Szukając śladów

499 21 32
                                    

(Śródmieście 9.00 Giełda Hasen&Borgs&DENS)

 Judy i Marian przyjechali pod giełdę gdzie czekali na nich Nick, Dan i Anna. Łania była technikiem, toteż po wezwaniu przyjechała, żeby zabezpieczyć ślady i zebrać materiał genetyczny. Gdy wyszła lis i koń przesłuchiwali pracowników. 
-Bajer mam coś co was zainteresuje.-powiedziała.  Nick podszedł do niej.
-To co tam nam przyniosłaś na swych pięknych długich nogach?-zapytał z uśmieszkiem.
-Nie flirtuj mi tutaj, dalej wisisz mi pięć dolców.
-Przeszkadzam?-zapytał Dany jak zwykle krótko zimnym tonem.
-Nie, ależ...skąd.-Anna wyglądała na zaskoczoną, pozytywnie.
-Podobno coś znalazłaś?
-Tak ee, wszystkie ofiary nie umarły od ran.
-Że co?-Nick się tego nie spodziewał.
-Możesz rozwinąć.-zachęcił koń.
-Zostali otruci, zgadnijcie czym...-nie mieli czasu odpowiedzieć-...Dusznicą.
-Znowu?
-Tak znowu.-Dusznica była trucizną wytwarzaną z substancji, które były efektem ubocznym źle zrobionych niektórych narkotyków, ostatnio była coraz popularniejsza. Wtem podeszła Judy ze swym podopiecznym.
-Cześć Nick mamy coś ważnego. Marian poczekaj tutaj.-szarpnęła lisa za ramię prawie kogo przewracając i zaciągnęła do radiowozu.
-Mam informacje od mojej wtyczki...
-Masz jakieś w ogóle?
-Tak, mam. Poznałam jednego maklera na koncercie Gazeli.
-Serio?-króliczka walnęła go z siłą w ramię.-Aua, znowu, serio?
-Słuchaj ten słoń jak myślisz, ile może zarabiać?
-Bo ja wiem. To największa giełda w mieście, jakieś trzysta pięćdziesiąt może więcej na godzinę bez podatków bo dobrego prawnika.
-Tylko z prawnikiem masz rację. Zarabia legalnie trzy razy więcej. Podobno znasz tu wszystkich?
-Ej Karota, znam wszystkich z klasy niższej, średniej i półświatka. Bogaci rzadko mają styczność z lisami, mówiłaś coś o legalnych zarobkach
-Hasen-Baou jest nielegalnie akcjonariuszem, ma kilka paszportów i ukrytych tożsamości. Ten słoń ma większość akcji kilku dużych firm przemysłu chemicznego.
-A nigdy nie wiadomo co się robi w piwnicach fabryki chemicznej prawda?-lisowi wrócił zawadiacki banan na pysku.
-No właśnie.-uśmiech również pojawił się na twarz Judy-poza tym Henck, moja wtyka-powiedziała to z przesadnym podkreśleniem-powiedział, że nie dość, że pije i bierze kokainę to jest uzależniony od hazardu. Jego wspólnicy o tym wiedzieli, dlatego chcieli go usunąć, żeby nie zbankrutować.
-To teraz wykorzystamy, MOJE WTYKI. Sierżancie, jak dobrze widzicie w ciemności?

 Podczas gdy Nick i Judy udowadniać sobie kto ma więcej lepszych informatorów, Anna zaszła od tyłu Danego.
-Wiem, że jesteś za mną.
-Trochę stary jesteś jak na kadeta w akademii policyjnej.-oparła się flirciarsko o samochód.
-Trzydzieści trzy lata to nie dużo.- odwrócił się i podszedł bliżej do łani.
-Sprawdziłam cię.  Przez czternaście lat pracowałeś jako ekskluzywny ochroniarz dla klientów z grubą kartoteką.-znów ona podeszła bliżej. Ich oczy były prawie na równym poziomie, koń były jednak trochę wyższy, Ania czuł jego oddech, zimny i ciepły zarazem. Do głowy zaczęły jej przychodzić dziwne, bardzo dziwne i złe pomysły. Zaraz się odsunęła, Dany stał jak stał tylko zaplutł kopyta na piersi.
-Coś nie tak? Nie można zmienić strony prawa?
-Yyy tak, to dobrze, nawet bardzo, żee...oczywiście, że można.-przejechała kopytkiem po twarzy.- Ech słuchaj sprawa komplikuje się coraz bardziej, ma to związek...zresztą ty jeszcze nie masz dostępu. Ale ufam ci, nie wiem czemu ale jakoś ci ufam. Czekaj-wyciągnęła kartkę i długopis-tu masz mój numer, dzwoń jakbyś się czegoś dowiedział to udostępnianie ci trochę akt, albo jakbyś szukał dobrej knajpy, przewodnika czy czegoś jeszcze.
-Dzięki.-powiedział krótko udając uśmiech. Gdy policjantka odeszła, przyszedł gepard.
-Jak to u was koniowatych czy konio-podobnych jest ze seksem między gaaatt...-Dany szybkim ruchem uderzył go niemal śmiertelnie w kratań, wszystko trwało jakąś sekundę może mniej. Koń napiął mięśnie w prawej ręce obrócił gwałtownie całe ciało nadając prędkość i siłę końcówce kopyta, które uderzyło jak grom w najdelikatniejszą część krtani i natychmiast powrócił do swobodnej pozycji, teraz drapieżnik wił się na ziemi, a roślinożerca pochylił się nad nim.
-Jeszcze jakieś mądre pytania?
-Nn...Nny...nie khe khe-żeby nabrać oddechu wypluł ślinę.
-To dobrze.-poklepał go po ramieniu i wstał.-Wstawaj mamy robotę do zrobienia.
-Juź...khe...Już wstaje.

Zwierzogród Moje(Nasze) Nowe życieWhere stories live. Discover now