EPILOG

1.6K 115 16
                                    

Sariel 

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Sariel 

- Na górę! - krzyknął Amon, wyważając drzwi. Wszyscy  od razu zaczęli biec za nim. W tym momencie dziękowałam za treningi Morgana. Gdyby nie one to nie mogłabym w ogóle nadążyć. 

Asteroth tak jak myślałam, nie miał problemów ze złamaniem zaklęcia. Czarna magia była o wiele silniejsza od magii prostych czarownic. Dlatego te stworzenia bardzo często wkraczały na złą ścieżkę, próbując stać się o wiele silniejsze. 

- Kurwa, ile tu jest schodów? - warknął Asteroth, który był zaraz za mną. Nie odezwałam się. Nie dlatego, że nie chciałam, a dlatego że walczyliśmy o swoje życie. W zasadzie to walczyłam o egzystencje innych, niż o swoją własną. 

- Nadążasz? - zapytałam Lucy, widząc jak bardzo zmęczona jest. Była człowiekiem, który nie był przystosowany do takiego tempa.  Cała jej twarz była czerwona od wysiłku. Czasami zapominałam jak bardzo słaba była. 

- Dam radę. - rzuciła na jednym wdechu. Jedno spojrzenie na Morgana i od razu wziął dziewczynę na swoje ręce, nawet nie pytając się jej o zgodę. Widziałam jak przerażona była, zresztą kto nie był. Jednak reszta (łącznie ze mną), próbowała zachować spokój. 

- Są blisko. - rzucił Morgan. Przełknęłam ślinę, cały czas próbując dostać się ze wszystkimi na odległą wieżę. Wokół unosiły się kłęby dymu, przez co trudno się oddychało. Jednak to nie było aż tak przerażające jak krzyki z dołu. Moja natura ledwo je znosiła, ale wiedziałam że gdybym próbowała pomóc im na dole, od razu zostałabym pojmana. 

Albo usunięta raz na zawsze. 

Z tych wszystkich emocji i krzyków wokół, potknęłam się o jeden schodek, upadając tym samym na podłogę. Moje ludzkie nogi już powoli odmawiały posłuszeństwa. Po chwili jednak poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce. Był to nie kto inny jak Asteroth, który od razu przycisnął mnie do swojej piersi. Zaledwie pół godziny temu nie chciałam go już nigdy więcej widzieć, jednak teraz nie wyobrażałam sobie żeby być gdzieś indziej jak przy nim. 

- W porządku? - zapytał. Skinęłam niepewnie głową. 

- Teraz tak. - szepnęłam, patrząc mu w oczy. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, jednak ta chwila została zaburzona, ponieważ na swojej drodze napotkaliśmy kolejną przeszkodę. 

- Gdzie są drzwi? - rzucił Fern. 

- Pieprzone czarownice. - warknęła Kat.  

- Odsuńcie się. - krzyknął Asteroth, przykładając dłoń do muru i chaotycznie mamrocząc pod nosem. I kiedy już myślałam, że to nie zadziałała, to przed nami pojawiły się drzwi. - Wchodźcie!

- Możesz mnie puścić. - mruknęłam. Demon skinął głową postawił mnie na ziemi, jak tylko znaleźliśmy się za drzwiami.  

Szybko wszyscy weszliśmy, od razu biorąc się zabarykadowanie potężnych drzwi. Nie zostało nam za wiele czasu, zanim ogień dostanie się na samą górę. Cały plac szkoły i las był w płomieniach. Gdzieniegdzie dało się zobaczyć uciekających uczniów i usłyszeć krzyki napływające z dołu. Do końca swojego istnienia zapamiętam ten widok. 

HeavenWhere stories live. Discover now