[4.2] Trup na trawniku

231 27 4
                                    

Witajcie, witajcie!
Wszystko jest na dobrej drodze do końca i nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze pisało mi się tego ficzka, chociaż mam wrażenie, że wszystko jest tutaj dość płytkie, ale znając życie nigdy nie spojrzę przychylnie na moje prace, bo zawsze mogło być lepiej. 
Anyway rozdział jest jeszcze bez wszelkich poprawek, bo zwyczajnie nie mam czasu, a chcę, żebyście mogli już przeczytać:) Wprowadzę je jak tylko będę mogła, a na ten moment dłużej was nie zajmuję (jeśli ktokolwiek czyta wstępy) i zapraszam do czytania! 
Miłych ostatnich dni wakacji wam życzę c:

____________________________________


Jeszcze tego samego dnia późnym popołudniem przed dużą, niczym nie wyróżniającą się, wiejską posiadłością zaparkowała czarna osobówka, która w żaden sposób nie pasowała do klimatu tego miejsca. Powinna wozić ważnych, otyłych prezesów na spotkania wielkiej wagi w ciasnych salach konferencyjnych, gdzie wszyscy nowicjusze pocili się ze stresu. Później powinna być parkowana na jakimś dobrze strzeżonym parkingu przez ludzi specjalnie do tego zatrudnionych, a co drugi dzień odwożona od razu na myjnię, aby nie przynosić wstydu swojemu właścicielowi, który właśnie utargował wielki kontrakt, zapewniający mu świetlaną przyszłość w biznesie. 

Tymczasem wóz ten przywiózł członka rządu Wielkiej Brytanii i jego przyjaciół do rodzinnego domu Holmesów. Ciężko sobie wyobrazić, że pod tym dachem mieszkało kiedyś dwóch, wtedy jeszcze nieznanych światu, geniuszy. Perspektywa tego, że ich domem była najzwyklejsza w świecie willa na przedmieściach Londynu, wydawała się tak odległa, a jednak John z wielkim entuzjazmem myślał o tym, że może dowiedzieć się czegoś o zwyczajnym dzieciństwie niezwykłego człowieka, jakim bez wątpienia był jego partner. 

Aczkolwiek czy wizyta tutaj obędzie się bez stresu? "W końcu rodzice Sherlocka wciąż o nas nie wiedzą"- pomyślał. - "Może nie przyjmą tego dobrze? A może Sherlock wcale nie zamierza ich informować? Jak powinienem się zachowywać?" Chciał dyskretnie porozmawiać o tym z detektywem, gdy nagle starsza, pulchna kobieta zaczęła iść szybkim krokiem w ich stronę, powstrzymując łzy.

- Mój synek! - zakrzyknęła, rozkładając ręce w stronę Mycrofta. - Mój mały Mike! Mieliśmy jechać do szpitala, ale ojciec bardzo źle się poczuł Jakie to szczęście, że już po wszystkim! - Wzięła go w objęcia, jakby próbowała wytulić z niego wszystkie złe rzeczy, które ostatnio się wydarzyły. 

Mycroft syknął znacząco nie tylko z bólu, a również na wydźwięk zdrobnienia swojego imienia, na które przez natłok słów matki nie mógł zareagować wcześniej. 

- Mamo nie tak mocno! Ledwo wyszedłem ze szpitala, a już chcesz mnie tam wysłać z powrotem? 

Kobieta odsunęła się od niego, kładąc dłonie na jego ramionach i mierząc wzrokiem od góry do dołu. 

- Zmizerniałeś. 

- Akurat - wtrącił się Sherlock. 

Pani Holmes obrzuciła go tylko szybkim spojrzeniem, zupełnie ignorując resztę gości, i zabrała starszego syna do środka. - Upiekłam ciasto. Twoje ulubione. - Dało się słyszeć w oddali. 

Pozostała trójka wyciągnęła swoje torby z bagażnika i podążając w stronę budynku, śmiali się tylko, że jeśli przez najbliższy tydzień pobytu w tym miejscu nie zamęczy ich nuda, to zrobi to ta kobieta. Tym razem Mycroft był najbardziej narażony, ale wydawało się, że jemu właśnie o to chodziło. O odrobinę domowej czułości. 

Późne popołudnie powoli zamieniło się w ciemną noc. Wszyscy byli już w swoich pokojach. Greg miał spać w pokoju gościnnym, ale twierdząc, że nie chce robić problemu poprosił o materac, z którym ulokuje się razem z Mycroftem w jego dawnym pokoju. Oczywiście dla pani Holmes udostępnienie dodatkowego pomieszczenia nie stanowiło żadnego problemu, ale ostatecznie przekonało ją, że Greg będzie pilnował Mycrofta, aby ten zbytnio się nie przemęczał. W jej głowie wciąż figurował jako energiczy nastolatek i nie dopuszczała do siebie wiadomości, że rozleniwił się na etacie u królowej i przemęczanie się nie należy do jednej z jego cech. Przynajmniej nie fizyczne. 

Study in love || JohnlockWhere stories live. Discover now