20. To było dawno

625 52 54
                                    

SHAWN

- Każdej nocy... Przychodzili do mnie.-głos dziewczyny się łamał.
- Liyah, już nikt ci nic nie zrobi. Nie pozwolę na to.
- A jeśli tobie coś się stanie?
- Nash zawiezie cię do domu.
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi.
- Nie martw się o mnie. Coś wykombinuję.
- Nie Shawn. Te sześć lat miałam nadzieję, że coś się zmieni, że przyjedziesz i mnie uratujesz.
- Dobrze wiesz, że nie miałem pojęcia gdzie byłaś.
- Wiem nie mam ci tego za złe, ale chcę żebyś wiedział, że zostanie tu... Nigdy nie jest dobrym wyjściem.
- Nikt z nas tu nie zostanie.
Wstałem i podszedłem do drzwi. Malutka, prostokątna dziura, w której dało się zobaczyć jedynie kawałek twarzy po drugiej stronie wpuszczała trochę światła.
- Myślisz, że Cassie gdzieś tam jest?
- Z pewnością. Z tego co opowiadałeś to nie da sobą pomiatać.
- Jeśli coś jej się stanie nie wybaczę sobie tego. Tak samo z tobą.
- Weźcie dziewczynę. On zostaje. - usłyszałem głosy, a chwilę potem drzwi się otworzyły.
Jeden z mężczyzn przytrzyłam mnie przy ścianie, a drugi zabrał moją siostrę. Dała mi znak żebym się nie denerwował. Miała plan, czułem to.

CASSIE

- Jeśli w ciągu najbliższej godziny mnie z tąd nie wypuszczą to nie ręczę za siebie.
Gadałam bez sensu. W tym miejscu nie czuło się upływu czasu.
Nagle drzwi się otworzyły i weszła przez nie jakaś dziewczyna. Światło, które wpadło do środka oślepiło mnie na chwilę.
- Proszę.
Brunetka postawiła przed nami tacę z wodą i czymś bliżej niezidentyfikowanym.
- Nie zjem nic dopuki nie dowiem się co z Shawnem.
Przez jej twarz przebiegł cień zaskoczenia.
- Mendes?
- Tak. - odpowiedział Grier.
- Zaraz... Ty jesteś Nash.
- Owszem.
- Ty musisz być... Cassie?
- Dla ciebie Cassandra.
Westchnęła, ale na jej ustach widziałam uśmiech.
- Aaliyah Mendes.
- Co? - spojrzałam na nią.
- Jestem siostrą Shawna.
- Przecież ty... Nie żyjesz.
- Tak ci powiedział?
Pokiwałam głową.
- W sumie to lepsze niż powiedzieć, że jego siostra została uprowadzona przez mafię żeby złagodzić karę dla niego.
- Kto tak zadecydował?
- O moim porwaniu? Sivan. Shawn chciał mnie bronić. Wolał wydać siebie, ale mu zabroniłam. Jego od razu by zabili. Na nic by nie czekali.
- A wasz tata?
- Nie wiem. Tu na pewno go nie ma. Znam to miejsce jak własną kieszeń. No może poza ostatnim piętrem.
- Mogłabyś zaprowadzić nas do Shawna?
- Przy wyjściu stoi straż. Nie uda nam się przejść.
- A jest jakiś sposób?
- Tylko jeden. Ale musicie być gotowi na konsekwencje.
- Wszystko. Byleby dostać się do niego.
- Mój brat miał rację. Jesteś odważna.
- Mówił Ci o mnie?
- Ostatnie kilka godzin przesiedzieliśmy razem w celi więc miał trochę czasu żeby wszystko mi opowiedzieć.
- Jaki jest ten sposób?

***

- Pomocy! Zemdlała! - Aaliyah wszczęła alarm.
Natychmiast usłyszałam jak do pomieszczenia wbiegają jacyś mężczyźni. Podnieśli mnie i zaczęli iść gdzieś korytarzem.
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się kilka pięter wyżej. Aaliyah dała mi umówiony znak, a ja zaczęłam udawać, że się duszę.
- Biegnijcie po lekarza. Zajmę się nią.
Sądząc po reakcji mężczyzn nie byli zbyt mądrzy bo dołożyli mnie na bruk i odeszli.
Natychmiast wstałam, a dziewczyna wzięła do ręki pęk kluczy i otworzyła jedne z wielu drzwi, które znajdowały się na korytarzu. Weszłam tam pomału i nagle poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce.
- Cass. Co ty tu robisz?
- Nie mogłam nie przyjść. A twoja siostra była idealną okazją.
- Więc już wiesz... Chciałem Ci powiedzieć, ale...
- Rozumiem nie jestem zła. Chciałeś wszystkich chronić.
- Idziecie? Czy chcecie mieć problem?- wtrąciła się Aaliyah.
Spojrzeliśmy na siebie, a chwilę potem byliśmy na korytarzu gdzie mężczyźni mnie zostawili.
- Shawn. Schowaj się za filarem. Czekaj tam na mnie przyjdę po ciebie jak wszystko się uspokoi. Cassie, wracaj do poprzedniej pozycji.
Wykonaliśmy jej polecenia, a ona zamknęła celę, w której jeszcze chwilę temu był jej brat i ukryla klucz w kieszeni spodni.
Zanim zdążyłam cokolwiek jeszcze zrobić ktoś mnie podniósł. Następnie czułam jak zmienia się wysokość. Wchodziliśmy wyżej.
Aaliyah cały czas szła obok, czułam jak co jakiś czas jej dłoń mnie dotyka. W końcu znaleźliśmy się w jakiejś sali. Było tu jasno, a charakterystyczny zapach, który czuje się w szpitalach było tu czuć na potęgę.
Położyli mnie na jakimś łóżku i wyszli. Na wszelki wypadek zaczekałam jeszcze trochę i dopiero wtedy podniosłam się lekko, udając, że dopiero co się ocknęłam.
- Gdzie ja jestem?
- To skrzydło szpitalne. Tu nie ma kamer więc możesz zachowywać się normalnie.
- A Shawn?
- Przyprowadzę go po zmroku. Wtedy będzie mniej widoczny. Tutaj, - wskazała drzwi w rogu sali- jest pomieszczenie dla takich jak ja.
- To znaczy?
- Pracujemy dla Sivana bez żadnej umowy. Jesteśmy tu tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś z naszych bliskich ma y niego jakiś dług. Tak jak na przykład Shawn. Tylko nasza piątka ma do niego klucze więc mój brat będzie tam bezpieczny.
- Dziękuję.
- Nie masz za co. Robię co w mojej mocy. Ale musimy mieć plan awaryjny. Jeśli strażnicy zobaczą, że na ma go w celi będziemy mieć problem.
- Jest z tąd jakieś połączenie z resztą budynku?
- Jasne, że tak. Ale tam już są kamery.
- Damy radę. Poza tym nie planujemy zostać tu długo. Zwiejemy. Może do Nashville, mamy tam znajomych, którzy nam pomogą. Wrócimy po ciebie.
Uśmiechnęła się niemrawo w odpowiedzi.
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi, a następnie do pomieszczenia weszła kobieta w białym kitlu.
- Jak się czujesz? - zapytała miło.
- Już mi lepiej. Chyba moja klaustrofobia wróciła.
Nie mam klaustrofobii, ale coś musiałam jej powiedzieć.
- Cass. To doktor Spencer. Jedna z pięciu o, których Ci wspominałam. Przed nią nie musisz udawać.
- Racja, ale na resztę personelu uważaj. Co tak naprawdę tu robisz?
- Ratujemy mojego brata.
- Shawn tu jest?
- Tak... Zna go pani?
- Em... Jasne, że tak. Jesteś jego...
- Dziewczyną.
- Nie wierzę, Mendes się ustatkował.
- Słucham?
- Miał wiele kobiet.
- Domyślam się.
- Dalej jest taki arogancki?
- Nie. Zmienił się.
- Dzięki Cassie. - dodała siedząca obok mojego łóżka brunetka.
- Sivan wie o waszym związku?
- Chyba tak.
- Więc macie przechlapane. Będzie chciał tego użyć. Jeśli już tego nie zrobił. Gdzie macie loczka?
- Na dole. Przyprowadzę go wieczorem.
- Nie radzę. Szykuje się dużą impreza. Nie wiem z jakiej okazji, ale będzie pełno straży i nachlanych ludzi szefa.
- Idealnie wtopimy się w tłum.
- Chyba źle mnie zrozumiałaś. Ochrona będzie podwojona. Krążą plotki, że zjedzie się gang z całego stanu. Idziemy po niego teraz. Potem może być za późno. A sądzę, że nasza pacjentka potrzebuje ochrony w taką noc.
Spojrzała na siebie znacząco po czym wyszły.
- Przyjdzie do ciebie Natalie. Jest po naszej stronie. - odpowiedziała Aaliyah wychylając się zza drzwi.
Położyłam się na materacu wpatrując w sufit. Czego jeszcze się tutaj dowiem?
Czy ta cała Spencer była jedną z dziewczyn Shawna? I co ich łączyło?
- Mogę wejść? - usłyszałam nagle.
Podniosłam się i zobaczyłam niską szatynkę stojącą w drzwiach.
- Jasne.
- Jestem Natalie, ale pewnie już wiesz.
- Tak.
- Możesz pytać o co chcesz. To standardowa rzecz kiedy pojawia się ktoś nowy, zawsze ma dużo pytań.
- Okej. Czy Shawn był tutaj jakby to powiedzieć... Miał wiele kobiet?
- Mendes? Jasne, że tak. Wielu nadal zastanawia się jak on to robił, że udało mu się tyle zdobyć. Ale to chyba poprostu jego urok. Poza tym jest naprawdę dobry. Gdybyś kiedyś go spotkała to nie opieraj się.
- Tak się składa, że go spotkałam. Nie raz.
- Tak? Jest w Torchill?
- Co to Torchill?
- Twierdza Sivana. A teraz mów gdzie spotkałaś Mendesa?
- Jesteśmy razem.
- Serio?
- Tak. I zanim zapytasz o co kolwiek... Zmienił się. Jest inny.
- Więc chętnie poznam jego nową wersję.
- Jak tylko tu przyjdzie. Pani Spencer była jedną z jego kobiet?
- Może zwariowała siedząc tu tak długo, ale mówiła, że... Dziwnie mi się o tym mówi wiedząc, że jesteś jego dziewczyną.
- Śmiało. To było dawno.
- Mówi, że jest świetny.
- Trudno się nie zgodzić.
- Czyli wy też coś już...
- Tak.
- Okej. Nie będziemy rozmawiać o waszych kontaktach to może...
Przerwał jej dźwięk alarmu. Cholera, żeby to nie był zły znak. Słyszałam szybkie kroki na korytarzu. Wszystkie zmierzały w jednym kierunku, kiedy ucichły i jedynym co przerywało ciszę była syrena drzwi gwałtownie się otworzyły i wpadli przez nie kolejno Shawn, Aaliyah i doktor Spencer.
Chłopak natychmiast podbiegł do mnie i przytulił mocno.
- Jesteś cała.
- Nie dałabym nic sobie zrobić.
- Jasne, że nie.
Odsunął się ode mnie i spojrzał na pozostałe kobiety.
- No proszę, proszę. Shawn Mendes we własnej osobie. Jesteś jeszcze bardziej przystojny niż ostatnio.
- Dzięki Topaz.
- Dziewczynę też masz fajną.
- Najlepszą na świecie.
- A wyjaśni mi ktoś skąd ten alarm? - zapytałam.
- Małe odwrócenie uwagi, poza tym ta rura była lekko nieszczelna.- zaśmiała się kobieta w kitlu.

Hej.
Tak wiem, namieszałam. Sporo nowych postaci, ale to sposób na wydłużenie fabuły.
Jak myślicie, co jeszcze może się stać zanim wyjdą z siedziby Sivana? I czy wogóle wyjdą?

Zdecydowałam, że w środę dostaniecie nowe opowiadanie.
I jeszcze jedno odnośnie nowego fafniction. Mam plan na dwa, ale nie umiem się zdecydować, które wybrać. Chcecie zobaczyć opisy?

Hope you enjoy

If you're honest this time | Shawn Mendes Where stories live. Discover now