14.

45 3 1
                                    

       Dlaczego gdy za każdym razem coś postanowi to świat i okropne przeznaczenie z niego drwi? Fatum prześladuje go na każdym kroku burząc wszystkie plany czy jego przemyślaną, świetlistą a przede wszytkim uporządkowaną przyszłość.
     Zapiął ostatnie guziczki w błękitnej koszuli, którą dostał od matki rok temu na urodziny.  Przejrzał się w lustrze , no nie wyglądał źle.  Choć tak szczerze bardziej jak korpo szczurek w garniaku a nie jak uczeń ostatniej klasy.  Na szczęście koszula pasowała mu do całości więc przygładził jeszcze trochę włosy żelem  i stwierdził że jest nawet dobrze. Nie żeby mu zależało by wyglądać dobrze dla najbardziej irytującej dziewczyny jaką spotkał w życiu. 
        Tym co było gwoździem do trumny w jego nędznej sytuacji byli rodzice.
- No. Ojcowska krew! Taka ładna dziewczyna ci się trafiła!
 
         Pan Park od 10 minut dumny jak paw z pierwszej randki syna ( pierwszej o której wie) i poznaniem "pierwszej dziewczyny" syna klepał boleśnie bruneta po plecach z ogromnym uśmiechem na twarzy rzucając co chwila "Moja krew!". Pani Park zaś siedziała na beżowej kanapie z Ha Rin popijając owocową herbatkę z filiżanek z rodzinnej zastawy po babci. Co za marnotrawstwo rodzinnej pamiątki.  Żmija odstrzeliła się jak jeszcze nigdy. Króciutka czarna sukienka ledwo zasłaniająca tyłek,  nie pomagała w tym nawet dżinsowa kurtka nałożona na ramiona. Aż żałował, że jego rodzina nie jest bardziej konserwatywna i nie wyrzuciła jej polecając duszę dziewczyny Temu Panu na górze. Spojrzał na zegarek, choć tak naprawdę nosił go tylko i jedynie dla dopełnienia wyglądu.

- Powinniśmy się już zbierać . - rzucił zdenerwowany przegryzając wargę, chcąć zakończyć już tą farsę. 

- Ale twoja mama powiedziała, że pokaże mi wasz rodzinny album. Nie mogę tego przegapić!   

       Blondynka zatrzepotała rzęsami, przymilając się do matki chłopaka, po czym upiła łyk z białej filiżanki w różyczki i odstwiła na spodeczek w równie brzydkie, zdaniem Jinyounga,  kwiatki. 

- Mów mi po imieniu kochanie. - starsza kobieta zaśmiała się zadowolona. Po czym klasnęła w dłonie pokazując, że wpadła na świetny pomysł. - Albo mów mi: "Mamo". 

       Tego Park już nie mógł zdzierżyć. Uśmiechnął się nad wyraz sztucznie, choć przez buzujące w nim emocje obrzydzenia bardziej wyglądało to na grymas. Zanim Ha Rin zdążyła cokolwiek odpowiedzieć na to, złapał ją za chudy nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi. Przecież nie będzie pozwalał na to, żeby już całkiem się wkupiła w łaski jego rodziny, nie żeby już sie jej to nie udało..  Ale prowadzenie tego beznadziejnego spektaklu i tak trwało już zdecydowanie zbyt długo niż powinno. Szczególnie, ze przecież nawet jej nie lubił. Była zwykłą szantażystką, która wymusiła na nim jakąś głupią randkę a teraz jego rodzice w swoich durnowatych przekonaniach już pewnie ustalali listę gości na ich ślub. 

   - Naprawdę musimy już iść bo przepadnie nam rezerwacje w restauracji. 

      Oczywiście, że takiej nie było. Nawet nie wiedział czy ten lokal można nazwać restauracją. Młody Park nie widział żadnego sensu by na fikcyjną randkę z laską, której nie cierpi rezerwować miejsce w jakiejś drogiej restauracji. Dlatego wybrał miejsce gdzie jest tanio. I stosunkowo mało ludzi przez co nawet nie zadawał sobie trudu z rezerwacją. Ilość osób tam chodząca była raczej niska ze względu na średnią jakość dań. Po prostu jedynym plusem tego miejsca były tanie potrawy dzięki czemu wiedział, że dzisiejszego popołudnia jego portfel bardzo nie ucierpi.

       Wsiedli razem do autobusu. To była taka mała złośliwość, na którą sobie dzisiaj pozwolił. Wczoraj okłamał nastolatkę, że nie ma prawa jazdy więc nie ma żadnej absolutnie opcji, by podjechał pod jej dom samochodem. Co prawda dziewczyna zwęszyła tu okazję do poznania rodziców Parka, ale lepsze to niż siedzenie sam na sam z nią w małej przestrzeni. 

🕳🕳🕳

- No i wiesz, że ona kupiła tą sukienkę? A ja jej mówiłam, ze wygląda jak jakieś rzygi i jest totalnie nie modna ale mnie nie posłuchała ! Tylko się ośmieszyła i nie zamierzam się z nią nigdzie... 

      Od dwóch godzin maltretował widelcem zimnego już kurczaka w warzywach. I tak było to zdecydowanie lepszą rozrywką niż słuchanie o tych wszystkich kieckach, paznokciach i reszcie dziewczyńskich, kompletnie nie interesujących go tematów. Kiwał tylko co jakiś czas głową , nie specjalnie siląc się na to by udawać, że słucha tlenionej dziewczyny. 

       Upił łyk wody i odpiął górny guziczek w koszuli, gdyż w lokalu było naprawdę ciepło. Gorące powietrze przedostawało się z kuchni a wszystkie okna były zamknięte. Dziewczyna rozmazała się pod okiem, ale nie zamierzał jej o tym mówić. Jeszcze by poprawiała przez godzinę w toalecie makijaż i musiałby spędzić tutaj dodatkowy czas, jeszcze bardziej marnując w tym miejscu swoje życie. 

        Rozejrzał sie po sali aż jego wzrok napotkał przenikliwe spojrzenie innego chłopaka siedzącego samotnie dwa stoliki dalej, który patrzył na niego z iskierkami w oczach . 

No nie.

    Younjae z uśmiechem od ucha do ucha ukazującym jego białe ząbki puścił mu najpierw oczko a potem uniósł kciuk do góry z niemymi słowami na jego wargach "uratuje cię". Zanim jednak wykonał zapewne swój dziwaczny plan najpierw cicho zaśmiał się z trudnego położenia przyjaciela , nie zapominając o tym, bu uwiecznić jego porażkę na zdjęciach. Bardzo wielu zdjęciach. Upokorzony Jinyoung zacisnął tylko mocniej usta w cienką linię, wsadził sobie kawałek zimego kurczaka do ust i odwrócił wzrok w stronę okna. Mały dupek. Jeszcze się na nim zemści. Tylko niech natrafi sie okazja. 







________________________________

Publikuję dzisiaj drugi raz. Po raz pierwszy przeżyłam stratę rozdziału. Boli bardzo </3

Kim jesteś? Where stories live. Discover now