Światełka w ciemności. Dobro między grzechem

335 20 11
                                    

(Dystrykt Nocny 9.10)

 Gdy wszyscy policjanci wyjechali z tunelu ujrzeli wspaniały widok. Aby popodziwiać trochę zjechali na boczny taras widokowy, czyli szeroką półkę skalną, gdzie wiele ssaków robiło zdjęcia.
Pośrodku była wielka grota, budynki udawały stalagmity, stalagnaty i stalaktyt bądź był wybudowane na na naturalnych. Na ścianie jaskini widać były większe i mniejsze otwory, z których wychodziły kolorowe światła nadające temu miejscu swoistą magię. Większość zabudowy stanowiły kasyna, hotele, wszelkie usługi turystyczne i tym podobne przybytki. Budowle wykonane były z ciemnych skał, niektóre na przekór systemowi były prawie białe. Szeroko była tu rozwinięta infrastruktura, wielo-poziomowe drogi i tory dla tramwai, i pociągów wiły się jak węże między kamiennymi soplami i owijały się wokół nich, jakby chciały je zadusić.
Nick wiele razy widział to miejsce, więc nie zbyt się przyglądał. Marian, jako drapieżnik doskonale widział w ciemności i pierwszy odwrócił wzrok ponieważ obejrzał już całą plenerę. Natomiast Dany i w szczególności Judy wciąż wpatrywali się w przedziwne kształty uciekające gdzieś w mrok przed neonami. Koń już zdążył wrócić do rzeczywistości, kiedy źrenice króliczki powiększały się coraz bardziej z zachwytu.
-Weźcie to. Przyda się wam tutaj.-lis stał przed nimi trzymając dwie pary zielonych okularów.-Nie są to specjalne noktowizory, ale generalnie pomogą wam lepiej widzieć. No. Nie mamy zbytnio dużo czasu na zwiedzanie. Kraota, jedziesz za mną...
-Ale gdzie jedziemy?-spytał gepard.
-Ktoś spragniony?-odpowiedział zawadiacko.

(Południowo-Zachodnia jama dolna DN 9.30)

Dwa radiowozy zatrzymały się przed ścianą budynków. Stopniowo, im wyżej znajdował się lokal tym bardziej był wychylony w stronę ulicy. Część "ściany" połączyła się z przeciwległą ścianą jaskini. Były tu głównie małe salony hazardu albo zamtuzy.
Nick pokierował grupę do ukrytego przejścia. Schowało się w ciasnej wnęce między dwoma klubami nocnymi. Pazurian miałby problemy z przejściem, ale jego kuzyn już nie. Korytarzyk był krótki, za nim było małe rozwidlenie w kształcie litery T. Na w prost był Saloon zbudowany z czarnej cegły, a po bokach wejścia do mieszkań. Nad wejściem do pubu świecił się na niebiesko napis " Głucha Jama".
-Nick co to za miejsce?-spytała Judy.
-Pewien typek ciągle coś mi wisi.-odpowiedział.
Energicznie otworzył drzwi. Przed stałt podwójne rzędy automatów do gier, dalej ciągnęły się stoły do gier hazardowych, aż na końcu pod ścianą między barami stała mała scena. Wszystko było skąpane w pół-mroku, więc Dany i Judy nie widzieli kolorów. Wszystko było tu ciche, żadnej żywej duszy.
-Pewnie jeszcze nie otworzył, chodźcie, nusimy go znaleźć.-zachęcił lis wychodząc na przód.- Roni! Roniiiiiii!
-Yyy kogo właściwie szukamy?-spytał gepard. Nagle, drzwi zatrzasnęły się. Coś przeleciało z boku. Czułe uszy policjantki poruszały się nerwowo. Zapanował mrok. Coś jakby pękało, stukało na suficie.
-Nick.
Znowu coś przelciało, tym razem robiąc slalom między funkcjonariuszami. Marian prawie się przewrócił.
-CO TO BYŁO?
-NIE WIDZIAŁEŚ TEGO? JESTEŚ DRAPIEŻNIKEM, TY WIDZISZ W CIEMNOŚCI.
-NIE DRZEĆ SIĘ!-wrzasnął lis.- To go denerwuje. Dobra Roni złaź.
Jakaś czarna masa spadła z góry. Najpierw pojawiły się ciemne oczy, potem gdy się wyprostowała, widać było już kontuty ciała. Zapaliło się światło.
-Nicky, stary przyjacielu.- powiedziało czarne stworzenie, rozpościerając ręce i skrzydła. To był nietoperz. Ubrany w czarną markową bluzę, ciemne jeansy i czarną czapkę wełnianą. Po bokach odstawały mu długie uszy. Na ubraniu miał specjalne otwory na skrzydła.
-Roni, a ty dalej bawisz w mroczne widmo. O tej godzinie powinieneś spać.
-Tia, sprawdzam czy wszystko jest na swoim miejscu. Poza tym dziewczyna nie daje mi spać.-jednak zaraz wyjaśnił dokładniej widząc uśmieszek lisa.-Chrapie.
-Uuu.
-No właśnie uuu. Robisz nadgodziny. Starasz się. Łazisz po tych cholernych sklepach, żeby znaleźć odpowiednią gałąź do spanie I JEB! Nie pośpisz bo chrapie jakbyś odpalał stary traktor, a rozpycha się jak...
-Nick. Nie przyszliśmy sobie tu rozmawiać. Po co tu jesteśmy?-nie wytrzymała Judy.
-A przepraszam. Koledzy w pracy, poznajcie Roniego.-stanął za nim. Lewą rękę położył mu na ramieniu, a prawą go wskazał. Był mniej więcej wysokości Judy
-Cześć. 
-Ten latający skurczybyk wyciągnął mnie parę razy z kłopotów.
-Które miałeś za każdym razem jak byłeś na przepustce, albo na studiach.

Zwierzogród Moje(Nasze) Nowe życieWhere stories live. Discover now