[2.2] Wróg u bram

563 46 92
                                    

Była chłodna, późna noc, a John nie wiedział gdzie ma się udać. Nie chciał wracać do domu, z którego przed chwilą wyszedł, bo nie wiedział co niby miał powiedzieć Sherlockowi. Musiał przetrawić to, co się stało. Ba! Nawet nie do końca jeszcze docierało do niego, co konkretnie się wydarzyło. Nie mając pojęcia co dalej robić, zadzwonił do Lestrade'a. 

- John? Jest prawie pierwsza, o co chodzi? - odezwał się zaspany głos po drugiej stronie słuchawki. 

- Przepraszam, że cię budzę, ale Sherlock... to znaczy ja... - jąkał się - Boże, nawet nie wiem od czego zacząć. Mogę do ciebie wpaść? Wszystko ci wyjaśnię. 

- Jasne! - odpowiedział automatycznie, trochę nie wiedząc dlaczego się zgodził. O pierwszej wszyscy już dawno śpią (no prawie wszyscy). 

- Dzięki, będę za dziesięć minut. - Rozłączył się i ruszył w stronę miejsca, gdzie mieszka inspektor. 

Z lekkim opóźnieniem Watson dotarł na miejsce. Zadzwonił do drzwi i po chwili otworzył je posiwiały mężczyzna w bordowej, flanelowej piżamie, któremu wcale nie było na rękę zrywać się z łóżka. Ale od czego w końcu są przyjaciele? Od tego, żeby sobie pomagać, a Greg w tej roli spełniał się doskonale. Bo przecież ile razy, pod nieobecność Sherlocka, odbierał nad ranem telefon od zrozpaczonego Watsona? Ile to razy biegł mu na pomoc, nie zważając na godzinę? Był przy nim całe dwa nieszczęśliwe lata i pokazał, że można na niego liczyć, więc nie mógł teraz zawieść. 

- Zrobić ci herbatę? - zapytał inspektor, gdy John przekraczał próg jego mieszkania. 

- A masz coś mocniejszego? 

- To dobry pomysł o tej godzinie? - zdziwił się. 

- Na nic lepszego jeszcze nie wpadłem. 

Już po chwili siedzieli przy stole. Greg z herbatą, a Watson z opróżnioną do połowy butelką ginu, którą Lestrade wygrzebał gdzieś w kredensie. 

- Więc... co takiego się stało, że napastujesz moją karafkę o pierwszej w nocy? 

- Udało ci się wczoraj wyciągnąć coś z Sherlocka? 

- Można tak powiedzieć... - odpowiedział inspektor nie za bardzo pamiętający wszystkie wydarzenia zeszłej nocy, jednak rozmowa z Holmesem utkwiła mu w pamięci doskonale. 

- Co to znaczy? 

- Ustaliliśmy, że sam z tobą porozmawia. 

- I porozmawiał... To znaczy on mówił, ja słuchałem. 

- Więc o co chodzi? Nie tego właśnie oczekiwałeś? 

- Oczekiwałem szczerości, a kiedy finalnie ją otrzymałem, nie wiem co z nią zrobić... 

- Mówiłem mu, że rozmowa od serca dobrze wam zrobi, ale chyba się pomyliłem... - mruknął do siebie. - Cóż... dobrze, że w końcu to z siebie wyrzucił... - powiedział głośniej i wziął łyk herbaty. 

- Uważasz, że to dobrze? A co ja niby mam zrobić z tą informacją? - spytał wciąż gapiąc się na butelkę trzymaną w ręku.

- Oswoić się z nią. Miał powtórzyć ci to samo, co mi przy barze. Mówisz, że to zrobił, więc nie rozumiem dlaczego reagujesz tak gwałtownie... 

- Ach, czyli ty wiesz? Więc to ja nie rozumiem, jakim cudem mówisz o tym z takim spokojem. 

- W gruncie rzeczy to nic wielkiego... - Ziewnął wciąż popijając herbatę, jakby chciał oderwać myśli od tego, jak bardzo chce mu się spać. 

Study in love || JohnlockKde žijí příběhy. Začni objevovat