
                                    

Kilka dni później, po dokładnych badaniach, Taehyung mógł bezproblemowo zostać wypisany ze szpitala przez jego rodziców, dzięki czemu mógł być na pogrzebie swojego dobrego kuzyna. Dla wszystkich nie było łatwo na tej smutnej uroczystości, a szczególnie, gdy patrzyło się na jego zdjęcie w ramce całego roześmianego do płaczu, a na plastiku widniała mała czarna wstążka oznaczająca żałobę. Sam ten widok spowodował u czerwonowłosego ciche szlochanie. Nie chciał pokazywać buzujących emocji rodzinie, mimo że ten jeden dzień mógł się wypłakać za wszech czasy i poużalać nad sobą, jak bardzo był głupi tamtego dnia. Wolał robić to po cichu. Chciał cofnąć czas, ten jeden jedyny raz.

Dzięki aparatowi słuchowemu mógł usłyszeć, co do niego mówili ciocia, wujek, babcia i inni członkowie tej rodziny. Musiał przystać na propozycję doktora i wziąć aparat, aby mu choć trochę pomógł obracać się wokół otoczenia, zanim rodzice zakupią porządniejszy, niż ten, co im szpital zaoferował.

Przyglądał się uważnie osobom zgromadzonym na pogrzebie. Była grupka starszych osób, którzy obgadywali każdych po kolei, inni witali się po kilku latach i rozmawiali po cichu, aby nie zagłuszyć słów matki Hobiego przemawiającej wzruszają historię o jej nieżyjącym synu. Niektórych obecnych tu licealista nigdy nie widział na oczy, a komentowali, jak to bardzo urósł i pytali, czy to nowa moda mieć takie kolorowe włosy.

Natomiast chłopak uśmiechał się sztucznie przez łzy, kiwając im głową bez odpowiedzi. W środku jego czerwonej czupryny rozgrywał się istny harmider. Nie chciał tu być, chciał się zaszyć w swoim pokoju i nigdy z niego nie wychodzić. Ciągle trzymał się przy swojej matce, która nie opuszczała go nawet na sekundę.

– Oppa, czemu masz takie słuchawki na uszach? – nagle wysoki głos małej dziewczynki dotarł w stronę nastolatka. Spojrzał na nią ze zdziwieniem, szybko zakrywając swoje uszy kapturem od bluzy. – To przez wypadek?

– Można to tak nazwać, mała. — Ponownie tego dnia wymusił uśmiech, aby nie wzbudzić większych podejrzeń u sprytnej siedmiolatki, która na pewno miała coś na temat niesłyszących w podstawówce.

Mijały kolejne godziny tego jakże ponurego dnia, kiedy po pogrzebie bliższa rodzina wstąpiła do domu Jungów w celu krótkiego spotkania z rodzicami zmarłego. Ojciec razem ze siostrą Taehyunga poszli na uroczystość, zaś matka wraz z licealistą pojechali do domu, żeby odsapnąć od tych kilku dni męczarni w szpitalu. Tae pierwszy raz docenił swoje łóżko i zdawał sobie sprawę, że nie wyjdzie z niego przez dobry tydzień.

Ich czas jazdy nie był jakoś zadowalająco szybki, ale po wypadku Kim cholernie bał się większej prędkości niż pięćdziesiąt na godzinę o dość późnej porze dnia. W kwietniu nie było jakoś bardzo ciemno, lecz takie stłuczki się zdarzają, i to na porządku dziennym.

– Tae, co myślisz o Busan? – spytała nagle rodzicielka, parkując równolegle przy bloku mieszkalnym.

– Nie wiem. Byłem tam tylko raz na wycieczce i wygląda ciekawie, a dlaczego pytasz? – dopytał, zaciekawiony. Mikyung nigdy go o to nie pytała, więc z jakiego powodu teraz by miała.

– Myśleliśmy z tatą nad przeprowadzką do większego miasta. Tam jest więcej ofert pracy i można tam nieźle zarobić. Tak słyszałam od koleżanki – powiedziała całkowicie szczerze. Wyjęła klucze ze stacyjki i wyszła razem z czerwonowłosym z pojazdu. Siedemnastolatek wziął torbę z bagażnika, a następnie z mamą poszli na drugie piętro w jednej z kilku klatek schodowych. – Co o tym myślisz?

– Nie mam pojęcia... Daegu jest naprawdę super i zżyłem się z nim. Znam większość osób tutaj, a Busan wydaje się taki bardziej... ponure. Galerie sztuki są całkiem ciekawe, ale tak ogólnie. Ludzie tam są tacy dziwni – odpowiedział jej w miarę normalnie. W głowie był cholernie załamany tą wiadomością, bo nienawidził przeprowadzek i nie chciał znowu się w to pakować. Tak bardzo wolał tu zostać i nawet z takich zarobków rodziców uzbierać sobie na lepszy aparat słuchowy.

Nie przeszkadzało mu życie w tym mieście. Także było to jedno z większych miast, lecz w ostatnich czasach Busan się bardziej rozrosło, dzięki czemu nie musieli się przeprowadzać tak daleko, gdzie tym bardziej jest tłoczno i trochę nieprzyjemnie, jak przystało na większe miejscowości. Taehyung oczywiście nie miał żadnych zastrzeżeń do jednych z kilku głównych miast Korei Południowej, bo także było piękne, znajdywali się tam sami artyści i może jeden z młodszych, którego prace przypadły uczniowi do gustu.

Jednak w tej sprawie siedział cicho, bo i tak razem z jego siostrą mieli mało do powiedzenia. W końcu rodzice tu decydowali, a że chcieli zadbać o dobro ich dwójki dzieci, to czuli wielką potrzebę pojechania do Busan. Niestety, prawdopodobnie będą musieli wziąć pożyczkę z biura, lecz jeśli uda im się znaleźć porządną prace, będą mogli śmiało oddać je bez kombinowania, czy starczy im na jedzenie.

Minął już tydzień od pogrzebu Hoseoka. Tae nie chciał wychodzić, pokazywać się ludziom w takim stanie, a szczególnie w szkole, gdzie mogą krzywo na niego patrzeć. Wszędzie krzywo patrzą na osoby niedosłyszące czy nieme. Są też osoby, które chcą im pomóc dobrze poruszać się w swoim otoczeniu, ale nie wolno zapominać o tych, którzy lubią się pastwić nad słabszymi.

Właśnie tego najbardziej się bał Tae. Nie potrafił się obronić przed uderzeniem, jedyne co zabijał, to pająki, bo Eunji za każdym razem piszczała jak wariatka na ich widok. Nieważne, czy był to skakun, czy jakiś ciut większy chudzielec. Uczeń miał po prostu ogromne szczęście, że ci, którzy dokuczali ich trójce przyjaciół, odpuszczali bardzo szybko rzucanie w ich stronę gróźb. Kim był z kimś, a w Busan nie miałby żadnego znajomego. Nie miał tam nawet żadnej rodziny, a co dopiero miałby się obracać całkowicie sam wokół gromadki ludzi, którzy się znają od kilku lat.

Westchnął ciężko, upijając łyk ciepłej herbaty. Obecnie oglądał film Star Wars, owinięty ciepłym kocem i w piżamie, choć wskazówki zegara jasno pokazywały, że już jest dawno po piętnastej.

– Taehyung, kiedy pójdziesz do szkoły? – Podeszła do niego rodzicielka. Jakby nie jej dotyk na jego szerokim ramieniu, to nie zauważyłby jej, tak był skupiony na filmie. Chciał oglądać bez aparatu słuchowego, ale nie widziało mu się nie słyszeć głosów bohaterów w ekranizacji.

– Nie wiem, mamo. Boję się tam iść – wyznał jej, wiedząc, że ta go nie wyśmieje, ani na niego nie nakrzyczy.

– Może pójdź na jeden tydzień. Nauczyciele już wiedzą o twoim wypadku i na pewno będą próbowali coś zaradzić. Daj im tylko szansę. – Czasem mówienie do najstarszego z rodzeństwa było niczym grochem o ścianę. Wiele rzeczy odrzucał i słuchał o tym, co go interesuje. Na jego nieszczęście teraz musiał się dostosować do tego, co mówiła jego rodzicielka, bowiem nie był dorosły, aby decydować o takich rzeczach.

– Dobrze, pójdę. Ale dzisiaj jest sobota i nigdzie się nie wybieram – powiedział stanowczo, ciągle patrząc w ekran telewizora.

– Zrobić ci popcorn? – Ucałowała Tae w jego tłustą czuprynę, której nie mył od kilku dni. Nie czuł się na siłach, by to robić, a przynajmniej jego włosy odpoczną. Fryzjerki wręcz zalecają czasem nie myć włosów, aby łój przeszedł swobodnie na głowę. Była to naturalna odżywka, a na takie ciężkie dni, jak te, Taehyung sobie tego nie żałował.

Na propozycję przekąski pokiwał energicznie głową i cmoknął starszą kobietę w policzek. Po takim lenieniu się będzie zmuszony do jakichś ćwiczeń, bo, jak mawiał jego ojciec: „rusz się Tae, bo ci mięśnie zanikną". Powtarzał to non stop, gdy czerwonowłosemu nie chciało się iść na wychowanie fizyczne w szkole.

Teraz nie myślał o tym, jak będzie musiał się wziąć za siebie. Jedynie potrzebował maślanego popcornu, ciepłej herbaty i mamy obok, która razem z nim oglądała Star Wars, ponieważ oboje byli fanami tej serii.



⌘⌘⌘

Can you hear me? | TaekookOnde histórias criam vida. Descubra agora