5. Kiedy zrobiłaś się taka przytulaśna?

922 64 40
                                    

CASSIE

- Wstawaj! - usłyszałam głos nad sobą.
- Daj mi spać.
- Nie ma mowy. Jedziemy. Musimy znaleźć jakąś cywilizację.
- Aeh... - westchnęłam i podniosłam się przeciągając.
- No brawo.
- Jeśli jeszcze raz będę musiała spać w lesie to daję Ci słowo, że cię zamorduję.
- Więc musimy jak najszybciej się z tąd wydostać.
- Powiedz, że chociaż wiesz w którą stronę mamy jechać.
- Właściwie... Nie myślałaś nigdy o tym co by było gdybyś była ostatnią kobietą na ziemi i musiała nagle zamieszkać w lesie z ostatnim facetem i musiałabyś żywic się...
- Nie wiesz, prawda?
- Mhm... Ale obiecuję, że znajdę.
- Mam nadzieję.

***

Jakiś czas po tym jak wreszcie wyjechaliśmy z tego przeklętego lasu znaleźliśmy małą wioskę, a właściwie cztery domy stojące przy drodze. Wyglądało to nieco dziwnie, zważając na to, że w pobliżu nie było nic innego. No może poza koniami pasącymi się na oddalonej o kilkadziesiąt metrów łące.
Shawn stwierdził, że spróbujemy znaleźć miejsce w którymś z budynków.
Gdy zapukaliśmy do pierwszego nikt nam nie otworzył, drugi okazał się być zamieszkany, a bardziej przygotowywany do zamieszkania przez młode małżeństwo. Drzwi trzeciego otworzył nam miło wyglądający mężczyzna, a zaraz potem podbiegła do niego mała dziewczynka chowając się za jego nogami.
- Przepraszamy za najście, ale szukamy miejsca do przenocowania. Poza tym nie do końca wiemy gdzie jesteśmy.
- Witamy na obrzeżach Oraville. Wejdźcie, wygladacie na zmęczonych.
- Dziękujemy bardzo.
- Skarbie! Będziemy mieli gości.
Zdjeliśmy z siebie kurtki i buty po czym ruszyliśmy za mężczyzną. Czułam się zupełnie jak mała dziewczynka, rozglądałam się dookoła z niepokojem, mężczyzna był sporo wyższy nawet od Shawna, a co dopiero ode mnie.
- Zapraszam, usiądźcie. - kobieta, która wyłoniła się z kuchni wskazała nam krzesła stojące przy kuchennym stole.
Wykonaliśmy jej polecenie i wpatrywaliśmy się w domowników.
- Więc... Co właściwie tu robicie? - zapytała uśmiechając się przyjaźnie.
- Chcieliśmy wybrać się do Marion, ale trochę zboczyliśmy z drogi w lesie i trafiliśmy tutaj.
Sprytnie Mendes.
- Moja dziewczyna była mocno wystraszona kiedy zorientowaliśmy się, że nie wiemy gdzie jesteśmy. Prawda skarbie? - objął mnie ramieniem, a ja dopiero po chwili zorientowałam się, że mówi do mnie.
- J-jasne.
Zabiję go przy najbliższej okazji.
- Jestem! - usłyszałam damski głos, a następnie dźwięk zamykanych drzwi.
Do pomieszczenia weszła dziewczyna, nie byle jaka dziewczyna.
Wysoka, szczupła brunetka o cerze w odcieniu kawy z mlekiem tak bardzo podobnej do mężczyzny, który zaprosił nas do środka. Miała cudowne ciemne włosy, opadające falami na jej ramiona i nienaganny ubiór.
- Co tu się...
- Caroline, to są nasi goście...
- Jestem Shawn, - wstał żeby się z nią przywitać - a to Cassie. Moja dziewczyna. - gdy wypowiedział to ostatnie zdanie jej wyraz twarzy lekko się zmienił- Nie zostaniemy na długo. Muszę tylko podreperować motor i możemy jechać.
- Na pewno jesteście głodni. Zaraz coś przygotuję. - zaproponowała kobieta.
- Nie trzeba, naprawdę. - powiedziałam.
- Właśnie, że trzeba. Jesteście naszymi gośćmi. Caroline, zaprowadzisz ich do pokoju gościnnego? Chyba, że wolicie osobne.
Już miałam się odezwać, ale Shawn mnie wyprzedził.
- Nie, jeden wystarczy.
- Dobrze, więc Car zaraz was zaprowadzi.
Dziewczyna nie odzywała się zbyt dużo, ale czułam, że od Shawna nie odczepi się tak łatwo.
Gdy szli obok siebie rozmawiając czułam lekkie ukłucie w sercu, ale właściwie dlaczego? Nie powinnam. Już nie jesteśmy razem, to nie brzmi dobrze, mówienie o kimś 'już nie jesteśmy razem' to raczej nie najmilsze uczucie.
- Więc tutaj jest wasz pokój. - oświadczyła otwierając szeroko dwuskrzydłowe drzwi- Ja będę tam. - wskazała pokój po drugiej stronie korytarza - Zawsze możecie wpadać.
Czy ona serio zaprosiła właśnie Shawna do swojego pokoju? Nie, nie pomyliłam się. TYLKO Shawna. Mówiła to patrząc na niego i tylko na niego. Nie wytrzymałam, uniosłam się lekko na palcach i musnęłam jego policzek. Wydawał się zaskoczony, ale podziałało bo od razu się odezwał.
- Chyba podziękuję.
Weszliśmy do wskazanego nam pomieszczenia, chłopak zamknął drzwi, a ja usiadłam spokojnie na łóżku, które okazało się być bardzo wygodne.
- Tego się po tobie nie spodziewałem.
- Ja też.
- Co?
- Em... Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Co tak właściwie czułeś kiedy się wyprowadziłam? Wiem, że zachowałam się bardzo... Samolubnie i nie pomyślałam o tobie, ale to był impuls i...
- Wiem Cass.
Usiadł tuż obok mnie i dotknął dłonią mojego policzka gładząc go kciukiem.
- Czułem jakby ktoś odebrał mi kawałek serca.
To zabolało, ale to dobrze, chciałam znać prawdę, jakakolwiek ona była.
- Cass ja naprawdę dalej cię kochałem i nigdy nie przestałem. To co stało się wtedy na parkingu... - zamknął oczy i lekko pokręcił głową - Przed tym Sivan złożył mi warunek. Rozstaję się z tobą, albo zrobi Ci krzywdę. Chciałem cię wtedy zabrać do domu i wszystko wytłumaczyć, ale...
- Ale zachowałam się jak debilka i stało się to co się stało, a ty pozwoliłeś Jasperowi mówić to wszystko żeby nie zdradzić sekretu. Przepraszam. - poczułam jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy.
- Ej, nie płacz. Oboje zawiniliśmy, ja powinienem się wtedy opanować i być delikatniejszy, a ty, dać mi wytłumaczyć. Ale teraz już wszystko będzie w porządku. Skończymy to tak jak trzeba, ty będziesz szczęśliwa z Bellamym, a ja... - westchnął - A ja dalej będę wykonywał rozkazy Sivana, albo wyjadę gdzieś gdzie nikt mnie nie znajdzie.
- Tak nie musi być.
- A jak inaczej chcesz to rozwiązać? Wiedziałem na co się piszę kiedy dołączałem do Sivana.
- Nie wiem jak to zakończymy, ale na pewno inaczej niż mówisz. Jak na razie musimy skontaktować się z chłopakami i dowiedzieć czy nic im nie jest.
- Racja.
- Właściwie, to po co jedziemy do Miami?
- Tam mieszka zaufana osoba. Pomoże nam. A przynajmniej mam taką nadzieję.
- Musisz pamiętać o kilku rzeczach. Pierwsza, nigdy nie dam ci znów robić tego wszystkiego dla Sivana, druga, wsadzimy go tam gdzie powinien siedzieć już od dawna, trzecia, zawsze możesz na mnie liczyć, czwarta i najważniejsza, nie udawaj kogoś kim nie jesteś. Wolę takiego ciebie, niż tego, którym jesteś przy innych.
- Postaram się.
- To dobrze.
Przez chwilę panowała cisza, którą po chwili przerwał.
- Cass... Chciałbym żebyś coś wiedziała. Powiem to po raz ostatni i więcej nie powtórzę. Oczywiście możesz mnie nie posłuchać, ale będę czuł się lepiej wiedząc, że ci powiedziałem.
- Mów.
- Bellamy nie jest do końca taki jak myślisz. Uważaj na niego, okej?
- Mhm.
Miałam wrażenie, że nie powiedział mi wszystkiego. Tylko dlaczego?
Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi, a następnie wejście do pomieszczenia dziewczyny.
- Mama woła was na kolację.

Oczywiście, jakże mogłoby być inaczej. Ona usiadła Obok Shawna, a ja zostałam wykopana na drugą stronę. Tylko właściwie o co ja byłam zazdrosna? Już się nie nienawidzimy, w zasadzie nigdy tego nie było, spędziliśmy razem kilka minut na rozmowie, ale ja w dalszym ciągu mam chłopaka. Tylko, że wtedy w lesie... Podobało mi się kiedy mnie dotykał. Takiego go zapamiętałam, był delikatny i czuły.
- Więc może powiecie coś o sobie? - zapytał mężczyzna.
- Oczywiście. - zaczął Shawn - Jesteśmy z Chicago, kilka dni temu postanowiliśmy wybrać się do Miami, ale średnio nam to wyszło.
- Uczymy się w jednym z liceów, w ostatniej klasie. - dodałam.
- To tak jak Caroline. Macie jakieś hobby?
- Ja nie robię nic specjalnego, ale Shawn gra na gitarze i cudownie śpiewa. - powiedziałam zanim zdążyłby mi przeszkodzić.
- O, może byś nam zaśpiewał?
- Ja... Nie wiem czy...
- Proszę. Greg może Ci przynieść swoją starą gitarę, jeśli jeszcze da się na niej grać możesz skorzystać.
- No dobrze...

Po kilku minutach siedzieliśmy w dużym salonie, Shawn od kilkunastu minut stroił gitarę, ja i gospodyni w spokoju piłyśmy gorącą czekoladę, mąż kobiety zabawiał ich małą córeczkę, która jak na moje oko nie miała więcej niż trzy lata, a ich córka gdzieś zniknęła.
Po chwili usłyszeliśmy ciche nucenie i wzrok wszystkich skierował się na Shawna.
Gdy zauważył, że na niego patrzymy zaczął grać, a chwilę potem również śpiewać.
- What if I told you a story - jego głos był cudowny, jak zwykle, ale tego się nie spodziewałam, zdecydowanie dużo ćwiczył i wyszło mu to na dobre-
All about someone who loves you
And what if I told you he's sorry he made you wait - Przez cały tan czas patrzył to na mnie, to na gitarę przez co czułam się całkiem jakby tekst był o mnie- And what if I told you he's dying 'cause he can't change history
And what if I told you that someone was me.
- Masz cudowny głos. - odezwała się kobieta gdy skończył.
- Dziękuję.
- Mogę jeszcze wiedzieć co to za piosenka? Jest bardzo... Nawet nie wiem jak to powiedzieć, głęboka? Na pewno mogę stwierdzić, że te kilka wersów ma cudowne przesłanie.
- Am... To moja piosenka. - teraz już obie patrzyłyśmy na niego w osłupieniu.
- Jest cudowna.
- Dziękuję bardzo.
- Może zagrasz coś jeszcze?
- Mogę.
W końcu zaśpiewał piosenkę, której nigdy nie słyszałam, ale po raz kolejny wydawała mi się bardzo bliska.
Koniec piosenki spowodował łzy w moich oczach, których nie byłam w stanie dłużej ukrywać.
- Now those precious moments
That we carved in stone
Are all the memories after all...
Gdy Shawn podniósł na mnie swój wzrok wstał, podszedł do mnie odkładając gitarę, usiadł obok i przytulił.
- Nie płacz Cass. - wyszeptał - zabrać cię na górę?
Pokiwałam tylko głową, ponieważ moje struny głosowe nie chciały współpracować.
- Chodź. - wyciągnął w moją stronę dłoń, którą automatycznie złapałam.
- Zaprowadzę ją żeby odpoczęła.
- W porządku.
Przyciągnął mnie do siebie, a ja oparłam czoło o jego klatkę piersiową.
- Cass, pokaż mi się.
Dotknął mojego czoła.
- Masz gorączkę. - stwierdził z nieukrywanym strachem.
- Chodź do mnie.
Kobieta dotknęła mojego czoła i stwierdziła to samo.
- Ale zmierzymy ci jeszcze temperaturę. Idź się połóż na górze, a ja zaraz przyjdę.
Nagle poczułam jak Shawn mnie podnosi i bierze w ramiona.
- Mogę chodzić.
- Ale lepiej będzie jeśli cię poniosę. Jesteś leciutka, wiesz o tym?
- Naprawdę?
- Tak.
Objęłam jego szyję, a on cicho się zaśmiał.
- Kiedy zrobiłaś się taka przytulaśna?
- Mam swoje sekrety.
Położył mnie na dużym łóżku w naszym pokoju, a sam usiadł obok.
Kobieta podała mi leki, które bez żadnego sprzeciwu wzięłam, po czym wyszła życząc nam dobrej nocy, a mnie dodatkowo zdrowia.
- Zaśpiewasz mi coś na dobranoc? - zapytałam gdy zdejmował koszulkę. Może powinnam czuć się teraz dziwnie, ale przecież już nie raz go tek widziałam.
- Pomyślę.
Położył się obok mnie i przytulił do swojego ciepłego torsu.
- Myślałam, że to ja jestem ciepła, ale ty chyba jednak bardziej. Poza tym, nie zarażę cię?
- Ja nie choruję, nie pamiętasz?
- A było tak miło.
- Naprawdę? - zmróżył oczy po czym przytulił mnie mocniej i pocałował kilka razy w szyję.
- Kocham cię Cass.
To ostatnie zdanie słyszałam jak przez mgłę bo zdążyłam już odpłynąć do krainy snów.

Więc... Wyszedł z tego najdłuższy do tej pory rozdział i w sumie to jestem z niego dumna.
Myślicie, że w końcu się pogodzą?
A i jeszcze jedno. Wszystkim którzy piszą w tym tygodniu egzaminy życzę szczęścia.
Ja okropnie boję się jutra, możecie trzymać za mnie kciuki.
Hope you enjoy

If you're honest this time | Shawn Mendes Where stories live. Discover now