17.Pożegnanie

463 36 5
                                    

Egzaminy. Całe mnóstwo egzaminów. Specjalnie dla mnie zostały ułożone trochę inaczej, niż normalnie.

Ze zdawaniem mieściłam się w tydzień, a nie w dwa. Poza tym egzaminy były połączone, teoria i praktyka razem, w sumie zabierając mniej czasu niż normalnie.

Niektórzy, jak McGonagall czy Sprout, troszkę mi popuścili i egzaminy były łatwiejsze. Niestety nie każdy wykazał się taką wspaniałomyślnością.

Egzamin u Snape'a należał do najtrudniejszych. Dał mi do przyrządzenia prawdopodobnie najgorszy eliksir, jaki był w podręczniku, a widząc na pergaminie kilkadziesiąt niesamowicie trudnych pytań, czułam, jak w mojej głowie wszystko się plącze. Dlaczego egzaminował mnie Snape? Przecież miałam lekcje ze Slughornem!

Mieliśmy dwóch mistrzów eliksirów w Hogwarcie w tym roku. Snape był dla bardziej zaawansowanej grupy, Slughorn dla tych przeciętnych. Nie byłam specjalnie dobra z eliksirów, więc wylądowałam w tej drugiej grupie. Nie miałam pojęcia, skąd ten Snape.

Demelza bardzo wspierała mnie w tym ciężkim tygodniu, tak jak i Colin. Siedzieli ze mną wieczorami, pomagając powtarzać potrzebne na następny dzień wiadomości.

Za to mój kochany braciszek, Ronald, doprowadzał mnie do łez samym swoim spojrzeniem w moją stronę, przepełnionym wściekłością i bezradnością. Nawet do mnie nie podszedł. Nawet nie zamienił ze mną słowa. Omiatał każdego chłopaka, z którym rozmawiałam, podejrzliwym spojrzeniem, aż spłoszona ofiara umykała i więcej ze mną nie rozmawiała.

Z wyjątkiem Malfoya. Nie był na tyle głupi, żeby podchodzić do mnie przy świadkach. Zresztą nadal stosowałam swoją metodę otaczania się ludźmi, bo jego towarzystwo bardzo mnie denerwowało. Nie rozumiałam, co tak nagle wpłynęło na zmianę jego poglądów. Poza tym nie należy zapominać, że nadal jestem zdrajczynią krwi. Małą, brudną Weasley, jak to nie raz się o mnie wyrażał. Gówniarą. Co więc się zmieniło? Jego nastawienie do życia? Poglądy?

Szczerze: nie sądzę. Musiał mieć w tym wszystkim jakiś interes, inaczej raczej by się nie przejmował. Kolejna zagadka do rozwiązania.

Mimo moich sprzecznych myśli na jego temat, szukałam go wzrokiem. Co z tego, że jego towarzystwo mnie denerwowało? Przy nim czułam się... bezpieczniej. Z jego wszystkich reakcji wywnioskowałam, że zależy mu na dobru dziecka, więc jeśli cokolwiek byłoby nie tak, na przykład ktoś chciałby zrobić mi krzywdę, ruszyłby mi na pomoc.

Nie mogłam być stuprocentowo pewna i nie zamierzałam tego testować, ale tak po prostu czułam. Mimo wszystko.

W końcu nadszedł piątkowy wieczór. Egzaminy były już tylko niemiłym wspomnieniem. Następnego dnia miałam wrócić do domu. To powinno wyglądać tak, że spakuję się, pójdę spać, rano obudzę się, zjem śniadanie, a później zniknę w kominku Dumbledore'a. Dlaczego nigdy nic nie układa się tak, jak bym chciała?

Pierwszym niezliczonym punktem było moje pakowanie się. Demelza chwyciła mnie pod ramię, mówiąc:
- Daj sobie spokój, spakujesz się jutro, wychodzimy.

- Dokąd? – spytałam zdziwiona. Nie miałam zamiaru ruszać się gdziekolwiek tego wieczoru.

- Zrobimy sobie rundkę po zamku i okolicach. Przecież to twój ostatni wieczór tutaj.

Chciałam zaprzeczyć, powiedzieć, że przecież wrócę tu za rok, ale Demelza nie dopuściła mnie do słowa.

- Nie możesz być stuprocentowo pewna, że jeszcze tu wrócisz. Może urlop od nauki tak ci się spodoba, że nie będziesz chciała go przerywać?

Bluzka, którą właśnie usiłowałam złożyć, wypadła mi z ręki. Zdziwiło mnie jej rozumowanie. Kochałam Hogwart, jego korytarze, klasy, kuchnię i Wielką Salę. Błonia, ogromne jezioro, a nawet wielką kałamarnicę. Dlaczego miałabym nie chcieć tu wrócić? Nie, nie byłam w stanie tego zrozumieć. Demelza pośpieszyła z wyjaśnieniami.

You are the only one |DRINNY| Where stories live. Discover now