39.Dar

244 25 13
                                    

Zamrugałam. Poraziło mnie jasne światło, ale nie chciałam zrezygnować ze sprawdzenia, gdzie jestem. Było to dla mnie priorytetem.

Słyszałam obok siebie jakieś przytłumione głosy, ale nie byłam w stanie rozpoznać żadnego z nich, ani też wychwycić wypowiadanych przez nie słów. Skupiłam się maksymalnie na wytężeniu słuchu. A także wzroku. Znów zamrugałam.

- Ginny - usłyszałam tuż przy uchu ciepły głos. Zorientowałam się, że ta osoba trzyma mnie też za rękę. A po chwili uświadomiłam sobie, że znam tego kogoś.

- Hermiona - wyszeptałam, otwierając ostatecznie oczy.

Zobaczyłam jej bladą twarz, podkrążone oczy i roztrzepane włosy. Na policzku miała kilka zadraśnięć. Ogarnął mnie spokój i radość. A więc żyłam! Szybko jednak straciłam cały dobry humor, gdy przypomniałam sobie, co zrobił Draco. O tym, że chciał mnie zabić. I o tym, że chciał zabić moje dziecko.

Tknięta nagłą myślą, spojrzałam w dół, na swój brzuch.

- Z dzieckiem jeszcze w porządku - powiedziała szybko Hermiona, przytrzymując mnie, kiedy chciałam się podnieść.

Zobaczyłam nad sobą biały sufit. Pomieszczenie, w którym byłam, dziwnie pachniało. Znałam ten zapach, ale nie mogłam dokładnie przypomnieć sobie skąd.
I wtedy ogarnął mnie strach.

- Co to znaczy: jeszcze? - spytałam w panice.

Dziecku mogło coś grozić. Mogło mu się coś stać. Nie mogłam na to pozwolić! Musiałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby je uratować!

- Nie denerwuj się - powiedziała uspokajająco Hermiona, gładząc mnie po głowie. - Wszystko będzie dobrze.

- Co się dzieje? - chciałam wiedzieć. Nie mogłam uleżeć spokojnie. Rozejrzałam się na boki. Już wiedziałam, gdzie jestem. Byłam w sali szpitalnej.

- Ciii - powiedziała Hermiona, przytrzymując moją głowę. - Uspokój się, to wszystko ci powiem.

Chcąc nie chcąc znieruchomiałam i utkwiłam w niej badawczy wzrok. Zorientowałam się, że szczypią mnie wnętrza dłoni i przypomniałam sobie, jak wbiłam w nie paznokcie.

- Dobrze.

Hermiona mówiła do mnie bardzo spokojnym, monotonnym głosem. Odniosłam wrażenie, że po prostu nie chce mnie w jakiś sposób zdenerwować czy przestraszyć. Ale niby dlaczego miałaby to zrobić?

- Słuchaj, Ginny, są jakieś komplikacje, więc im szybciej urodzisz, tym lepiej - powiedziała tym samym, spokojnym tonem.

Jednak mimo tego spanikowałam. Jak to? Już? Nie czułam się na to gotowa, ani odrobinę. A przecież powinnam! Zresztą jeśli coś groziło dziecku, to powinnam po prostu zrobić wszystko, żeby je uratować. Nie czułam się dumna ze swojej reakcji. Nie tak powinna myśleć przyszła matka... prawda?

Hermiona chyba wyczytała wszystko z mojej twarzy.

- Spokojnie, będzie dobrze, zobaczysz - powiedziała. - Czekaliśmy tylko, aż odzyskasz przytomność. Wiem, że jesteś zmęczona.

Popatrzyła na mnie współczującym wzrokiem, a ja poczułam, że fizycznie nie dam sobie rady. Byłam padnięta, chciałam tylko spać...

- Po prostu... znajdź w sobie siłę - ciągnęła, gładząc mnie uspokajająco po włosach. - To jest najważniejsze.

Poczułam łzy zbierające się w moich oczach, ale kiwnęłam głową. Wiedziałam, że czeka mnie nadludzki wysiłek, ale nie mogłam się poddać. Tu chodziło o moje dziecko, o małą istotkę, którą pokochałam niemal od samego początku jej istnienia. I tylko to potrafiło mnie oderwać od rozmyślań o jej ojcu, który chciał nas zniszczyć.

You are the only one |DRINNY| Where stories live. Discover now