Harry nic nie odpowiedział, więc pewnie ich nie słuchał i nie kontaktował ze światem.

   Zdradzone spojrzenie Albusa było godne sfotografowania. Ginny przewróciła oczami, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Marylin spojrzała na niego ze zdziwieniem wymieszanym z rozczuleniem i rozbawieniem.

— Nie przesadzasz, dzieciaku? — Rzuciła, opatulając się szczelniej jego zielonym swetrem, który zwinęła mu po pamiętnym meczy Quidditcha. Podciągnęła kolana bliżej brody, a stopy w puchatych szarych skarpetkach ułożyła na kanapie. Wzięła łyk trzymanej herbaty. Mógł się założyć, że była cytrynowa. — Byłeś całkiem uroczym dzieckiem, nie dramatyzuj tak.

— Ja mam nie przesadzać? I mówisz mi to ty, Marli? — Zaśmiał się z niedowierzaniem. Ginny przyglądała się im z ciepłym uśmiechem, przestając na chwilę wertować strony albumu. Sama napiła się swojej herbaty i obserwowała przebieg wydarzeń. — Mam ci przypomnieć jak nie chciałaś wypuścić Troian na randkę z Jamesem, bo bałaś się czy wróci z niej zdrowa na ciele i umyśle?

   Parsknięcie dobiegające z kuchni świadczyło, że Harry jednak ich słuchał i zaistniała sytuacja bardzo go bawiła. Ginny także zachichotała, słysząc słowa syna. Moore przewróciła oczami.

— Sam mówiłeś, że ledwo z nim wytrzymujesz, a obcujesz z nim od urodzenia! Miałam prawo być zaniepokojona! — Zawołała ze śmiechem, patrząc jak Albus zaplata ręce na piersi i robi obrażoną minę. — Siadaj tu i oglądaj z nami te zdjęcia, dzieciaku.

   Albus pokręcił głową, uparcie trzymając się swojego. Marylin westchnęła i zaczesała grzywkę za ucho. Spojrzała na niego zniecierpliwiona i pokręciła głową zawiedziona.

— Albus, proszę — rzuciła i ściągnęła brwi, żeby wyglądać na jeszcze bardziej smutną. Zaczęła się niespokojnie wiercić na swoim miejscu. Albus odwrócił wzrok, żeby nie dać się jej zmanipulować. Zrobiła motorek ustami i postanowiła się na chwilę poddać. Prychnęła cicho pod nosem. — Bez łaski.

   Przynajmniej na pozór.

— Możemy oglądać dalej, pani Potter? — Zapytała Marylin, uśmiechając się przymilnie do kobiety. Ginny uśmiechnęła się szeroko, gdy wyczuła w tym uśmiechu nutę chytrości i prawie od razu załapała, co chciała zrobić dziewczyna. Pokazała jej kolejne zdjęcie.

— Tutaj mamy dziesiąte urodziny Teddy'ego, syna chrzestnego Harry'ego — rzuciła spokojnie, patrząc na uśmiechniętego chłopca z niebieskimi włosami z fotografii, który wesoło machał do aparatu. — Lily miała tu chyba trzy miesiące.

   Zarówno Ginny, jak i Marylin, rzuciły dyskretnie okiem na Albusa, który udawał, że wcale ich nie słucha. Pozostawał jednak czujny.

   Kobieta przewróciła stronę albumy, a Marylin parsknęła śmiechem widząc następne zdjęcie, przez co zaalarmowany Albus gwałtownie na nie spojrzał. Ginny też się zaśmiała i aż chwyciła za brzuch, przypominając sobie sytuacje, w której zostało ono wykonane.

— A tutaj mamy dwuletniego Albusa, który cały się wysmarował swoim kawałkiem ciasta — powiedziała, nie przestając się śmiać. Marylin nie mogła powstrzymać szaleńczego chichotu, widząc dziecko wesoło rozsmarowujące sobie na twarzy krem czekoladowy. Jeszcze większego komizmu dodawał czteroletni James w tle w najlepsze śmiejący się z młodszego brata.

— O nie, nie ma mowy.

   Albus gwałtownie wstał. Zabrał matce album i wcisnął się między nią a swoją dziewczynę. Ułożył go sobie na kolanach, nie zauważając jak obie wymieniają zwycięskie uśmiechy i spojrzenia.

• Ten Właściwy • Albus S. Potter [zawieszone]Where stories live. Discover now