33.Kameralne spotkanie

298 22 6
                                    

Wpatrywałam się bez namysłu w drzwi i nie mogłam uwierzyć w to, czego właśnie byłam świadkiem. Draco. Kim tak właściwie był Draco? Czy ja go w ogóle poznałam?

Nie powinnam chyba wyciągać wniosków na podstawie tego, jak zareagował na Nicka. Wiedziałam przecież, że za sobą nie przepadają. W sumie dziwiłam się, dlaczego jeszcze żadnego z nich nie spytałam o ich wzajemne relacje. Czemu tak właściwie nie lubią siebie nawzajem. To musiało być coś ważnego, przecież nie znienawidziliby siebie od tak, prawda?

Usta mi drżały, a obraz skakał przed oczami, bo były pełne łez. I wiedziałam, że najbardziej boli mnie to, że uwierzyłam, że zaufałam.
Już nie wiedziałam, czy mogę ufać. Ale nie zamierzałam nic z tym robić. Do narodzin dziecka miałam jeszcze czas. A potem... postanowiłam, że jeszcze zobaczę.

* * *

- Powiesz mi wreszcie, o co chodzi?

Odwróciłam wzrok od Hermiony i przyjrzałam się uważnie książce spoczywającej na moich kolanach. W uszach mi szumiało, a krew w żyłach krążyła szybciej niż zwykle. Dziwiłam się, że twarz mi nie płonie, ale to może kwestia przyzwyczajenia do dziwacznych sytuacji przez ostatnie kilka miesięcy.

- Trzymasz książkę do góry nogami - zirytowała się Hermiona.

Ze stoickim spokojem odwróciłam ją tak, jak leżeć powinna, nie podnosząc wzroku.

- Pokłóciliście się? - drążyła. - No wiesz. Ty i Malfoy?

Zmrużyłam oczy, ale nie odpowiedziałam. Spróbowałam skupić się na książce, ale ignorowanie Hermiony było niezwykle trudne. W rezultacie docierały do mnie pojedyncze, zupełnie wyrwane z kontekstu słowa. Po kilku minutach miałam już dość czytania w kółko tego samego fragmentu tekstu.
Westchnęłam, ale nie podniosłam głowy.

- Tak jakby - mruknęłam w końcu.
Hermiona, zadowolona, że zaczynam z nią współpracować, przysiadła obok mnie.

- No? - zachęciła. - Więc o co chodzi?
Wywróciłam oczami i stwierdziłam, że już nic więcej jej nie powiem. Niestety, nie dała mi spokoju.

- Powiedz tylko, że coś ci zrobił, to... Argh, rozszarpię go.

- Nie byłabyś do tego zdolna – stwierdziłam, przypominając sobie jej minę, kiedy Draco wszedł wściekły do pokoju.

Wzruszyła ramionami.

- Raz już kiedyś uderzyłam go w tę jego śliczną buźkę. Satysfakcja na wiele lat, ale już mnie ręce świerzbią...

Złapałam się za gardło i zainscenizowałam własną śmierć. Hermiona, niestety, tylko się roześmiała. No cóż, skoro nie próbowała ratować umierającej, to słaba z niej pocieszycielka.

* * *

- Ginny, siostrzyczko nasza kochana, ponoć pokłóciłaś się ze swoim kochanym panem M.! – wykrzyknął Fred, który przyszedł mnie odwiedzić razem z Georgem.

- Widzę, że bardzo was to martwi – zauważyłam smętnie. – A jeśli przyszliście tu tylko po to, żeby mi to oznajmić, to możecie już sobie iść.

Nie byłam zupełnie w nastroju na te ich wygłupy, zwłaszcza, że cisza między mną i Draco przeciągała się z dnia na dzień. Miałam już tego dość, ale wychodziłam z założenia, że to jego sprawa. Ja nie zamierzałam wyciągać ręki na zgodę.

Na twarzach Freda i George'a pojawił się identyczny grymas.

- No wiesz, my tu z dobrego serca przychodzimy, żeby cię wspomóc w biedzie, a ty tak nam się odwdzięczasz...

You are the only one |DRINNY| Where stories live. Discover now