Też się uśmiechnęłam i potaknęłam. Tak, chłopcy. Ale Marley nie wiedziała, że ten konkretny chłopak prawdopodobnie nie zrobiłby tej konkretnie chłopięcej rzeczy – chodzi mi o zostawianie swojego wypracowania na ostatnią chwilę – gdybym to ja nie trzymała wczoraj tego konkretnego chłopaka do wpół do jedenastej w nocy, by pomógł mi z moim zadaniem z Transmutacji, bo jestem głupia (i sądzę, że również trochę samolubna). Nie zdawała sobie sprawy, że tak naprawdę to nie była jego wina, że robił tak chłopięcą rzecz, ale moja.
- Och – odpowiedziałam słabo, przesuwając goframi po talerzu. Zagryzłam niepewnie wargę. – Więc wróci?
Marley wzruszyła ramionami, jej twarz po raz kolejny zniknęła za Prorokiem.
- Tak przypuszczam.
- Och – mruknęłam znowu. – Dobrze. Bardzo dobrze.
Wiedziałam, że musiałam brzmieć jak kompletny głupek.
- Czemu? Tęskniłabyś za mną, Lily?
Podniosłam gwałtownie głowę na rozbawiony głos, który rozbrzmiał zza mnie. Z chłopięcym uśmiechem przyklejonym do twarzy i ogromnym podręcznikiem trzymanym bezpiecznie pod pachą, James przyjrzał mi się z wyraźnym śmiechem tańczącym w jego oczach.
- Ja-eee... co? – wybełkotałam, rumieniąc się wściekle za bycie przyłapaną na szukaniu go. Taka rzecz nie pasuje do Przyjaznego Planu. Prawdę mówiąc, taka rzecz z pewnością nie pasuje do ZBYT przyjaznej kategorii czy może nawet graniczy z kategorią prześladowczą. Nie jestem żadnym z tych. Zbyt przyjazną ani prześladowcą, o to mi chodzi.
James posłał mi znaczący uśmiech, gdy opadł na miejsce obok mnie. Sięgnął po swój pełny talerz i przesunął na nowe miejsce, i położył podręcznik na stół z głośnym bum.
- Przyznaj to, Evans – droczył się, wciąż uśmiechając się szeroko jak psotny siedmiolatek. – Twoje śniadanie po prostu nie byłoby kompletne beze mnie. Okropnie byś za mną tęskniła, gdyby mnie tu nie było.
Jego wyniosła arogancja, do której byłam tak przyzwyczajona i która wcześniej tak mnie odpychała, nie wydawała się taka zła, gdy siedział tam z tym jego niewinnym uśmiechem, uważnie na mnie patrząc, jego rozbawienie jawne. Walczyłam by nie pokazać uśmiechu, po czym przypomniałam sobie decyzję z ostatniej nocy i delikatnie pozwoliłam mu wypłynąć. Przyjaźni ludzie mogą się uśmiechać, kiedy inni ludzie się z nimi droczą. Mogłam być rozbawiona, gdy teraz robił takie rzeczy. Koncepcja wydawała się niemal dziwna, ale równocześnie trochę pocieszająca.
- O tak – odcięłam się sarkastycznie, przewracając oczami i wbijając widelec w gofry. – Jestem pewna, że byłabym bez ciebie opuszczona.
James uśmiechnął się zawadiacko, zanim dodał zadowolonym tonem:
- Wiedziałem. – Potem bezceremonialnie wepchnął sobie do ust dużo czerwonej jajecznicy. Udawałam, że wymiotuję do mojego talerza, a on znowu się roześmiał.
Widzicie? Bycie przyjaznym to taka bułka z masłem.
Jeszcze trochę kontynuowaliśmy gawędzenie i jedzenie (oczywiście, ja byłam całkowicie przyjazna i w ogóle nie niegrzeczna, i nieprzyjazna jak byłam, powiedzmy, parę dni temu, lub zbyt-przyjazna i prześladowcza jak byłam, powiedzmy, parę minut temu) kiedy James nagle przypomniał sobie o zapomnianym wypracowaniu z Mugoloznastwa i sięgnął do torby by wyciągnąć czysty kawałek pergaminy.
- O czym jest? – zapytałam, przysuwając do siebie jego otwarty podręcznik, gdy szukał w torbie pióra. Na górze strony było napisane: Samochód.
YOU ARE READING
Commentarius [tłumaczenie]
FanfictionTłumaczenie "Commentarius" autorstwa B.C Daily. Lily Evans zawsze uważała się za przeciętną. Ale kiedy zaczyna 7 rok nauki, rzeczy zaczynają się zmieniać, a Lily zaczyna robić się trochę szalona. Nagle jest Prefekt Naczelną, jej przyjaciele dziwnie...
9. 22 września - Przyjaciele, randki i złe wrażenia
Start from the beginning