5 - "Taaak, to będzie ciekawy wieczór... "

Zacznij od początku
                                    

Jak długo jeszcze będę ciężarem dla rodziców i Hope?

Te pytania krążyły mi w głowie i pomimo ciszy, która panowała w gabinecie, czułam, że to właśnie one mnie ogłuszają.

Lekarz, który od dłuższego czasu siedział znieruchomiały, ocknął się po chwili i wypuścił ze świstem powietrze przez nos.

- Czas, to niezwykle względne pojęcie – zaczął filozoficznie. - Jest to tylko stan, w którym egzystujemy lub nie. Jedni mają go więcej, a inni mniej. Nie da się tego określić, Panno Grant. Ale jeżeli miałbym być szczery z Tobą, jak i z samym sobą, powiem... Po prostu żyj każdą chwilą tak, jakbyś miała nie dożyć kolejnej. - Wstał, skinął do mnie głową i wyszedł.

Tak po prostu.

Jego słowa nie miały dla mnie sensu. Wydawały sie pseudo-filozoficznym sposobem, na uniknięcie niewygodnego pytania. Jedynym plusem całej tej paplaniny był fakt, że pierwszy raz zwrócił się do mnie na „ty". Cóż za ironia losu.

"Żyj każdą chwilą tak, jakbyś miała nie dożyć kolejnej".

Tylko to miało dla mnie znaczenie.

Czas na zmiany, bo...jak nie teraz, to kiedy?

Wstałam, zabierając torebkę i już miałam ruszyć w stronę drzwi, kiedy mój wzrok przykuł stos papierów na biurku.

A nawet nie samych papierów, a jednej konkretnej kartki, na której szczycie widniało moje nazwisko.

To właśnie na tym świstku był wyrok, na całe moje życie.

Już miałam sięgnąć i spojrzeć, ale coś zatrzymało moją rękę w połowie drogi.

"Żyj każdą chwilą tak, jakbyś miała nie dożyć kolejnej."

Chyba nie chcę cały czas myśleć czy zdążę... chcę robić wszystko w swoim tempie i żyć chwilą.

Szybko cofnęłam rękę i czym prędzej pognałam do wyjścia, nie dając sobie szansy na zmianę zdania.

Gdy wręcz wybiegłam na korytarz, Stell od razu stanęła na baczność, przyglądają mi się wyczekującym spojrzeniem.

- I? Co powiedział? No mów, Sadie! - Było widać, że Hope też się denerwowała i to chyba nawet bardziej niż ja.

- Możemy pogadać w samochodzie? Jestem padnięta.

Blondynka tylko kiwnęła głową i ruszyła do wyjścia.

Szybko otarłam rękawem czarnej bluzy krew, która zaczęła spływać z mojego nosa, prosto na szpitalną posadzkę. W moim stanie było to normalne, ale dodatkowe niepokojenie Hope, nie było konieczne.

***

- Hope, błagam cię zostańmy. Obejrzymy jakiś film i pójdziemy spać. Jestem koszmarnie zmęczona! - jęczałam niezadowolona, patrząc na odbicie w lustrze, przy którym przyjaciółka poprawiała mój makijaż.

Po tym, jak odpowiedziałam Stell przebieg mojej wizyty, dziewczyna postanowiłam zabrać mnie na imprezę. Świetny pomysł. Naprawdę bardzo odpowiedzialny.

Powietrze to nie tylko tlen [W trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz