Nim się obejrzałem, rozmyślania nad decyzją odebrały mi możliwość wyboru. Adan wrócił z swojej krótkiej wycieczki do wnęki w ścianie. W rękach trzymał trzy kryształowe flakony w różnych kolorach. Znałem się trochę nad tym, więc od razu zidentyfikowałem owe kryształy jako różne odmiany kwarcu. Cytryn i ametyst, oraz kryształ górski.

Miedzianooki otworzył jeden z flakonów, ten z ciemnego ametystu, i upuścił kilka kropel płynu do wody. Od razu w nozdrza uderzył mi mocny zapach, który natychmiast zdominował całe pomieszczenie. To był zapach... Spokoju.

Jeśli emocje miały by pachnieć, strach śmierdziałby słono, zazdrość wyżerała kwaśnym odorem, a ten niesamowity stan spokoju tuż przed snem pachniałby właśnie tak.

- C-co to?

- Pomoże ci się rozluźnić. - odpowiedział ciepło, czym tylko wyzwolił we mnie furię.

- Nie będę się rozluźniać! Twój smok chciał mnie pożreć, a tamte baby zmolestować! Dlaczego miałbym się rozluźniać!? Zostaw mnie! - wcześniej cały czas zakrywałem się rękami, z czego jedną dłonią chroniłem miejsce, gdzie zwykł wisieć mój medalion, jednak po jego słowach znowu zacząłem wstawać, a kiedy nie pozwolono mi na to, po prostu tłukłem go z zawzięciem, gdy tylko jego łapska były w zasięgu.

Adan westchnął, ale chyba moja żałosna samoobrona dała jakiś tam efekt, bo ręce przestały nachalnie zakłócać moją osobistą przestrzeń.

- Dlaczego jesteś tak uparty? To niemożliwe, żebyś był tak podobny do... Eh... Dobrze więc, nie zostawiłeś mi wyboru, ale i tak przepraszam. - przechyliłem głowę w niezrozumieniu, które pogłębił jeszcze dźwięk, w którym dopiero po chwili odkryłem odgłos dartego materiału. Konkretnie darcia mojej koszuli!

- Hej! Co ty robisz!? Moja koszula! Wiesz ile na nią harowałem!? - wkurwiłem się, ale akurat to nie dało żadnej reakcji, chyba że miało być nią to zmniejszenie dystansu. Już wcześniej go ochlapałem, i to porządnie, podczas tego jak tak młóciłem rękami.

Możliwe że to właśnie skłoniło go do tak bez-oporowego zanurzenia rąk w wodzie. Nim się obejrzałem złapał moje nadgarstki, i wręcz nieludzko szybko skrępował je strzępem mojego ubrania.

- Barbarzyńska metoda... - wyglądał na zmartwionego... Jakim prawem!? To ja powinienem się martwić.

- Rozwiąż mnie! - krzyknąłem, próbując się uwolnić. Przeklinałem mocny materiał, chociaż wcześniej była to jego zaleta.

- Jak tylko skończę, a ty obiecasz się uspokoić. - obiecał, po czym puścił mnie, by do rąk wziąć drugą fiolkę, tą z jasnego jak słońce cytrynu. Sięgnął też po dzban, który napełnił wodą z baseniku. Po chwili przechylił naczynie nad moją głową. Warknąłem, kiedy gorąca woda zaczęła ściekać z moich włosów na policzki. Dostawała się do moich oczu, co dodatkowo mnie denerwowało. Spod przymkniętych powiek zauważyłem, jak woda wokół mnie zabarwia się na czarno. Sadza spływała z moich włosów czarnymi szlakami, i zabarwiała wodę wokół na delikatnie zadymioną szarość. Patrzyłem od spodu jak kosmyki z mojego czoła lekko zmieniają kolor na swój oryginalny, jasnozłoty. Czułem, że idiota również na to patrzy. Na chwilę złapałem jego spojrzenie. Było pełne... zachwytu.

- Dlaczego je pomalowałeś? Są piękne. - poczułem jego dłonie na głownie. Nie były zimne, ale i tak się wzdrygnąłem. Bawił się moimi włosami, albo robił coś podobnego. W sumie było to nawet przyjemne, lecz nie dałem po sobie tego poznać. Nie szarpałem się. Nie było sensu, a moja panika jakby ostygła.

Podejrzewam w tym działanie tego czegoś z fioletowej butelki. Wysysało ze mnie wszystko co negatywne.

Nie podobało mi się to. Składam się z negatywnych emocji. To tak jakby chciało wyssać mi duszę.

Nie odpowiedziałem oczywiście na jego pytanie.

Zaszczycony tylko ciszą, mężczyzna westchnął. Przez chwilę słychać było tylko chlupot wody. Zmył pachnącą maź z mojej głowy, zmuszając mnie odrobinę do odchylenia się do tyłu. Miałem wrażenie, że moje mięśnie zwiotczały, i łatwo im było nadać kształt, nawet przy użyciu małej siły.

Adan złapał za więzy na moich nadgarstkach, i uniósł do góry moje ręce. Kiedy chciałem je znowu opuścić, okazało się, że jest to niemożliwe. Spojrzałem w górę. Materiał, który mnie więził, był jakby zawieszony na powietrzu. Dziwnie nie potrafiłem na to zareagować. Mój oddech i bicie serca było nienaturalnie wolne i głębokie. Założę się, że tak to wygląda gdy śpię, ale teraz nie spałem.

- Jesteś... czarownikiem? Cholerny szarlatan, mogłem się domyślić. Że też jedynego śmiecia, który nie wierzył w tą głupią plotkę, akurat to spotyka. - zacząłem się skarżyć na własny los. Mówiłem cicho, ale nie byłem na tyle naiwny, by liczyć że magik tego nie słyszał.

Jednak nie obraził się. Wręcz przeciwnie, zareagował na moje słowa szerokim uśmiechem.

- W końcu się do mnie odezwałeś. I to nawet nie krzykiem. - zauważył. - Skoro już to zrobiłeś, może jednak się przedstawisz. Ułatwisz w ten sposób komunikację, i okażesz maniery. Ja się przedstawiłem.

Prychnąłem w odpowiedzi. Przez chwilę zastanawiałem się czy na tym poprzestać, a Adan podczas tego otworzył ostatnią z fiolek. Jej zawartość wyciekała opornie, ale widać nie potrzebował jej dużo. Wylał jej tylko trochę na swoją dłoń, a potem rozcierał to coś pomiędzy nimi. Kolejny zapach dołączył do ciasnego powietrza. Trochę... owocowy, i taki... jakby czysty.

Szarpnąłem się odruchowo, bo w następnej chwili zaczął wmasowywać pół-ciecz w moją skórę. Zacisnąłem usta i powieki. W jakiś sposób mi to uwłaczało. Obcy człowiek kładzie na mnie łapy. Od tego uciekałem przez ten gorszy okres mojego życia. Kurwienie się za pieniądze... Brzmiało to dla mnie ohydnie opłacalnie, a ja byłem tak dumny, że udało mi się tego uniknąć...

Więc teraz mdłości męczyły mnie przy dotyku w takich miejscach... A Adan był bezlitośnie dokładny. Wierciłem się, i uciekałem przed dotykiem, jednak ten był cholera szybki i silny, za szybki i silny, by przed nim uciec, więc pozostały mi jedynie piski za każdym razem, gdy mężczyzna przyciągał mnie w swoją stronę. Mimo starań i tak zostałem brutalnie umyty w najbardziej intymnych miejscach.

Kiedy ponownie w ruch poszedł dzban, drżałem i czułem na sobie okropne rumieńce.

Więzy na moich nadgarstkach zelżały, a potem opadły. Z ulgą opuściłem ręce, bo te zaczęły już cierpnąć. Pierwszym co zrobiłem był mocny, jak na moje standardy cios w szczękę wciąż pochylonego nade mną Adana. Właściwie tego nie planowałem, ale strach zdominowała duma, duma rozjuszona i żądna rekompensaty za tą ujmę.

Jęknąłem. Ręka mnie zabolała, a ten gnój nawet nie drgnął! Nie dał mi tej cholernej satysfakcji! Jeszcze do tego nawet nie zmienił wyrazu twarzy! Patrzył na mnie wciąż prawie w ten sam sposób, w tak cholernie wyrozumiały, jakbym był jakimś rozwrzeszczanym dzieciakiem!

- Domyślam się, że targają tobą emocje, ale to niedługo przejdzie. Przyzwyczaisz się, prędzej czy później. - chyba go powaliło. Na pewno go powaliło.

- Ja. Chcę. Wyjść! Ja. Chcę. Do. Domu! Masz mnie wypuścić! Nie masz prawa mnie dotykać! - krzyczałem już płaczliwym tonem. Widocznie znowu zostałem potraktowany jak gówniarz. Nie dość, że mnie nie wypuścił, to jeszcze znowu mnie dotknął. Mimo mojego wicia wyciągnął mnie z wody.

- Odezwał się miłośnik przestrzegania prawa. - odpowiedział, skutecznie wytrącając mi to coś co było niedorozwiniętym argumentem. Pozwolił mi stanąć na podłodze.

Nie wiedziałem już jak na niego patrzeć.

Żeby wytrzymywać ze mną... kiedy można mnie po prostu zrzucić z klifu, lub zwyczajnie utopić... Dałem mu w pysk, a on związał mnie tylko po to, by zetrzeć ze mnie ten cholerny smród.

Nawet ja się zdziwiłem, kiedy moja skóra przestała we mnie wzbudzać obrzydzenie...

W każdym razie... on jest dziwny.

- Cze-czego ty w ogóle ode mnie chcesz?

Jest mi smutno... Chyba przeceniłam swoje możliwości, i troszkę oszukałam w swojej ostatniej notce...

Drakonis Severus (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz