🌺112🌺

2K 126 24
                                    

Nie zmrużył oka. Nie potrafił. Krzątał się po domu całą noc.

Teraz Jimin był spokojny, ale minęło ponad sześć godzin. I spał.

A krzyczał i walił pięściami w drzwi od garderoby przez dobrą godzinę. Wtedy Jungkook siedział po drugiej stronie i płakał. Nigdy jeszcze nie było mu tak ciężko. Pierwszy raz użył wobec niego siły i miał nadzieję, że ostatni. Tłumaczył sobie, że zasłużył na ból, jaki Jimin mu zadał. Ma usprawiedliwienie, Jungkook jedynie nie potrafił postąpić inaczej.

Gdy krew całkiem już zaschła na jego ramieniu, przemył je wodą i opatrzył. Możliwe, że zostanie z blizną.

O pierwszej w nocy w jednym z mieszkań usytuowanych w droższej dzielnicy Seoulu panowała już zupełna cisza. Gdyby ktoś przyszedł tu teraz, nie wpadłby na to, jaki dramat rozegrał się w nim tego wieczora.

Otworzył drzwi garderoby. Jimin leżał skulony na wyłożonej wykładziną podłodze. Atak go wykończył i zasnął. Jungkook ostrożnie złapał go pod kolanami i podniósł. Jego głowa bezwiednie opadła w dół, zawisając w powietrzu, tak samo jak lewa ręka. Ułożył go na łóżku w sypialni i przykrył kocem, bo noc była za ciepła na kołdrę.

Zanim się położył, poszedł posprzątać bałagan. Nóż wymył w gorącej wodzie i schował do najwyższej szafki. Profilaktycznie przejrzał każdy schowek i usunął z niego niebezpieczne przedmioty. Wrócił do ściany, w której pozostał ślad po rzuceniu w nią zaostrzonym metalem. Trzeba to będzie zamalować.

I gdyby jakiś sklep był jeszcze otwarty, to pewnie by to zrobił.

Nie potrafił zasnąć, choć zmęczenie zwalało go z nóg. Przez dwie godziny po prostu leżał u jego boku i wpatrywał się w sufit.

Udało mu się przysnąć dopiero, gdy już świtało, ale nie trwało to długo, bo budzik zadzwonił po siódmej. Obudził się jeszcze bardziej niewyspany niż się kładł.

- Jungkook - usłyszał jego szept nad uchem. Taki słodki i delikatny, nie jak ten zdzierający gardło krzyk.

- Jak się czujesz? - spytał, otwierając oczy. Wyglądał normalnie. Spokojnie.

- Dobrze. Trochę mnie boli głowa - młodszy przełknął ślinę. Przez niego. - Kocham cię.

Przysunął się bliżej i ściągnął z niego koc, mimo protestów. Zdzwił się trochę, że obaj spali w tych samych ubraniach, w których wyszli wczoraj z domu, ale tego nie skomentował. Jungkook chciał obrócić się do niego tak, żeby nie zauważył rany, ale było już za późno.

- Co ci się stało w ramię? - nie odpowiedział. Nie chciał go tym obciążać. - Kto ci to zrobił? - Ale czy miał wyjście?

- Ty - wydukał. Nie chciał tego więcej powtarzać. Wolałby przemilczeć ten temat.

- Ja? Nie... - przejął się. Usiadł na łóżku i przejechał palcem po świeżym strupie. Jungkook drgnął.

- Wczoraj ty... musiałeś coś zobaczyć... nie wiem skąd wziąłeś nóż...

- Nie... Ja... Jungkook... - jego głos zrobił się słaby i zduszony.

- To był wypadek.

- Przepraszam. - Puścił jego rękę, czekając, aż ten usiądzie koło niego. - Przepraszam.

- Spokojnie. To nie twoja wina.

- To moja wina! - uniósł głos, ale zdusił płacz, który ze wszystkich sił chciał się uzewnętrznić. Przecież tak bardzo go kochał, dlaczego go skrzywdził?

- Nie, Jimin. Ty jesteś chory... - mocno przytulił go do piersi. Poczuł dwie roztrzęsione dłonie, zaciskające się na jego koszulce. Chyba płakał.

- To dlatego, że... nie chciałem tych tabletek, prawda? - odsunął się, by spojrzeć w jego czarne jak węgiel oczy. Jednak nie płakał. - Gdybym je wziął, to bym cię nie skrzywdził. To by cię nie bolało...

- Nie martw się o mnie. Wszystko w porządku...

- Daj mi te tabletki. Ja już je będę brał. Nie chcę robić ci krzywdy.

brightness  》 jikook  ✔Where stories live. Discover now