Rozdział IX

1.2K 102 8
                                    

Sariel 

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Sariel 

- Nie uważam, żeby był za to odpowiedzialny. - powiedziałam spokojnie. - To zdecydowanie byłoby za proste i nie w jego stylu.

- Jednak jego obecność w akademii jest niepokojąca. - odpowiedział Gabriel po dłuższej chwili. - Miej oczy otwarte dookoła głowy, bo możliwe że Asteroth po prostu kolejny raz z nami pogrywa. 

- Będę. - odpowiedziałam po prostu. 

- I jak ci się podoba na ziemi? - zapytał, unosząc brew. Odchrząknęłam, prostując się. 

- Jest dziwnie. - odpowiedziałam. - Jest to ciekawe doświadczenie, ale nic poza tym. Mieszkające tu istoty są bardzo specyficzne, przez co trudno mi się skupić. 

- Przyzwyczaisz się. To tylko kwestia czasu. - mruknął. - W takim razie czekam na dalsze informacje, a na razie życzę powodzenia. - dodał, na co skinęłam głową. Następnie zniknął, a ja w końcu mogłam odetchnąć z ulgą. 

 Aby porozmawiać z moim bratem, musiałam specjalnie opuścić mury akademii i zaszyć się w wyludnionym miejscu. Mimo to cały czas byłam niespokojna, bojąc się podsłuchu. Nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć, dlatego moje zmysły były aż nadto wyczulone.

Powrót do akademii nie byłby aż tak dużym problem, gdybym mogła użyć skrzydeł. Jednak Gabriel wyraźnie mi zakazał takich sztuczek, uprzedzając że może to się źle skończyć. Musiałam więc wracać na piechotę, przez co moje stopy mocno cierpiały. Nie byłam przyzwyczajona do takich powierzchni. W niebie wszystko było bardziej subtelne i delikatne i subtelne. 

- Larson. - powiedział młody nauczyciel samoobrony, który jeszcze kilka dni temu chciał odebrać mi kota. Trudno było mi się nie skrzywić na jego widok. Zdecydowanie była to ostatnia osoba jaką spodziewałam się spotkać, wchodząc na teren szkoły. 

- Sariel. - odparłam, nawet na niego nie patrząc. 

- Co? - zapytał. Westchnęłam. 

- Nazywam się Sariel. - mruknęłam. 

- To nieistotne. - odrzekł. - Dlaczego opuściłaś teren szkoły w środku tygodnia? - zapytał, częstując mnie swoim srogim spojrzeniem. Mój puchaty kompan aż się najeżył na jego słowa. Westchnęłam. 

- Byłam po cukier. - odparłam, wzruszając ramionami.

- Cukier? - zapytał. 

- Słodzik.- rzuciłam.

- Nie toleruję pyskowania. - warknął, mrużąc oczy. - Nie wiem z jakiej szkoły tu przyszłaś, ale tu panują zupełnie inne zasady. Albo się do nich przystosujesz, albo wylecisz szybciej niż się spodziewasz. 

HeavenWhere stories live. Discover now