12. Ucieczka

518 38 14
                                    

Z mamą nie poszło źle. Było trochę krzyków, płaczu, uścisków. Nie będę się nad tym specjalnie rozwodzić.

Ważne jest to, że mam nadal dach nad głową, no i mam dokąd wrócić w przyszłym miesiącu. A także gdzie wychować dziecko. Tak nagle wszystko stało się o wiele prostsze. Tak po prostu.

Mama zobowiązała się, że powie tacie. Wyobrażała sobie, jak bardzo jest to dla mnie niekomfortowe. Poza tym była na mnie trochę zła, że nie powiedziałam jej od razu, ale też wpadła w poczucie winy, kiedy wyznałam jej, jak bardzo bałam się jej reakcji.

Zalała się łzami i stwierdziła, że jest złą matką, skoro tak się jej obawiałam, i nie pomogło moje zdanie, że jest wspaniała. Za to porządny ochrzan dostało mi się za robienie pewnych rzeczy w nieodpowiednim wieku, zostałam odcięta od kieszonkowych aż do lata, ale ogólnie było całkiem nieźle. No bo hej, mogło być gorzej!

Ach, no i zapomniałabym o najważniejszym. Moja największa życiowa kara - muszę powiadomić każdego z braci. Koszmar czas zacząć! Ale na szczęście nie dostałam terminu odtąd dotąd, kiedy mam im powiedzieć, więc zdecydowałam się na błyskawiczną ucieczkę z domu, żeby spotkać się z Nickiem.

Droga jakoś szybko mi upłynęła, szybciej niż zwykle. A może po prostu szybciej szłam? W każdym razie na miejscu byłam przed czasem, zdecydowałam się więc na przechadzkę po parku. Nie był duży, ale za to przepiękny. Pełno zieleni, staw z kaczkami i łabędziami, drewniane ławki o pięknych, zdobionych oparciach.

Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim wzorem, na ogół parkowe ławki są takie bardziej... zwyczajne. Spacerując tak po wysypanej kamyczkami dróżce, straciłam zupełnie poczucie czasu.

Wróciłam do rzeczywistości dopiero wtedy, kiedy ktoś wyszeptał do mojego ucha przywitanie. Instynktownie podskoczyłam z krzykiem, a Nick wybuchnął wariackim śmiechem. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.

- I to cię bawi? Chcesz, żebym dostała zawału?

- Żebyś tylko widziała swoją minę - wykrztusił, poważniejąc, ale już po chwili znów śmiał się wniebogłosy.
Nie wytrzymałam z kamienną twarzą. Śmiech Nicka był zaraźliwy, więc już po chwili śmiałam się razem z nim. Przestaliśmy, kiedy zorientowaliśmy się, że ludzie dziwnie na nas patrzą, i umknęliśmy na którąś z ławek osłoniętych gałęziami ogromnej wierzby płaczącej.

Czas spędzony z Nickiem nie był czasem straconym. Nie, na pewno nie. Z nim było kupę śmiechu, potrafił zażartować ze wszystkiego, w dodatku w taki sposób, że wszystko stawało się prostsze. Ponadto był bardzo dobrym słuchaczem. Z niewyjaśnionych powodów budził moje zaufanie.

Zanim się zorientowałam, już opowiedziałam mu o swoim małym problemie, ze wszystkimi szczegółami, od początku do końca. Zataiłam tylko, do jakiej szkoły chodzę.

- Masz bardzo wyrozumiałego dyrektora - stwierdził, zadumany. - Pewnie jest stary i bardzo mądry, a na dodatek zdobył sobie szacunek wśród uczniów, czyż nie? - spojrzał na mnie znacząco.

To była jedna z chwil, kiedy zastanawiałam się, czy on nie wie przypadkiem, kim ja jestem. Ale zawsze, kiedy miałam takie wrażenie, robił lub mówił coś, co zupełnie zbijało mnie z tropu.

- U mnie w szkole też była taka dziewczyna, tyle że dyrektorem był młody gbur, który bez skrupułów ją wywalił.

- A nie powinno być na odwrót? - zastanawiałam się. - To chyba młodsi powinni być bardziej tolerancyjni, prawda? Bardziej zbliżeni naszym czasom. A tu taka niespodzianka!

- Może po prostu twój dyrektor dużo już w życiu przeżył i nic nie jest w stanie go zaskoczyć?

Tak, z nim wszystko było prostsze. Takie wytłumaczenie w zupełności mi wystarczyło, a ponadto zaczęłam się głowić, dlaczego wcześniej na nie nie wpadłam. Odpowiedź była prosta - nie miałam takiego daru do rozgryzania ludzi, jak Nick, który już po niedługim czasie oświadczył:

You are the only one |DRINNY| Where stories live. Discover now