III

2.9K 205 13
                                    

zazwyczaj gdy gdzieś się spieszymy, podróż samochodem bądź innym środkiem komunikacji wydaje się nie mieć końca.

natomiast gdy zwlekamy przykładowo z odwiedzinami u rodziny i marzymy o tym, by podróż trwała jak najdłużej – nagle trwa moment.

cóż za ironia losu, prawda?

w takiej sytuacji znajdował się właśnie nasz główny bohater.

Han zdążył pogodzić się ze świadomością, że nie ma wyjścia i musi w końcu wyjść do ludzi, jednak nie chciał, by doszło do tego tak szybko.

jako, iż była wczesna pora, to był pewny, że na ulicach będą kilku kilometrowe korki, jednak możecie się jedynie domyślać co zauważył na ulicach.

tak, pustki.

w jego dzielnicy było zawsze spokojnie, dlatego taki widok akurat go nie zdziwił, jednak widząc takie pustki blisko centrum miasta, był wręcz przekonany, że cały świat go nienawidzi i to wszystko dzieje się specjalnie.

gdy kilka dni wcześniej przeglądał informacje o swojej nowej szkole, w tym oczywiście jaka była odległość między nią a jego domem, to przewidywana podróż powinna trwać mniej więcej 15 minut.

natomiast jego podróż trwała niecałe 10 minut, – choć z jego punktu widzenia trwała około minutę – dlatego gdy znalazł się tak szybko pod ogromnym budynkiem, jego żołądek rozpoczął robienie fikołków.

– wszystko dobrze, Jisungie? – spytała zmartwiona blondynka, zauważając u chłopca niepokojące zachowanie.

rudzielec jednak kiwnął jedynie głową i z całych sił starał się powstrzymać przed ukazaniem grymasu bólu.

– może jednak powinieneś wziąć leki na uspokojenie? – kolejne ciche pytanie padło z ust kobiety, a nastolatek momentalnie zamarł.

– nie chce się niczym faszerować.

– ale..

– nie chce i tyle – przerwał jej podniesionym głosem i odwrócił wzrok w przeciwną stronę.

nienawidził tabletek odkąd tylko pamiętał, miał z nimi zbyt wiele bolesnych wspomnień.

jednak czas na wspominanie znajdziemy kiedy indziej.

– jeśli chcesz, to możemy jutro spróbować – powiedziała po dłuższej ciszy blondynka i już była gotowa odpalić ponownie silnik w aucie, jednak przerwała jej w tym dłoń, która zabrała kluczyki.

– chodźmy.

my squirrel | minsungWhere stories live. Discover now