Rozdział 15

1.3K 112 14
                                    

Wydarzenie z pryszniców szkolnych sprawiało niepokojącą satysfakcję Jeonggukowi. Nie żałował decyzji z oblaniem Taehyunga wodą i zniszczenia jego słuchawek. Był na wygranej pozycji, dyrektor się nie dowie. Nie uważał Kima za głupiego, a kiedy tylko wygada wszystko – będzie jeszcze gorzej.

Faktycznie przewodniczący mógłby przystopować, żeby nie doszło do gorszych rzeczy. Jednak czy to on będzie brudził ręce? Oczywiście, że nie. Dwójka starszych uczniów to za niego zrobi. Bycie miłym i koleżeńskim to tylko przykrywka. Byli jak marionetki. Jak poruszył palcami, tak za niego wszystko robili. Byle mieć rozrywkę na koniec szkoły, kto by taki jak Gguk nie korzystał?

Pierwszy raz nie zwracał uwagi na krzyki matki, co miała mu do powiedzenia. Zdawał sobie sprawę, że ojciec stanie w jej obronie jak tylko poprosi o to kobieta. Najmłodszy Jeon za bardzo ekscytował się tym wszystkim. Specyficzne uczucie w środku, lecz spodobało mu się to. Dzięki temu nie przejmował się sytuacją w rodzinie. Istny spokój.

Będąc w stołówce obserwował Tae z Bogumem. Zdążył zauważyć, że trzymali się blisko. Może tym razem trafić w punkt relacji chłopaka ze starszym? Zepsucie jej brzmiało dobrym pomysłem. Wystarczyło trochę pomaczać w tym palce. Nie była to fizyczna robota na szczęście. Od tego kogoś miał.

Na dwóch kolejnych przerwach wyszukał w tłumie uczniów ze starszych klas owego przyjaciela czerwonowłosego. Poprosił go o odejście gdzieś na bok, aby porozmawiać na osobności.

– Cześć. Wybacz, że ci przeszkadzam na przerwie, ale... chciałbym zapytać z ciekawości, jak bardzo lubisz Taehyunga, czy uważasz go za kogoś bliskiego – zapytał zaintrygowany. Musiał na wszelki wypadek obrócić ich przeciwko sobie. W końcu co mogło pójść nie tak?

– Jest dla mnie dobrym kumplem, może tak bardziej przyjaciel. Polubiłem go, jest w porządku – oznajmił zgodnie z prawdą. Gguk zastanowił się chwilę nad tym.

– Naprawdę? On mówił co innego. Strasznie marudził, że palisz i rozmowa wam się nie klei. W dodatku przyjaźni się tylko w celu rozmawiania z kimś. Wiesz, nie zależy mu na relacjach w nowej szkole, tylko się tak zgrywa – słowa wyssane z palca leciały z ust Jeongguka bez żadnego zawahania. Improwizował. Mimika twarzy Boguma nie wyglądała na zbyt dobrą.

Kolejna wewnętrzna ekscytacja. Niszczenie komuś słabszemu życie wydawało się takie cudowne do odstresowania się po kłótni z matką lub interwencji ojca. Kłamanie wychodziło mu świetnie, od dzieciństwa latami to robił i nikt nie zwracał uwagi na to, co mu przyszło na myśl. Zabawne było w tym to, że idioci wierzyli mu.

– Nie wiem, co o tym myśleć... Przecież spotykaliśmy się poza szkołą i nie narzekał na moje palenie – mruknął w zastanowieniu. Uwierzenie komuś obcemu nie było dobrym posunięciem, w końcu to oznacza brak zaufania do drugiej osoby.

– Na twoim miejscu bym pomyślał, czy warto się przyjaźnić z takimi ludźmi. Później mogą być nawet toksyczni – poradził ze zwycięskim uśmieszkiem pod nosem. Jedyną osobą, z którą nie powinien się przyjaźnić, był sam przewodniczący, który od dłuższego czasu był bardziej toksyczny niż można było zakładać.

Pożegnał się z Bogumem, zostawiając go we wewnętrznej rozterce. Jeśli plan wypali, to będzie z tego cholernie zadowolony. Z tyłu głowy wiedział, że posuwał się za daleko, w relacje danej osoby nie powinno się ingerować, ale ignorował ten fakt. Chciał wykorzystać tę sytuację dla większej zabawy.

Taehyungowi zapewne nie będzie do śmiechu, ale właśnie na tym to wszystko polegało. Byłoby to nienormalne, jakby mu się to podobało. Wtedy nie byłoby takiej zabawy, jaką teraz mieli. Później będzie coraz lepsza, znając głowę Jungkooka pełną okropnych pomysłów.

Minęło kilka dni od pogawędki Jeongguka z przyjacielem Kima. Taehyung nie miał pojęcia, dlaczego Bogum go wymijał na szkolnym korytarzu, jakby się nie znali. Patrzył na niego tylko przez parę sekund, aby po chwili pójść przed siebie. Nieważne, czy mówił do niego przez długi czas. Zastanawiało go, co takiego mogło się stać, żeby starszy całkowicie przestał się do niego odzywać.

Postanowił pójść z tym do Jimina. Tak jak obiecał – przychodził do placówki co niedzielę. Opowiedział mu o ostatnich wydarzeniach w szkole. Niektóre były entuzjastycznie opowiadane, a te mniej przyjemne były tylko na temat Jeona oraz z niezadowolonym grymasem.

– Zmień szkołę – powiedział stanowczo Park. Czerwonowłosy zmarszczył brwi. Jak miał tak nagle zmienić liceum? Było to nierealne.

– Będę musiał wytłumaczyć rodzicom, z jakiego powodu. Gdy dowiedzą się o tym wszystkim, to będzie sprawa u dyrektora i dostanę łomot od tych idiotów – oznajmił szczerze tak, jak oceniał sytuację. Chyba była to słuszna uwaga, przynajmniej to sobie wmawiał przez ostrzegawcze słowa przewodniczącego.

– Musisz to powiedzieć. Niech mają oni problemy, później dostaną nauczkę. Nie powinieneś siedzieć cicho. Dawać się wyśmiewać i bić jeszcze – próbował przekonać chłopaka. – Nie mogę im nakopać za to, co robią, mogę cię jedynie wesprzeć. Jeśli zrobią ci większą krzywdę, to chętnie zadzwonię do twojej mamy i powiem wszystko – dodał. Może tym go zachęci do mówienia, przede wszystkim bycia otwartym. Pewnym siebie oraz nie bania się reakcji innych. Nawet jakby mieli ponownie mu dopalić, to miał jakąś ochronę ze strony dyrektora i rodziców.

Drugą kwestią był Bogum. Park zgadywał, że Tae musiał coś nie tak powiedzieć albo poszły jakieś plotki, co także było prawdopodobne. Rozważali każdą możliwą opcję. Nie domyślali się, iż chodziło tu o znienawidzoną im osobę.

Potem postanowili dla rozluźnienia zagrać w UNO. Starsze dzieci także do nich dołączyły, więc było więcej przy tym śmiechu niż we dwójkę. Jedyny czas dla niesłyszącego do nie zamartwiania się swoimi problemami. Miła odskocznia wśród takiej kochanej grupie osób.

Can you hear me? | TaekookWhere stories live. Discover now