zabawa i rzeź

150 13 10
                                    

 (gdzieś, godzina nieznana)

 Para dużych ssaków niosła pod pachami skrępowanego Danego. Przemieszczali się wąskimi korytarzami. Wszystko wyglądało tu jak w schronie.
-Ej Edgar.-powiedział całkiem spory niedźwiedź ubrany w pseudo-wojskowy ubiór.
-Co?-odpowiedział jaguar w podobnym stroju.
-Zwołamy chłopaków i pobawimy się z nim?
-A w sumie dawaj.
 "To moja szansa pomyślał Dany". Jaguar pobiegł po widownie, a w tym czasie niedźwiedź zaprowadził konia do małego magazynu.
 W pomieszczeniu panował całkowity mrok, nie licząc wąskiego pasa światła, które padało na ścieżkę. Na jej końcu była duża wolna przestrzeń. Podczas tej krótkiej wędrówki Dany ostro wytężał wzrok by dojrzeć cokolwiek w ciemności. Widział regały broni, amunicji, jakieś skrzynki i tyle. Najemnik rzucił nim na betonową posadzkę. Spróbował wstać, jednak od razu dostał potężnego kopniaka w szczękę.
-Poczekaj na resztę. Nawet nie wiesz jak piekielnie nudno jest na tej platformie.-powiedział "platformie". To zaintrygowało agenta. Po chwili zebrała się cała zgraja. Było ich dwunastu lub trzynastu. Same duże ssaki, prawdopodobnie zawodowi najemnicy, którzy niejedną robotę mieli za sobą. W takiej sytuacji robi się jedno.
-Zebrała się banda ciot.-prawie krzyknął Dany. Tak jak przewidywał dostał kopniaka między żebra z buta, z żelazny okuciem, zdarza się.-To miało być kopnięcie?-znowu dostał w żebra, jednak tym razem z drugiej strony. Dany stłumił ból i zmusił się do śmiechu. Wszyscy wokół cofnęli się. Na ich twarzach malowało się zdziwienie i lęk. To dało czas agentowi, powoli podniósł się.
-Co jest?-powiedział jeden z najemników.
-Kiedy złapaliśmy szpiega.-zaczął koń.- To dawaliśmy mu szansę na honorową śmierć.-jego ucho zadrgało, usłyszał czyjś krok zza pleców. Wyczuł go, wiedział kiedy zostanie zaatakowany. W ostatnim momencie zrobił zwrot o sto osiemdziesiąt stopni przez prawy bark. Napastnik poleciał do przodu omal się nie wywracając.-Walczyliśmy wtedy z takim delikwentem jeden na jednego, na gołe pięści.
-Ja ci dam gołe pięści.-syknęła puma, która przed chwilą chciała go ogłuszyć. Wyciągnął nóż. Nawet nie zauważył, kiedy jego niedoszła ofiara doskoczyła do niego, celnym kopnięciem z półobrotu wyłamała mu bark. Potem Dany  podskoczył i uderzając nogą pionowo z góry, jakby ciął mieczem, idealnie w prawy nadgarstek. Nóż zabrzęczał na podłodze, zbir ryknął z bólu, pozostali wydali dźwięk zdziwienia. Koń powoli podniósł nóż zakutymi kopytami i rozciął plastikowe kajdanki, trochę się zaciął, ale to było nic.
-Jak już mówiłem, jeden na jeden gołe pięści.-od niechcenia rzucił nożem, trafił pumę w bark. Nóż wbił się na połowę długości. Znowu ryknął z bólu.-Ktoś chętny? Możecie przyjść parami pedałki.-to podziałało. Jaguar w mundurze wojskowym chciał zajść go od tyłu podczas gdy od przodu miał zajść go niedźwiedź. Dany wiedział kiedy uderzyć.
 Odczekał trzy sekundy, gwałtowny obrót, wykop z półobrotu w podbrzusze,cios w krtań, prawym sierpowym uderzył go w szczękę. Złapał go za ubranie na wysokości ramion i obracając się rzucił nim w stronę niedźwiedzia. To go nie zatrzymało, ale mocno zdezorientowało, w międzyczasie Dany padł na ziemie i błyskawicznym ruchem podciął przeciwnika gdy ten robił krok. Żołnierzyk padł na ziemi z impetem rozwalając sobie twarz i tracąc przytomność. A Dany stał tak jak przedtem, nawet nie muśnięty.
-Z tymi parami żartowałem, jeden na jeden. Jakiś ochotnik?-entuzjazm najemników spadł, wilk po lewej stornie chwycił za pistolet, ale Dany był szybszy. Przeturlał sę przez ciała pokonanych przeciwników wyjmując przy okazji ich noże i pistolet pumy. Wilk próbował wycelować, oddał kilka strzałów, żaden nie trafił. Za to jedna z kul rykoszetem drasnęła innego najemnika. Dany rzucił obydwoma nożami. Pierwszy przeszył rękę wilka koło nadgarstka prawie równolegle do ręki, natomiast drugi utkwił  w jego oku. Wilk nie zdążył wydać żadnego dźwięku. Padł martwy.
-Walczymy czysto, okej?
-Takiego!-naraz wszyscy dobyli broni. "Wszystko wedle planu" pomyślał Dany.

(Tymczasem przed domem Judy 19.00)

 Słońce prawie zaszło za horyzontem. Mimo to w tej części dzielnicy panował mrok, latarnie rozjaśniały ulicę słabym żółtawym światłem. Wieżowce skutecznie blokowały dostęp do naturalnego światła, a wkrótce miało go być jeszcze mniej. Wokół apartamentu króliczki rozpoczęto budowę nowego luksusowego wieżowca od wschodu, a znowu od zachodu właściciel kamienicy postanowił dobudować kilka pięter. Może przynajmniej czynsz dla Judy będzie niższy.
 Po dłuższej chwili podjechała Anna. Miał typowe srebrno-białe auto miejskie marki chefmarkiz.
-Hej Judy, siadaj obok.-zawołała łania. Judy zrobiła rozbieg, skoczyła i prześlizgnęła się po masce samochodu, potem podskoczyła, żeby otworzyć drzwi. W końcu zapięła się pasem na niższym ustawieniu, za to uwielbiała tą markę, każdy samochód miał specjalne pasy które dostosowywały się do wielkości zwierzęcia. Sama łania ubrana była  w dopasowane leginsy, i zapiętą pod szyję skórzaną kurtkę z pikowanymi naramiennikami.  Anna prywatnie i Anna w pracy były od siebie różne jak woda i ogień.
-Nie będziesz piła?-zapytała z nadzieją w głosie, Anny. Mimo wszystko wolała, żeby w ich grupie był ktoś trzeźwy.
-Oczywiście, że będę. Tylko odstawię samochód, pożyczam go przyjaciółce.
-Aha. Dobra powiem to wprost. Trochę się obawiam tego naszego "wyjścia".-Judy trochę się zarumieniła i zakłopotała.
-Nie ma czego.-właśnie ruszyły w stronę północnej plaży.-Rozumiem, że musi być ci ciężko...
-Niby czemu?-zapytała koleżanki.
-Ten królik, świadek koronny którego miałaś chronić, zamieszanie z agentami federalnymi, cała ta sprawa z Lee Chenem. Przyznasz, że to troszkę stresujące, no nie?
-Nooo. No trochę.
-No właśnie, dlatego przyda ci się trochę odpoczynku. Choć pewnie to dla ciebie szok, nawet idealny glina potrzebuje rozrywki.
-Haha.- zaśmiała się sarkastycznie.-A swoją drogą, dalej tęsknisz za Danym?-spojrzała się na łanie z nieco szyderczym wzrokiem.
-Było minęło, to....był....Po prostu minęło.
-Dobrze nie tłumacz się już. Zamiast tego powiedz gdzie jedziemy, okej?-spróbowała zmienić temat. Nie przypuszczała, że to co zaszło między nią a tym koniem z Federacji było, a najwyraźniej dalej jest dla niej tak ważne.
-Na plażach Tundrówki jakiś rok temu powstał klub nocny. Jest strasznie popularny, więc szybko się rozbudował.  W strefie vip są jacuzzi z lodu.
-Jak?
-Nie wiem.-aktualnie znajdowały się w uboższej części Sawanny Głównej. Tu mieszkała Marta. Kobieta stała na na krawędzi chodnika przy drodze. Miała na sobie obcisłą ciemną sukienkę do kolan i małą torebkę na ramieniu. Anna podjechała do niej, a ta niemal wskoczyła do samochodu.
-Cześć Anna, cześć Judy, co tak stoisz? No jedź! Nie zamierzam stracić ani jednej sekundy dzisiaj!
-Coś ty taka narwana?-zapytała Anna
-Trish rozwodzi się z Lambertem...
-To cię tak....a w sumie nie ważne-Judy powiedziała to bardziej dla siebie, niż dla niej. Coś tam usłyszała o spekulacjach o teoriach Kojoto i Marcusa, a biorąc  pod uwagę  jej więź z Lambertem, to rzeczywiście miała się z czego cieszyć.
 
(magazyn w tajemniczej "platformie")

 Sytuacja była krótko mówiąc beznadziejna. Kilku zawodowych najemników, znających się na robocie, uzbrojonych w podręczne karabiny maszynowe. Na przeciw nim jeden tajny agent z pistoletem, scenariusz jak z pierwszego lepszego filmu akcji.
 Dany w ostatnim momencie padł na ziemie, strzelił w trzech przeciwników na wprost. Zwinnym ruchem uniknął salwy pocisków,która wbiła się w podłogę tuż za jego kopytami. Obrócił się w miejscu i wystrzelał cały magazynek. Wszyscy byli martwi. Kto by się spodziewał,  wszystko wydarzyło się w kilka sekund. Koń wyprostował się, podszedł do dwóch najbliżej leżących ciał. nałożył na siebie kamizelkę, ochraniacze oraz zabrał dwa karabiny. Wszystko byłoby pięknie, gdyby to był film akcji, a nie był.
-Halo Edgar! Co to za strzały w magazynie?!-zakrzyczał ktoś z krótkofalówki.
-Cholera.-powiedział Dany.
-Kto to powiedział? Halo Edgar?!- Dany pośpiesznie skierował się do drzwi przez które wcześniej był wniesiony. Gdy był w połowie drogi,te otworzył się z hukiem. W progu stała trójka żołnierzy.
-Rzuć broń!-krzyknął lew i przygotował swój karabin do strzału. To samo zrobił wilk po jego lewej stronie. Trzeci schował się za ścianą, nie wiadomo było jakiego był gatunku, ale Dany wiedział, że za chwilę będzie ich więcej ponieważ, usłyszał to...
-Alarm, zbieg uciekł. Jest uzbrojony!
-Rzuć broń!-znów ryknął lew. Jednak agent znał pewną sztuczkę. Ceremonialnie rzucił karabin płasko w stronę najemników. Jednakże w momencie, kiedy upadł, wystrzelił. To na chwilę odwróciło ich uwagę. Dany miał dwie sekundy ma dokładne zlokalizowanie całej trójki i oddanie strzału. Wystrzelił salwę. Wytężył wzrok i dostrzegł jak dwa ciała padają na ziemie. Nagle poczuł przeszywający ból w udzie. Trzeci przeżył, chował się za ścianą. Po chwili w magazynie rozległ się dźwięk podobny do alarmu na statkach.
 Nie miał dużo czasu. Koń strzelił parę razy w stronę wyjścia. Zatrzymał na chwilę swojego przeciwnika. Sam  schował się za jednym z regałów. Przy okazji dobrał dla siebie idealną broń. Dużą strzelbę, idealną dla jego rozmiaru, z małym rozrzutem i dużą siłą ognia.
 Słyszał krzyki nadbiegających przeciwników. Kilku weszło do magazynu. Nie mieli za czym się schować, ale mieli osłonę w postaci kilku strzelców za drzwiami, którzy prowadzili regularny i nawet celny ostrzał. Kula drasnęła Danego w bark a inna zraniła go w łydkę. W tym miejscu czekała go pewna śmierć, podchodzili do niego coraz bliżej. Jeśli miał dziś zginąć to zamierzał zrobić to z pompą.

(Tundrówka)

Zwierzogród Moje(Nasze) Nowe życieWhere stories live. Discover now