70. Powrót

422 45 76
                                    

Poprzedni rozdział był nudny i słaby, dlatego macie kolejny. xD

* * *

Clint

Alex... To nie tak jak myślisz... Naprawdę...

Uniosłem się na łokciu wśród odłamków stołu, starając się złapać oddech. Miałem mroczki przed oczami, a zniekształcone ryki Hulka dźwięczały mi w uszach. Tyle przetrwałem tylko po to, aby przegrać. Pobiłem bandziora, aby mi wyjaśnił szczegóły na temat Charlie'ego, załatwiłem z Sharon transport dla Alex, a teraz rozświecony Hulk niszczył wszystko na swojej drodze. Czy ten dzień mógł zapowiadać się lepiej?

Uniosłem wzrok, dostrzegając jak Bruce ryczy na nieprzytomną Alex. Z głowy płynęła jej krew, a Sharon została przygnieciona fragmentem stołu. Nie mogła dosięgnąć do broni, a zły ruch w stronę Hulka mógł tylko pogorszyć sytuację. Wstałem na nogi, trzymając w jednej dłoni łuk, a w drugiej strzałę. Wycelowałem w Hulka, gotowy, aby wystrzelić. Ręce drżały, a na dodatek ledwo mogłem ustać na nogach.

Już dawno nie widziałem jego przemiany. Specjalnie wysłałem do niego Pepper, by załagodzić sytuację, ale to nic nie dało. Wciąż się złościł na Alex i co do tej pory się wydarzyło. Nie dość, że nasi przyjaciele zginęli, to jeszcze wypiąłem się na niego na kilka miesięcy. Hulk odwrócił na mnie wściekły wzrok, uderzając w podłogę. Co teraz mogłem zrobić? Nieważne ile razy do niego strzelę, on i tak odpowie pięściami, ostatecznie mnie zabijając. Tego jest za wiele. Tylko Natasha potrafiła go w miarę uspokoić. Ja byłem tylko facetem od snajperki.

— Bruce, nie chcę ci zrobić krzywdy. — Opuściłem broń na ziemię, na co w milczeniu mi się przyglądał, ciężko dysząc od buzujących w nim emocji. — Nie kryję, że głównym powodem jest to, że jesteś praktycznie niezniszczalny.

W odpowiedzi sapnął, uderzając pięścią w ścianę. Pewnie to ja miałem być za chwilę następny, jeśli nie spróbuję go uspokoić, co jako jedyne wchodziło w grę. Musiałem zrozumieć jego uczucia i pogodzić się z nim na tyle ile było to możliwe, aby wrócił do poprzedniej postaci. Po tym jak postanowił sobie odpuścić znajomość ze mną, słyszałem, że spędzał czas samotnie. Jeśli nie liczyć jego drugiej osobowości, która stawała się wyrośniętym ogrem. Wcześniej myślałem, że to mu pasuje, ale teraz nie byłem już tego taki pewien.

— Nie czułeś się dobrze sam ze sobą, prawda?

Pokręcił zamaszyście głową, z krzykiem niszcząc wszystko wokół siebie. Dobrze, że nie byłem w polu jego rażenia. To mogłoby się źle skończyć.

— Bruce, ja... — zamilkłem, dobierając odpowiednie słowa — przepraszam. Masz rację, nie popisałem się w tym przypadku. Zamiast ci pomóc, po prostu odszedłem.

Mogłem wspierać Bruce'a, tym bardziej, gdy jest taki emocjonalny. Zamiast podać mu pomocną dłoń, wyparłem się go. Został ostatnim Avenger'em i nikt nie potrafił go wesprzeć. Co ja najlepszego zrobiłem? Odciąłem się od wszystkich, postanawiając żyć w bólu. Nie potrafiłem znaleźć rozwiązania sytuacji w jakiej się znalazłem. To mnie przerosło.

— Pogrążałem się z każdym dniem, nie zauważając, że cały czas mi pomagasz. Naprawdę schrzaniłem jako twój przyjaciel.

Hulk słuchał mnie, oddychając coraz ciszej. Wpatrywał się we mnie zielonymi oczyma, ale nie z taką złością jak wcześniej. To działało. On naprawdę się uspokajał, co nie było takie proste. Poczułem wstyd. To po części moja wina. Wszystko stało się przeze mnie; żałowałem, że nie mogę cofnąć czasu. Byłoby lepiej dla wszystkich, gdybym wcale się nie odzywał.

Pozory MyląOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz