6 - "Już nic nas nie łączy"

Depuis le début
                                    

Tak więc zabrałam z szarego fotela stojącego koło drzwi pierwsze lepsze rzeczy i ruszyłam pod prysznic, uprzednio zamykając drzwi na klucz, co sprawdziłam trzy razy.

Po odświeżeniu się, umyłam zęby i wyszczotkowałam włosy, wiążąc je następnie w niskiego kucyka.

Narzuciłam wzięte wcześniej ubrania, którymi okazały się szare, ponaciągane dresy i czarna koszulka ubrudzona dziwnego rodzaju roztworem, którego pochodzenia nie byłam w stanie wydedukować.

Jednakże nie miałam już czasu na dalszą analizę, gdyż nagle usłyszałam kszątanie się po kuchni.

Szybko chwyciłam pierwszą lepszą rzecz i powoli wyszłam z łazienki, starając się nie robić hałasu.

Podeszłam na palcach do progu kuchni, dostrzegając w niej wysoką i nagą od pasa w górę postać chłopaka, którego najprawdopodobniej widziałam rano.

Bo cóż, nie każdego dnia stado młodych mężczyzn kopytkuje mi przez mieszkanie, niczym gazele na jakiejś pieprzonej sawannie.

Nie mam za grosz instynktu samozachowawczego.

Potrząsnełam głową, starając się odgonić absurdalne myśli, ukazujące martwą mnie z...co do chuja?!

Prostownicą w ręce?!

To są chyba jakieś jaja, miałam się tym bronić, a nie kurwa smażyć mu twarz.

Momentalnie sprzedałam sobie mentalnego strzała w potylice i powoli ruszyłam na przeciwnika.

Cóż, jeżeli przez samoobronę rozumie się termiczną obróbkę, za pomocą prostownicy, ciała napastnika o dwie głowy większego od siebie, to tak. Mam olbrzymie szanse na przeżycie.

Już miałam się zamachnąć, kiedy usłyszałam westchnięcie.

- Gofry są już gotowe, a ty odłóż tę zabawkę dziewczynko, bo zrobisz sobie krzywdę - odezwał się chłopak, nawet się nie odwracając. - I proszę, następnym razem upewnij się, że twojego odbicia nie widać w kafelkach.

Faktycznie, było widać, ale nie to było najważniejsze.

Ja znałam głos tego chłopaka. Niestety przez kaca mój mózg pracował wolniej, przez co miałam problem z szybkim zweryfikowaniem go.

Brunet odwrócił się, a ja spojrzałam na niego z opóźnionym refleksem.

I to właśnie wcale nie był żaden pieprzony scenariusz, z żadnego pieprzonego filmu, w którym gram jakąś pieprzoną główną rolę.

To było prawdziwe życie i, o wielkie zaskoczenie i niesamowite zarządzenie losu, stał przede mną...

Tam taradam - przygotujcie się, bo buduje napięcie

Kurewsko idealny i gorący, a przez to kurewsko dla mnie niedostępny, Nathaniel Collins.

Jakież to było, kurwa, niespodziewane.

Ale, co on tu robił?

- Co ty tu robisz, Nate? - starałam się zabrzmieć twardo i stanowczo.

To nie było dobre.

Już nic nas nie łączy.

- Tak witasz kogoś, kto przetransportował cię nieprzytomną do domu i właśnie zrobił ci śniadanie?

- Witam tak kogoś, kto najprawdopodobniej mnie naćpał i włamał mi się do domu. -
Przewróciłam oczami, cofając się o krok.

Collins zamrugał oczami, całkowicie zdezorientowany, przechylając głowę na prawo i zaczynając szczegółowo mi się przyglądać. Uniosłam brew czekając na jakieś wyjaśnienia, lecz chłopak tylko skupiał się w ciszy, intensywnie nad czymś myśląc.

- Jak to "naćpał"? - zapytał w końcu, po chwili ciszy.

- Cóż, wczorajsza dawka alkoholu nie była tą, która mogłaby sprawić utratę przytomności - wytłumaczyłam - a jak sam powiedziałeś, byłam nieprzytomna. Urwał mi się film po spotkaniu z tym chłopakiem, który wtedy mnie uderzył i...

Nie było mi dane dokończyć, gdyż Nate od razu się odezwał.

- Z Max'em? Co ty z nim niby robiłaś?! - uniósł się i muszę przyznać, że trochę się przestraszyłam.

- Z jakiegoś powodu podszedł do mnie wczoraj i...

- Jak to do cholery tak po prostu sobie do ciebie podszedł?

- Dasz mi kurwa wreszcie dokończyć?! - Tym razem to ja mu przerwałam, podnosząc głos. - Rozmawialiśmy wczoraj i można powiedzieć, że trochę wymknęło mi się to spod kontroli - wyznałam, nie patrząc na bruneta, który spojrzeniem wwiercał się w moją twarz. - Ale już wszystko w porządku, upadłam i znalazłam się tutaj - dokończyłam szybko, nie dając mu szansy na ponowne przerwanie mojej wypowiedzi - Zresztą, ma to dla ciebie jakieś znacznie? - zapytałam na odchodne. - nie jestem pieprzoną Mona Lisą w Luwrze, żeby nie można było się do mnie zbliżać. - Nagle moja pewność znacząco się podniosła. Nie będzie mi frajer stawiał warunków.

- Ma, bo nigdy nie pozwolę, aby stała ci się jakakolwiek krzywda.

***

Wreszcie publikuje nowy rozdział i, tak wiem, długo go nie było.
Ale tak szczerze chciałam żeby wyszedł jak najbardziej ode mnie, a nie na przymus żeby po prostu coś napisać.
I chyba jestem z niego zadowolona.
Kocham i do następnego xoxo
Pisarka_z_marzeniami 🖤

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant