Proces cz.1

171 10 10
                                    

(Sala sądu najwyższego w Zwierzogrodzie 112.00)

 Największa sala sądowa w kraju. Nie mal dwieście miejsc siedzących i dodatkowe kilkanaście na balkonie dla dziennikarzy. Poza tym nie różniła się niczym innym od wszystkich innych sal sądowych. Dzisiaj była cała zapełniona. Dziś miał się odbyć proces dekady. Państwo Zwierzostany kontra światowe koncerny i organizacje oskarżone o handel żywym towarem.

(Ten sam dzień. Środa 12.09 6.00 komisariat ZPD)

 Sala obrad. W powietrzu czuć było gęstą atmosferę. Poranne słońce przypiekało prawą część ciała każdego zwierzęcia w pokoju. Napięcie rosło. Wszyscy policjanci byli obecni, wszyscy śmiertelnie poważni, wpatrzeni w drzwi. Wreszcie wszedł Bogo. Machnął ręką na hipopotama, by darował sobie okrzyki po czym stanął za katedrą.
-Jak pewnie wiecie, dziś odbędzie się proces Lee Chena i jego wspólników. Federalni wykorzystali swoje możliwości i,..i są w stanie poprzeć wszystkie dowody, jakie zebraliśmy z pendriva którego zdobyła Hopps, oraz zeznań Hassana i podwładnych Chena....-to były całkowicie dobre wieści. Mimo to każdy wiedział, że to nie koniec.
-Wszystko co powiesz przed "ale" jest nic nie warte.-szepnął Nick do ucha Judy.
-...Ale-kontynuował komendant- Jest spora szansa, że się wywiną. Jeśli nie Chen, to jego wspólnicy.
Po sali przeszły szmery niezadowolenia.
-Wiem, mnie też to co najmniej denerwuje, jednak jest coś co może nam poprawić humor. Pamiętacie Danego? Tego konia-agenta, który sam podsunął nam całkiem sporo materiałów?
-A Annie coś jeszcze.-dodał Bajer. Kto miał dość odwagi i silnej woli, wymusił u siebie skromny uśmiech. Tym bardziej sam lis, nie zamierzał w żaden sposób oczerniać, czy ośmieszać tego co między nimi zaszło. Chciał tylko rozrzedzić atmosferę.
-W każdym razie.-Bogo pozostawił to bez komentarza- Straż przybrzeżna znalazła go dryfującego wokół zgliszczy jednej ze starych platform wiertniczych.
-Ta w której rzekomo, doszło do awarii instalacji gazowej.-dopowiedział Wataha. Jego twarz wyglądała jak sto nieszczęść, zakrwawione, zaspane oczy i depresyjnie wyglądające złożone uszy. Kolejna kłótnia.
-Tak. Grizzori, weź trzech chłopaków i jedź do przybrzeżnej go odebrać, podobno zmiękł. Bajer Wataha wy jedziecie do Dystryktu Kanałowego. Kontrwywiad złapał podejrzanego typka z Federacji Xi, może być tylko uchodźcą, ale może też wiedzieć coś o obecności agentów federacji u nas. Nie jest niebezpieczny, przesłuchajcie go i na dołek. A Hopps, chcę Cię widzieć w gabinecie. Reszta, pilnować hoteli w których zatrzymali się wspólnicy Chena. Dróg pilnują żółtodzioby.
 Wszyscy rozeszli się w swoich kierunkach. Judy rzucając krótkie "do zobaczenia" do Nicka zeskoczyła z krzesła i posłusznie udała się do gabinetu komendanta. Przeszła korytarzem do pokoju na piętrze. Zapomniała zapukać, emocje wzięły górę. Wiedziała o co chodzi.
-Siadaj.-rzucił krótko. Bawół stał do niej tyłem, patrzył przez prawie zamknięte rolety, na ulice miasta. Czas mijał, słońce wschodziło coraz później, było co prawda wciąż jasno, ale nie tak jak wcześniej. Wziął głęboki oddech, a raczej całą serię zanim zdecydował się odwrócić i spojrzeć w jej duże, jak na tak małe zwierzę, oczy.-Kiedy ta sprawa się skończy...odchodzę na emeryturę.
-ŻE CO?!
-Nawet nie myśl, żeby ciągnąć ten temat dalej.
-ALE?!
-Nie po to cię tu ściągałem!- krzyknął.-Wczoraj jedna z doświadczonych policjantek, była członkinią SWAT została śmiertelnie potrącona. Oczekuje wyjaśnień Hopps.
-Szefie, to nie była niczyja wina. Wracałyśmy z klubu, Allandra była całkowicie trzeźwa, trochę droczyła się z Martą, nadepnęła jej na odcisk ciut za mocno ii....
-I doprowadziła do jej śmierci.-Bogo zgrywał opanowanego, ale jego twarz wyraźnie pokazywała, że jest wściekły. Przed jego obliczem Judy znów czuła się tylko małym królikiem, opuściła uszy i głowę. Usiadła i podkuliła nogi.
-Kto mógł przewidzieć, że to tak się skończy?- głos miała jakby bez emocji. Jakby, ponieważ czuć w nim było smutek i beznadzieję. Chciała powiedzieć "dlaczego ona? to nie tak miało być, gdyby szło cofnąć czas." Ale nie mogła, musiała być twarda. Tego uczono ją w akademii, miała być przygotowana na śmierć przyjaciół, ale na to nie da się być przygotowanym. A już szczególnie w takiej sytuacji jaka zaszła wczoraj.
-Hopps. Prasa mnie dobija. Proces Chena, to coś więcej. Wszyscy wiedzieli, że ma kolerzków w polityce, w agencjach i globalnych koncernach na całym świecie. Dziennikarze trąbią, że to początek zmian. Ale ja wiem, że to nic nie zmieni. A teraz jeszcze Marta.
-Przykro mi, że tak to szefa męczy.
-Ktoś musi za to odpowiedzieć.-tego właśnie obawiała się Judy. Obawiała się, że prędzej czy później rozmowa zejdzie na ten temat. Musiała być twarda, tka ją szkolono, sprawiedliwość i obowiązek ponad wszystko.-Allandra była jedyną trzeźwą.
 Kamień spadł Judy z serca, ale zaraz poczuła nowy. To było okrutne, że cieszyła się z tego. Byłą fatalną przyjaciółką, powinna jej współczuć, chociaż ona miała w tym największy jeśli niecałościowy udział. NIE. Nie mogła tak myśleć, musiała jakoś ją bronić. Ale czy wtedy ona też nie zostanie uznana za winną? Allandra nie zostanie wysłana do więzienia, ale na pewno straci tę pracę.
-Powiem to wprost Hopps, jeśli sprawy pójdą w złym kierunku, czy staniesz po właściwej stronie....w sądzie?
-Jak? Jak szef?-łzy naciekły jej do oczu.-Jak szef może tego ode mnie wymagać? Żebym stanęła przeciw swojej przyjaciółce, której jedyną winą był cięty język i niewyparzona gęba?
-Ty też mogłaś wtedy zareagować.-kamienna twarz bawoła niszczyła jej duszę. Nie mogła uwierzyć, jak ktoś tak bezduszny może być  komendantem. Wtedy zrozumiałą, ona jest szefem, generałem przywódcą. Nie może być przyjacielem, on musi dowodzić i dbać  o dobro wszystkich, nawet kosztem ofiary. A w policji ofiary zdarzają się często.
-Dobrze, w razie czego, zrobię to co zrobić będzie trzeba.- powiedziała podnosząc się z przeszklonymi oczami. Chciała by gniew i złość pomógł jej ogarnąć się. Zmarszczyła brwi. Potrzebowała siły. Allandra jeszcze pracuje, a ona musiała teraz pokonać Lee Chena.
-Nie każdy wybór jest prosty.-podsumował Bogo.

Zwierzogród Moje(Nasze) Nowe życieWhere stories live. Discover now