Rozdział 19

724 70 5
                                    

Zgoda z Bogumem dużo pomogła Taehyungowi. Czuł wsparcie mentalne. Mimo że przyjaciel radził mu zgłosić to wszystko do dyrekcji i powiedzieć prawdę rodzicom, dlaczego ciągle traci aparaty słuchowe, to nadal nie był do tego przekonany. Zamykał się w pokoju bez żadnego słowa, czego nie miał w zwyczaju. Także pojawiły się problemy ze swoją dziewczyną. Coraz mniej się spotykali, mało pisali ze sobą. Przede wszystkim nie dogadywali się tak jak wcześniej. Kim chciał to naprawić i starać się, ale Hyeri była ciągle zajęta. A przynajmniej tak mówiła. Tae nie wiedział, ile prawdy w tym było.

Same kłamstwa.

Z każdym dniem Taehyung zauważał zmianę w zachowaniu swojej dziewczyny, gdy do niej dzwonił lub pisał. Pomimo ciągłego zaczepiania go ze strony Jeona lub dwóch starszych chłopaków stało się codziennością, tak czuł ogromny niepokój. Miał wrażenie, że cofnął się do poprzedniego roku, kilka dni przed ich wypadkiem samochodowym. Próbował nie zadręczać się tym za bardzo, w końcu nie było tak źle. Sprzeczki w związku są normalne, z przyjaciółmi i rodziną miał dobry kontakt. Nie powinien się zamartwiać swoimi myślami, które i tak nie staną się prawdą.

A jednak powinien, ponieważ za szybko dał sobie spokój.

Już w piątek Taehyung cieszył się z weekendu. Umówił się z Jiminem na maraton filmowy. Opiekunowie pozwolili Tae zostać trochę dłużej niż normalnie, aby przyjaciele mogli spędzić ze sobą trochę czasu. Dobrze wiedzieli, jaką mieli między sobą więź, a raz na jakiś czas nikomu nie zaszkodzi. Tym bardziej, że zaufali chłopakowi i wiedzieli, że nic złego się nie stanie. Nawet przez myśl nie przeszło czerwonowłosemu, aby coś tak okrutnego zrobić. Sam nienawidził jak Jeongguk znęcał się nad nim, więc nie będzie robił komuś tego samego. Miałby z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia. W takiej sytuacji zwykłe przeprosiny nigdy nie będą wystarczające.

Będąc już blisko wyjścia do szkoły, nagle został szarpnięty za ramię i pociągnięty w stronę kantorka woźnej. Próbował się wyrwać. Nie rozumiał co się wokół niego działo. Widział tylko, że był to jeden z kolegów Gguka. Gdy znaleźli się w środku, tamten popchnął go na tyle mocno, że padł na kolana. Od razu próbował wstać i uciec, ale został złapany już przez dwie pary rąk.

– Dawno się nie widzieliśmy – odezwał się przewodniczący ich klasy. Zapalił światło w pomieszczeniu. – Chciałem ci na chwilę dać spokój, ale nie sądziłem, że mnie wydasz dyrekcji. – Szarpnął chłopaka za włosy. Zmusił go tym gestem do spojrzenia mu prosto w twarz.

– Co? – zapytał zszokowany Taehyung. – Od tamtej rozmowy z dyrektorem ani razu u niego nie byłem! – powiedział pośpiesznie. Nie miał zamiaru robić sobie kłopotów u tej trójki.

– Jasne. Sam tam poszedłem i wygadałem się staremu dziadowi – prychnął. – Może zleciłeś to komuś? Kto jeszcze wie o nas? – zapytał. Ścisnął czerwone kosmyki włosów młodszego. W jego oczach pojawił się strach.

– Nikt o tym nie wie. Nikomu nic nie powiedziałem. Szczególnie dyrektorowi – połowicznie skłamał. Bogum coś wiedział, ale nie za dużo. Jiminowi najwięcej się żalił. Tylko że nie chodził do ich szkoły, więc mało mógł z tym faktem zrobić.

Jeongguk puścił Tae i zaczął chodzić po pomieszczeniu. Był zamyślony. Nieważne czy Taehyung nie poszedł do dyrektora. Ważna była kara odsiadki po szkole oraz sprzątanie sali gimnastycznej. Powoli kończyły mu się pomysły, starszy mężczyzna zaczął się nimi bardziej interesować. Nie mógł w to brnąc zbyt długo. Wkrótce i tak zostanie na tym przyłapany. Dlaczego jego rodzice mieliby się o czymś takim dowiedzieć? Przecież jego matka go zabije.

Przetarł twarz dłońmi. Czuł na sobie wzrok tamtej trójki. Zaczynał powoli się bać o swój tyłek, bo zgadywał, że i tak starsi zaczną robić co chcą. Sam mógł stać się ich celem. Dobrze znali zagrywki Jeona, dlatego z pewnością dadzą radę tego uniknąć.

– Co ja mam z tobą zrobić? – mruknął cicho. Spojrzał na zrozpaczonego Taehyunga, później na swoich tymczasowych kolegów.

– Co mówisz? – niedosłyszał czerwonowłosy. Coś się zagotowało w Gguku. Non stop chłopak czegoś nie słyszał i działało mu to na nerwy. Szybkim krokiem podszedł do niego, a następnie krzyknął mu prosto do ucha. Wszyscy skrzywili się. Natomiast Tae czuł, jak mu dzwoni w uszach. Miał wrażenie, że od wypadku nikt nie krzyknął tak głośno na niego. Zaczynało mu boleśnie piszczeć w jednym uchu. Jego oczy zaszły łzami i pojedyncze krople spływały po jego policzkach. – Błagam, zostaw mnie... – ledwo wykrztusił przed rozpłakaniem się. Nie wytrzymywał przy nim psychicznie. Gdy tylko się poruszył, to coraz mocniej ściskali go za ręce.

– Co, nagle usłyszałeś mnie? – zadał pytanie z wyczuwalną kpiną.

Bezbronny jedynie zaniósł się głośnym płaczem i pokiwał głową. Stracił już siły na kolejną walkę z dwoma osiłkami Jeona, bowiem nadzieja, że chłopak z kruczoczarnym włosami zlituje się nad nim, szybko uleciała. Zastąpił ją nieopisany strach.

Jungkook bez żadnego słowa wyrwał z uszu młodszego jego piąty aparat za ciężko zarobione pieniądze jego ojca, jak i matki, po czym rzucił je na podłogę i przygniótł swoim butem. Dane im było usłyszeć kolejny wybuch Tae, który ostatkami sił szarpał się ze starszymi o rok uczniami.

Gdy tylko licealista skończył deptać po urządzeniu o wiele słabszego, szarpnął tlenione włosy Taehyunga do tyłu, po czym spojrzał na niego z widoczną pogardą, wyższością na zapłakanego Tae.

– A teraz mnie słyszysz, pokrako? – warknął z satysfakcją. Widok skupionego Kima na jego ruchu ust był wręcz zadowalający. Nie był dumny ze swojego zachowania, co to, to nie. Po prostu  genialnie się bawił.

– N-nie – w końcu odpowiedział, chcąc mieć to za sobą, żeby dali mu już święty spokój. Jednak jego ponowne modły do Boga zostały odrzucone wraz z każdym kolejnym uderzeniem w jego twarz.

W pewnym momencie przestały mu lecieć łzy i tylko patrzył pusto w przestrzeń lub zasłaniał oczy. Wszystko co do niego mówili to było przytłumione. Bolało go wszystko. Jeśli z tego wyjdzie żywy to nie będzie wiedział, czy ma się z tego cieszyć. Zaczął myśleć, że śmierć w jego przypadku nie była taką złą opcją. U niego tylko robiło się gorzej. Prawdopodobnie dziewczyny już nie miał, kolejny aparat słuchowy był do wymiany i dawał obcym chłopakom sobą pomiatać. Właśnie robił im za worek treningowy i maskotką uspokajającą ich po ciężkim dniu.

Nagle całą sytuację przerwały otwierające się drzwi i wciągniecie powietrza do płuc przez woźną na widok, jaki zastała.

– Jungkook?! – krzyknęła. Dwójka osiłków od razu puściła Taehyunga i chciała wyjść, ale starsza kobieta nie dała im przekroczyć progu. Przewodniczący właśnie teraz zdał sobie sprawę, że ma spore kłopoty u dyrektora, jak i rodziców. Jak nie wezwą kuratora to będzie dobrze. Stał w bezruchu. Co miał innego zrobić jak teraz było widać, co wyprawiali i co zrobili Taehyungowi? Jakakolwiek decyzja pogorszy sprawę.



⌘⌘⌘

Trochę się pozmieniała wersja prologu tutaj, ale w końcu dotarliśmy do tego momentu 🤭

Mam nadzieję, że jest okej rozdział. Trochę z tym zwlekałam. Nie obiecuję, że kolejny rozdział będzie niedługo, bo teraz muszę się skupić na nauce i egzaminach zawodowych. Bardzo stęskniłam się za tym ff.

Dziękuję za Waszą cierpliwość!

Can you hear me? | TaekookWhere stories live. Discover now