[24]

123 7 1
                                    


- jakie imię mu damy? - spytał Jaeden patrząc na swojego malutkiego synka. - Alex czy Harry?
- pomyślałam, że może żadne i tak na spontanie wymyślimy? - zaproponowałam. - według mnie dla niego będzie najlepsze imię... Nathan.
- myślę, że to zdecydowanie odpowiednie imię - powiedział Jaeden.
Maluch spał. Urodził się dokładnie 1 stycznia o godzinie 12.01 am.
Za godzinę ma przyjść mój tata, Hailey i Alice oraz nasi przyjaciele.
Nie mogę się doczekać kiedy zobaczą maluszka.
- przynieść ci coś? - spytał Jaeden.
- nie, dzięki - powiedziałam i się uśmiechnęłam. - czyż on nie jest słodki?
- oj jest - powiedział Jaeden i szeroko się uśmiechnął w kierunku malucha. - nawet wiemy po kim.

Zaśmiałam się cicho by nie obudzić, nieoficjalnie, Nathana.

...

Gdy przyszedł mój tata, Hailey i Alice, Nathan się obudził. Wpatrywał się w sufit z zaciekawieniem. Cała trójka zgromadziła się wokół niego i patrzyli na niego.
Chwilę później pozwoliłam Alice wziąć go na ręce ( oczywiście z asekuracją Hailey).

- ciekawy świata - powiedział mój tata i popatrzył na mnie. - zupełnie jak ty.

- Susan, jak ma na imię? - spytała Alice.

- postanowiliśmy że nazwiemy go Nathan - powiedziałam i popatrzyłam na Jaedena uśmiechając się do niego co on odwzajemnił.

- uroczy jest - powiedziała Hailey.

Po kilku minutach musieli iść.

...

Na drugi dzień przyszedł Finn z Gwem, a później Leo z Hanną.

- wiedziałem że będzie mnie przypominał - powiedział Leo.

- z której strony od przypomina ciebie? - spytałam.

- z tyłu - powiedział Jaeden.

- ha ha ha bardzo śmieszne - zaśmiał się sarkastycznie. - nie słuchaj ich... Jak on się nazywa w końcu? Harry czy Alex?

- Nathan - powiedziałam.

- mały Nathanek - powiedział do malucha. - Hanna, też takiego będziemy mieć kiedyś?

- jak się postarasz - powiedziała żartując.

Zaśmiałam się. Po chwili Nathan zaczął płakać co oznaczało że domagał się jedzenia. Na ten czas Jaeden, Leo i Hanna wyszli a ja go nakarmiłam.

...

Pod wieczór przyszli do nas Maya i Olivia oraz Fred, a później Gwen z Finnem.

Po całym dniu byłam wykończona więc jakoś o 9 pm poszłam spać.
Na drugi dzień obudził mnie Nathan który nie miał zamiaru dłużej czekać na mleko.

Dowiedziałam się że do domu prawdopodobnie będziemy mogli wyjść już jutro.
Przed 10 am przyszedł do nas Jae. Opowiedziałam mu o tym co lekarz powiedział, a on się ucieszył.

- Już dzisiaj zabiorę się za dekorowanie mieszkania na wasz przyjazd - powiedział i się uśmiechnął. - wyjechaliśmy z domu we dwójkę, przyjedziemy we trójkę.

Zaśmiałam się.

- Nathan Martell - powiedział Jaeden i dotknął malucha rączki.
A

ktualnie spał, więc zrobił to przy najwyższej ostrożności by go nie zbudzić.

Rozmawialiśmy jeszcze przez 3 godziny, a potem Jaeden musiał iść do domu. I do wieczora się nudziłam. Zasnęłam gdzieś o 10 pm.

...

Na drugi dzień, rano przyszedł do nas lekarz i poinformował o wynikach wszystkich badania i powiedział, że możemy z Nathanem już iść do domu. Wzięłam swoją torbę i razem z pomocą Jaedena wyrejestrowaliśmy się ze szpitala. Zanieśliśmy Nathana do samochodu i pojechaliśmy do domu. W domu powitał nas komitet powitalny ( tak jak w simsach, tyle że ten nie dawał owocowego ciasta które było niedobre) z balonami niebieskimi i z prezentami. Chciałam zrobić przyjęcie trochę później, może tak za tydzień, ale teraz też nie jest źle.

- patrz Nat - powiedziałam wchodząc do sypialni . - to nasz pokój. A to twoje łóżeczko. Będziesz w nim spał.

Gdy położyłam Nathana do łóżeczka, przebrałam się w coś lepszego niż miałam w szpitalu i zrobiłam sobie lekki makijaż, gdyż wyglądałam jakbym niespała przez 5 nocy conajmniej.

Komitet przyniósł ciasto, które w tym momencie było dla mnie potrzebne. Na szczęście przez karmienie piersią nie musiałam sobie odmawiać ciast i tortów.
Goście przynieśli ze sobą prezenty dla Nathana, ale również niektóre dla mnie.

Spotkanie skończyło się o 6.30 pm i wtedy też Jae zaczął szykować kolacje. Ja musiałam nakarmić Nathana, ponieważ właśnie się tego domagał. Byłam taka szczęśliwa. Pokochałam go, gdy tylko usłyszałam ten płacz na korytarzu. Teraz wiem co mogła czuć moja mama, gdy urodziłam się ja, Leo i Alice. Szczęście.




Rozdział bardzo krótki, gdyż następnym rozdziałem będzie epilog. Też mi strasznie przykro że kończę tę książkę, ale... Mam dla was niespodziankę i myślę że będziecie się z niej cieszyć. Niedługo dodam Epilog, może nawet dzisiaj.
Pa!

M.

𝐘𝐨𝐮'𝐥𝐥 𝐧𝐞𝐯𝐞𝐫 𝐛𝐞 𝐦𝐢𝐧𝐞 [𝐟.𝐰 & 𝐣.𝐠] ✔Where stories live. Discover now