49. Obojętność

1.6K 134 131
                                    

Występują przekleństwa w tym, jak i kolejnych najbliższych rozdziałach.

Patrzyłem się na oblicze Thora w świetle latarni, który nie wydawał się na pokojowo nastawionego. Nie wiedziałem czy ta szalona pogoda była na jego życzenie, czy pokazywała jego emocje, które mogłem zaobserwować na jego twarzy? To było możliwe, ale nie mogłem tego wiedzieć na pewno. Po raz kolejny poczułem na twarzy chłodny podmuch wiatru, lecz w żaden sposób na to nie zareagowałem, nie spuszczając Thora z oczu. Przyglądaliśmy się sobie pomimo szalejącej burzy i deszczowi, który gwałtownie się wzmógł.

— Coś ty najlepszego narobił, Barton? — zagrzmiał, gdy na jego słowa rozległ się donośny grzmot. Wskazał na mnie swoim młotem, którego nadal otaczały małe błyskawice. — Jak mogłeś dopuścić do takiej tragedii?

Nie odpowiedziałem, co musiało rozwścieczyć jeszcze bardziej samego syna Odyna, gdyż ni z tego ni z owego niebo rozświetliła seria błyskawic. Thor tylko mocniej ścisnął młot, zaciskając zęby ze smutku jak i złości. Nie chciał mi pokazać jak było mu przykro, choć tak naprawdę nie potrafił ukryć swych prawdziwych emocji jak ja. Był teraz rozbity emocjonalnie, a tym samym bardziej niebezpieczny niż poprzednio. Walkę traktował tylko jako kolejną bitwę w której walczy w słusznej sprawie, co sprawiało mu radość. Ale śmierć jego towarzyszy? To musiało być coś dla niego zupełnie innego. Mnie także przychodziło z trudem poradzenie sobie z tym. Byliśmy dla siebie kiedyś bardzo ważni. Czy to możliwe, by to mogło przez niewielką pomyłkę zgasnąć? Ten płomyk zaufania, którym siebie darzyliśmy, zgasł jakby przez zbyt silny podmuch wiatru. Zagrożenie okazało się większe niż wszyscy przypuszczali. Nikt by nie pomyślał, że troje Avengersów zginie w tej kłótni. Ja sam nadal nie potrafiłem tego wziąć za rzeczywistość. Funkcjonowałem jedynie dlatego, że coś mi to nakazywało. Jakaś cząstka mnie kazał znów zapomnieć o tym co się wydarzyło i pomimo otaczającej nas śmierci, trwać dalej, bo kiedyś w końcu musiało wyjść słońce.

— Brałem cię za przyjaciela! — krzyknął na mnie, przez co poczułem większy chłód niż do tej pory. Byłem przekonany, że temperatura musiała już dawno spaść poniżej zera, ale jakby pogoda nie chciała przyjąć tego do wiadomości, nadal uparcie padał deszcz, pomimo że powinien to być śnieg. Same krople wydawały się cieplejsze niż powietrze, co samo w sobie wydawało się niesłychane. — Jak mogłeś pozwolić, by inni zginęli za tą szumowinę?! Nie mieszałem się do waszej kłótni, ale nie sądziłem, iż to doprowadzi do takiej tragedii! Jak możesz być po jego stronie, pomimo tego, co się stało z...

— Zamknij się! — przerwałem mu, przekrzykując szum deszczu. Wprost kipiałem z wściekłości. On śmiał jeszcze robić mi wyrzuty i zrzucać winę? — Będę robić co sam uważam za słuszne. Nie będziesz mi rozkazywał ani ty, ani nikt inny!

— Postradałeś zmysły! Wcześniej byłeś inny!

— Inny? Jaki? Niech zgadnę... Może bardziej lojalny? Powiem ci coś, Thor. Z dniem w którym uciekłem wraz z Alex ze statku, to się skończyło, rozumiesz? Nie będę taki potulny jak poprzednio. Zrób tylko krok w moją stronę, a mnie popamiętasz. Wiesz, że ja nie atakuję z błahych powodów, ale po tym co zrobiłeś Alex, nie wybaczę ci tego, nawet jeśli robiłeś to w dobrej wierze.

Pokręcił z niedowierzaniem głową, jakby nie mógł pojąć tego co powiedziałem.

— Clint, ty chyba nie mówisz poważnie. Nadal go chronisz? — spytał z niedowierzaniem. — Nie potrafię pojąć, dlaczego nadal pomagasz Kameleonowi. Zabił naszych towarzyszy, a ty? Nadal trwasz u jego boku. Wytłumaczysz mi to? Co takiego skłoniło cię do tego, że nadal za nim jesteś?

— Ona jest niewinna i wy jako moi przyjaciele, powinniście mi uwierzyć, a nie uparcie twierdzić inaczej! Nawet nie chcę myśleć, że w przyszłości, masz zostać królem Asgardu — oznajmiłem, niemal spluwając w jego stronę z pogardą, na co ostrzegawczo ponownie rozległ się potężny grzmot.

Pozory MyląOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz