8. Przybysz

3.6K 227 69
                                    

Po jedzeniu, Hawkeye zaciągnął mnie do apteki i kupił mi dane tabletki. Okazało się, że nie był taki zły. Wręcz przeciwnie. Był bardzo miły. Różnił się od osoby, którą poznałam w trakcie mojego pobytu w celi.

- Nie masz innych butów? - zapytał, przyglądając się krytycznie moim adidasom.

Pokręciłam głową z zamiarem przekonania go, że ich nie potrzebuję, ale Hawkeye mnie ubiegł:

- Nie przyjmuję odmowy. Idziemy.

Jak tylko weszliśmy do sklepu z obuwiem, kilka osób chciało do mnie koniecznie podejść, jednak szatyn wysłał im swoje groźne spojrzenie, przez co natychmiast zrezygnowali.

- Nadajesz się na ochroniarza - skomentowałam z uznaniem. - Masz mięśnie i swoje spojrzenie... Aż mam dreszcze.

- Agent, nie może jedynie ładnie wyglądać. Trzeba dużo ćwiczyć. Ale straszyć, także warto.

Przymierzyłam kilka sandałów, ale żadne mi nie przypadły do gustu. Nie powinnam wybrzydzać, niemniej jednak, naprawdę były okropne.

- Czemu nie wzięłaś innych butów? - zapytał się w pewnym momencie, widząc jak żadne mi nie pasują.

- Nie wiedziałam, że tutaj przylecę. Jak kupowałam bilet, wybrałam pierwszy lepszy lot. Byle tylko uciec jak najszybciej.

- Nie wiem jak to zrobiłaś. Przed Natashą trudno uciec.

- Mam szczęście.

- Albo talent do ucieczek.

- Nie wiem, co lepsze - przyznałam ze śmiechem.

- Może oba? - zapytał, podnosząc kąciki ust w górę.

- To by pasowało.

Na jednej z półek ujrzałam ładne czarne rzymianki. Przymierzyłam je i okazały bardzo wygodne. A także stylowe.

- Czy Avengers, wiedzą, że tu jesteś?

Zaprzeczył.

- Powiedziałem im, że będę prowadził prywatne śledztwo, aby znaleźć Kameleona. Nie znają mojej dokładnej lokalizacji.

- To dobrze. Nie znajdą mnie.

- Myślisz, że powiedziałbym im gdzie jadę? - spytał z niedowierzaniem. - Dobry agent, by tak nie zrobił.

- Ja nie wiem, co by zrobił czy nie zrobił. Powiedziałam tylko to, co myślę.

Nie skomentował tego. Zamiast tego rzekł:

- Pasują ci te buty.

- Myślisz? Dobrze wyglądają na mojej nodze?

- Tak i teraz ja cię błagam, chodźmy stąd... Mam dość tego miejsca. Siedzimy już tu pół godziny.

- Chodźmy, więc do kasy, mój ochroniarzu - rzekłam z wyższością, udając niewyobrażalnie bogatą damę.

- Niezła z ciebie aktorka - odrzekł Hawkeye, przyglądając mi się. - Nie myślałaś nad aktorstwem?

- Nie, ale jak tylko mnie uniewinnią, zastanowię się nad tym - odparłam z uśmiechem.

Wyszłam ze sklepu zadowolona, a wraz ze mną, członek Avengers.

Clint Barton podał mi przeciwsłoneczne okulary. Sam także swoje założył.

- Po co mi one? - zapytałam zdziwiona, nie rozumiejąc o co mu chodzi.

- Aby nikt cię nie rozpoznał. I mnie także. Już i tak mocno się wyróżniamy.

- Niby czym?

Pozory MyląOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz