25.Dylemat

402 27 13
                                    

Kolejny dzień zaczął się od zupełnie innej strony. Tym razem to ja byłam ofiarą budzenia. I bynajmniej nie przez mojego współlokatora.

- Jest dziesiąta siedemnaście, a mamy dzisiaj tyle do zrobienia. No wstawaj, Nick i Carl już sobie poszli i zostałyśmy same, nudzi mi się!

Z westchnieniem otworzyłam oczy, co moja oprawczyni powitała z radością.

- No nareszcie! - wykrzyknęła i od razu przystąpiła do wymieniania po kolei, co też będziemy dzisiejszego dnia robić. - Najpierw zjesz śniadanie, śpiochu, a później wybieramy się na zakupy do magicznego Paryża. No i jeszcze nie pokazałaś mi się w tej swojej sukni. Trzeba też się zastanowić, jaką ci jutro zrobić fryzurę. Ach, tak mało czasu!

W międzyczasie udało mi się wyczołgać spod kołdry. Angelique, usatysfakcjonowana moim powolnym, aczkolwiek działaniem, podskoczyła do mojej szafy.

- To gdzie ta suknia? - spytała, przeszukując półki. Nie znalazła jej jednak i spojrzała na mnie z wyrzutem.

Wiedziałam doskonale, gdzie jest. Nie chciałam na nią patrzeć, więc zawinęłam ją w ręcznik i schowałam w najodleglejszy róg dolnej szuflady w komodzie.

Jęknęłam na myśl, że żeby się do niej dostać, będę musiała wyjąć całą zawartość szuflady.

- Zaraz, zaraz - mruknęłam, wstając z łóżka i podchodząc do komody.
Zgodnie z przewidywaniami musiałam dokopać się do ręcznika przez gąszcz rzeczy. Angelique przyglądała się temu z niezadowoloną miną.

- Suknia powinna wisieć na wieszaku - stwierdziła. - Zaraz osobiście się tym zajmę. Oczywiście najpierw zobaczę, jak na tobie leży.

W końcu wyciągnęłam z szuflady ręcznik i rozłożyłam go, a na podłogę wyleciała pognieciona suknia. Angelique załamała ręce.

- Tragedia. Trzeba się nią zająć.
Podczas gdy układałam rzeczy w szufladzie, porwała suknię z podłogi i zawiesiła na jednym z wieszaków, który wyciągnęła z szafy. Następnie powiesiła ją na drzwiach szafy i zaczęła przyglądać się jej z przekrzywioną głową. Nie patrzyłam na kreację. Właściwie to miałam zamiar kupić nową. Nie chciałam chodzić w „prezencie" od Malfoya. Co on w ogóle tym chciał osiągnąć? Może miałam mu dziękować na kolanach, że zrobił wspaniały uczynek?

Niedoczekanie.

Zatrzasnęłam szufladę i, mrucząc niezbyt zrozumiałe słowa, wyszłam z pokoju, zostawiając Angelique sam na sam z suknią. Zamknęłam się w łazience i napuściłam wody do wanny. Rozłożyłam się w niej wygodnie, starając się nie myśleć o niczym. Podziwiałam bańki mydlane, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

- Ginny, musisz przymierzyć suknię!
Zanurzyłam się całkowicie w wodzie na znak protestu, robiąc przy okazji sporo chlupotu.

Było to najprzyjemniejsze wyjście, przede wszystkim dlatego, że nie słyszałam już Angelique. Jedynym minusem było to, że w końcu zabrakło mi powietrza. Wynurzyłam się z wody i zorientowałam w sytuacji.

Angie nadal stała pod drzwiami, widziałam ją niewyraźnie przez małą, deformującą ją szybkę. Wywróciłam oczami i sięgnęłam po szampon.

Odezwała się ponownie, gdy miałam już włosy całe w pianie.

- Pospiesz się, nie mamy całego dnia!

Po obiedzie wybieraliśmy się do Cornélie, żeby ostatecznie pomóc jej w przygotowaniach do ślubu. Ja miałam tylko siedzieć na krześle i patrzeć, co wszyscy robią, a reszta miała dekorować salę-namiot i dobierać ostatecznie muzykę. W tym ostatnim mogłam akurat pomóc.

You are the only one |DRINNY| Where stories live. Discover now