Nóż w plecy

173 12 2
                                    

(gdzieś, nie wiadomo która godzina)

 Był w ciemnym pomieszczeniu, ktoś nerwowo często oddychał. Jego wzrok powoli przystosowywał się do ciemności. Dany siedział ze skutymi za plecami rękami, kajdanki dodatkowo był zahaczone o jakąś rurę. Przed oczami przeleciały mu mroczki, wciąż czuł ból z tyłu głowy. Tym kimś, kto nerwowo oddychał była ta mała dziewczynka którą zabrał razem z Marii. W tym pomieszczeniu jej nie było, musieli ich rozdzielić, pewnie dlatego mała się tak bała.
-Hej Eli.
-Dany?-zapytała drżącym głosem.-Ty żyjesz!-krzyknęła radośnie.
-Tak, żyje. Co się stało? Możesz mi opowiedzieć?
-Wtedy, jak wyszedłeś, przyjechały jakieś zwierzęta i włamały się, i porwali nas znaczy złapali nas mnie i Marii, ją gdzieś zabrali, a potem mnie też gdzieś zabrali....
-Ale jak się tu dostaliśmy? W ogóle gdzie my jesteśmy?-przerwał jej.
-Nie wiem.
-Coś musisz pamiętać? Jak nas tu przywieźli?-próbował dowiedzieć się czegokolwiek, uczono go jak zdobywać informacje.
-Jak już leżałeś założyli nam worki. A potem chyba jechaliśmy jakimś samochodem, albo ciężarówką. To była chyba mała ciężarówka. Worki zdjęli nam dopiero jak nas tu przynieśli.
-Świetnie.-powiedział przez zęby.
-Czemu mówisz świetnie skoro nie jest świetnie?
-Bo to pomaga się uspokoić.-starał się utrzymać dobrą atmosferę. Bycie w małym pomieszczeniu ze spanikowanym dzieckiem mogło być dla niego gorsze niż tortury.
-Dany?
-Co znaczy tak?-poprawił się szybko i uspokoił ton głosu.
-Co z nami będzie?
-Chodź do mnie.
Dziewczynka w przeciwieństwie do niego nie była niczym skrępowana. Podeszła do Danego i objęła jego ciało. Agent miał związane ręce, ale miał długi pysk, więc przytulił ją do siebie całą swoją głową, jak to zazwyczaj robił konie podczas przytulania.
-Będzie dobrze, wyciągnę nas stąd.
-Jak?
-Coś wymyślę.

(Stara Sahara, zamtuz)

Żeby zostać najemnym zbirem nie trzeba mieć wysokich kwalifikacji, ale jakieś umiejętności trzeba mieć. Jeden z ochroniarzy Hassana przez przypadek podpalił zapasy alkoholu, to doprowadziło do małego pożaru, który rozprzestrzenił się bardzo szybko. Po paru minutach połowa podziemi i piwnicy stanęła w płomieniach, dym skotłował się w głównej sali. SWAT wparowało do środka siejąc śmierć i strach wśród przestępców. Weszli z kilku stron, od tajnego przejścia którym weszli Nick i Bogo, wyburzając jedną ze ścian od strony ulicy i od strony sufitu. Cała walka trwała kilka chwil, nikt nie miał ochoty na strzelaninę w płonącej klatce.
Lis prowadził za rękę dziewczynę, którą miał przesłuchać. W podziemiach robiło się coraz więcej dymu i coraz goręcej. Policjant zasłonił usta kawałkiem swojego ubrania i wytężył wzrok w poszukiwaniu wyjścia z pułapki. Wtedy jego "przyjaciółka" upadła.
-Hej, HEJ!-nie reagowała. Nick sprawdził jej tętno, jeszcze żyła. Przerzucił ją przez bark, jedną ręką trzymał ją na wysokości biodra, drugą złapał jednocześnie jej rękę i nogę.
Wokół buchały płomienie, policjant przyśpieszył kroku. Gdzieś przed sobą dostrzegł światło. Nie widząc innej możliwości pobiegł w jego stronę, przeskoczył nad stertą spalonych mebli. Z lewej strony, drewniana podpora trzasnęła, runęła tuż przed jego nosem i momentalnie zajęła się ogniem. Z sufitu poleciał tynk i kurz. W Nicku włączył się pradawny instynkt przetrwania. Zrobił parę kroków w tył i rozpędził się, skoczył. Spokojnie przeleciałby nad przeszkodą gdyby nie musiał nieść lisicy na plecach. Lecąc zahaczył nogą i poleciał na pysk. Z nosa i ust poleciała mu krew, pazury w lewej nocy był złamane i wbite w ciało. Mimo to wstał, podniósł kurtyzanę i dysząc wyczołgał się po rampie którą wcześniej tutaj schodził z komendantem.
Wreszcie był na górze. Najdelikatniej jak mógł, czyli prawie wcale, położył przed sobą lisicę. Miała świeżą, głęboką ranę na łopatce i kilka siniaków, sprawdził jej puls. Nie oddychała. Nick złożył łapy do reanimacji. Uciskał ją szybko i mocno prawie łamiąc jej mostek, po trzydziestu sekundach zrobił jej dwa wdechy. Sekwencję powtórzył parę razy bez skutku. Resztkami sił skończył siódmą serię ucisków, nagle lisica ożyła. Wzięła głęboki wdech i zakaszlała parę razy skręcając się przy okazji z bólu, tymczasem Nick padł ze zmęczenia.

Zwierzogród Moje(Nasze) Nowe życieUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum