4. Twój chłopak byłby zły

822 64 37
                                    

SHAWN

Już od kilku godzin chłopaki byli mocno w tyle, więc korzystając z okazji zjechałem z drogi i stanąłem na jakiejś piaskowej ścieżce.
- Co ty robisz? - zapytała Cassie gdy zgasiłem silnik.
- Poczekamy na nich.
- Czemu?
- Mają kilkadziesiąt kilometrów w plecy bo twojemu Blakeowi szwankował motor.
- To jest jedyny powód?
- Nie. Chciałem też porozmawiać.
- O wow. Ostatnio jesteś bardzo skłonny do rozmów.
- No widzisz co potrafisz ze mną zrobić?
- Tsa, jasne.
- Jak słońce.
- Nie wierzę, że jeszcze cię nie zabiłam.
- Ja też. Przez kilka ostatnich godzin miałaś ku temu świetną okazję bo siedziałaś tuż za mną.
- Jeszcze trochę sobie tak posiedzę.
- Zaczynam się bać.
- I dobrze.
- Wiesz, że masz na sobie moją bluzę?
- Co?! - automatycznie spojrzała na materiał.
- No... Kiedyś Ci ją dałem. Nie pamiętasz?
- Czemu mówisz dopiero teraz?
- Przy twoim chłopaku nie wypadało.
Nagle zaczęła ściągać z siebie dawniej moją własność.
- Co ty robisz?
- Nie widać?
- Zostaw. Przeziębisz się.
- Ja nie choruję.
- Czyżby?
- Tak.
- Zobaczymy.
- Czyli nie będziesz mnie powstrzymywał?
- I tak nic to nie da.
Zdjęła bluzę i podała mi ją zostając w koszulce.
- Zatrzymaj.
- Nie ma mowy.
- Zakładaj.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Czyżby?
- Nawet nie próbuj.
Ruszyłem za nią biegiem, a kiedy byłem już na tyle blisko, że mogłem ją złapać zarzuciłem na nią bluzę i przyciągnąłem do siebie. Dzieliły nas milimetry, czułem jej oddech na swojej klatce piersiowej, a gdy spojrzała mi w oczy nie potrafiłem się powstrzymać. Zbliżyłem swoją twarz do jej i oparłem swoje czoło o jej.
- Shawn...
- Ciii.
Kiedy miałem zrobić ostateczny ruch, nagle usłyszałem dźwięk silników. Najpierw myślałem, że to Nash i Blake, ale kiedy zobaczyłem kilkanaście, czarnych i srebrnych  ścigaczy oraz dwa samochody terenowe zmieniłem zdanie.
- Na motor, już! - rozkazałem, a dziewczyna ze strachem wskoczyła na siedzenie.
Kilka sekund później siedziałem tuż przed nią.
- Jedź! - krzyczała mi do ucha.
- Nie mogę.
- Nie żartuj sobie tylko jedź!
- Zacięło się!
Spojrzałem w kierunku pędzących wprost na nas pojazdów i ze strachem stwierdziłem, że są blisko. Zbyt blisko.
- Trzymaj się.
- A co ja robię?!
Dam sobie rękę uciąć, że właśnie przewróciła oczami.
- No już, dawaj. Odpal. - szeptałem pod nosem jak gdyby motor miał mnie usłyszeć.
Kiedy silniki pojazdów zaczęły cichnąć jak najmocniej przycisnąłem gaz i ruszyliśmy tak gwałtownie, że nawet ja się tego nie spodziewałem. Głowa Cassie lekko obiła się o moje plecy.
Pościg się rozpoczął, nie mogłem już zwolnić, musiałem jechać tak szybko jak tylko mogłem. Na szczęście po kilkunastu minutach szaleńczego pędu moim oczom ukazał się lasek. Nie był duży, ani gęsty, ale samochody z pewnością do niego nie wjadą, a jeśli będziemy mieli szczęście nie znajdziemy tam żadnego bagna.
Wjechałem pomiędzy drzewa i zacząłem pędzić przed siebie.

***

- Nigdy więcej z tobą nie jeżdżę. - oświadczyła Cassie zsiadając z motoru.
- Chyba nie będziesz miała innego wyjścia.
- Czemu?
- Bo dopuki nie dojedziemy do jakiegoś miasta nie skontaktujemy się z chłopakami.
- Że co?!
- No chyba, że masz czym naładować telefon.
- Jasne, że... - zaczęła szukać czegoś w swojej torbie - Mam... - wydobyła z niej powerbakna - Albo i nie. Rozładowany.
- Mówiłem.
Usiadłem na trawie opierając się o pień jakiegoś drzewa.
- Myślisz, że nas tu nie znajdą?
- Mam taką nadzieję, ale po co mieliby nas szukać w środku lasu?
- Dzięki tobie wydaje mi się, że znaleźli by nas nawet gdybyśmy zakopali się na pustyni.
- Co?- zapytałem ze śmiechem.
- To co słyszysz.
- Czyli teraz to wszystko moja wina?
- Nie... Shawn, przepraszam. Zdenerwowałam się.
- Jasne.
- Mamy chociaż coś do jedzenia?
- Wzięłaś coś?
- Nie, myślałam, że ty masz.
- No to już po nas.
- Eah... - jęknęła i położyła się z rezygnacją na trawie.
Korzystając z jej nieuwagi siegnąłem po paczkę ciasteczek i otworzyłem je najciszej jak tylko potrafiłem, po czym ugryzłem aby było słychać chrupnięcie.
Natychmiast się podniosła, a gdy zlokalizowała przedmiot rzuciła się na mnie.
- Ty parszywy kłamco!
- No już, spokojnie. - śmiałem sie- Podzielę się.
Wzięła ode mnie jedno z ciasteczek i ugryzła jakby był to jej największy skarb.

- Z-zimno. - zaczęła szczękać zębami.
Bez zastanowienia zdjąłem z siebie kurtkę i przykryłem ją nią.
- A tobie nie będzie...
- Nie. Ja nie choruję. - naśladowałem jej ton głosu.
- Czyli tak się bawimy panie Mendes? - uniosła lekko brew.
- Dokładnie tak panno Viste.
Podniosłem się i nachyliłem w jej kierunku.
- Wiesz, że w lasach dochodzi do ponad połowy gwałtów? - zapytałem nagle.
- Spróbujesz mnie dotknąć.
- To co mi zrobisz?
- Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę.
Przysunąłem swoją twarz jeszcze bliżej jej.
- Nawet nie próbuj.
Dotknąłem jej policzka swoim nosem.
- Mówiłam, że masz mnie nie dotykać.
- Chyba nie usłyszałem.
W tym momencie zaczynała być zła. Uwielbiałem się z nią droczyć więc bez żadnego ostrzeżenia zacząłem jeździć nosem po jej szyi, a następnie składać na niej lekkie pocałunki.
Dziewczyna w dalszym ciągu siedziała w bezruchu.
- Twój chłopak byłby zły. - szepnąłem.
- Więc przestań.
- No coś ty, nie odbieraj Panu Blakowi możliwości zmiażdżenia mojej twarzy.
- Shawn, zostaw mnie.
Kiedy to nie podziałało powtórzyła głośniej, a kolejnym razem odepchnęła mnie.
- Co ty odpierdalasz?! Najpierw mówisz, że nie będziesz wchodził w mój związek, a potem robisz coś takiego?!
- Dobrze wiemy, że...
- Nie. Zostaw mnie.
- Na pewno?
- Na pew... - Nie skończyła bo lekko musnąłem jej usta.
Czekałem na to cały rok, brakowało mi tego.
Oparłem się o jej czoło, a ona ku mojemu zdziwieniu oddała gest ponownie łącząc nasze usta.
- A nie mówiłem?
- Pieprz się. - odepchnęła mnie.
Otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale była szybsza.
- Nawet nie próbuj.
- Kiedy zaczęłaś być taka niemiła?
- Kiedy jakiś pacan...
- Dobra, już znam historię. Mówiłem, że chcę to naprawić.
- Jak na razie tylko wszystko pogarszasz.
- Wiem.
Przez resztę wieczoru nie odzywaliśmy się do siebie. Nie chciałem pogarszać naszej sytuacji, ale kompletnie nie wiedziałem gdzie jesteśmy. Może i środek lasu był dobrą kryjówką, ale na pewno nie idealnym miejscem do spania, a poza tym jeśli chłopaki jechali tą samą drogą co nasi oprawcy to bardzo prawdopodobne jest, że zostali złapani.

No dobra. Pragnę wytłumaczyć iż w następnym rozdziale Cassie nieco się uspokoi oraz rozjaśni się pewna sprawa.
I teraz uwaga. Jest to ostatnia część dzisiejszego maratonu, zobaczymy się dopiero w poniedziałek. Myślałam, że uda mi się napisać więcej ale zmęczenie wzięło górę.
Więc teraz mam do was jeszcze małe pytanko. Chcielibyście malutki Q&A z postaciami? Jeśli tak to piszcie, a ja zrobię oddzielny rozdział gdzie będziecie zadawać pytania.
Hope you enjoy

If you're honest this time | Shawn Mendes Where stories live. Discover now