Rozdział 22

15.5K 627 44
                                    

Rozdział krótki ale dodaję, bo wczoraj miałam okazję być na najlepszym koncercie, na jakim kiedykolwiek byłam i jestem naładowana pozytywna energią ❤

☆☆☆☆

Wstając rano zaskakuje mnie gotowe śniadanie i Ophelia krzątająca się po kuchni. Dziewczyna wesoło podśpiewuje gotując coś na kuchence. Odwraca się w momencie, gdy mam zamiar się przywitać. Zaprasza mnie do stołu i nakłada jedzenie na talerz, a mi aż burczy w brzuchu. Wszystko wygląda tak smakowicie. Chwalę talent kulinarny dziewczyny, a ona mówi, potrafi lepsze robić lepsze rzeczy.

- Może mogłabym ci w czymś pomóc? - pytam. - Nie chcę tylko siedzieć i nic nie robić, gdy ty zaoferowałaś mi dach nad głową i jedzenie.

- To miłe z twojej strony ale akurat dziś mam wolne w pracy.

- Swoją drogą... znasz jakiś hotel w pobliżu, gdzieś gdzie mogłabym się zatrzymać? - nie chcę cały czas siedzieć im na głowie, a co gorsza sprowadzić do nich Nicolaia.

- Zostań u nas tak długo jak zechcesz. Mamy mało gości, więc jesteś miłą odmianą. Chcesz poznać Apollo? - pyta i zakłada kurtkę.

- Jasne - mówię zmieszana i podążam za jej śladami.

Apollo okazuje się koniem Ophelii, który ma już swoje lata. Dziewczyna mówi, że jego zdrowie tylko się pogarsza i nie wie, kiedy nastąpi koniec, a weterynarze nie dają wielkich nadziei. Dostała go od rodziców na urodziny.

- Był czas, gdy całe to miejsce tętniło życiem. Mieliśmy dużą stadninę koni, jednak po śmierci rodziców wszystko podupadło. Musiałam posprzedawać zwierzęta ale Apolla nie potrafiłam. Egdar mi pomógł. Wprowadził się tutaj i załatwił mi pracę w stadninie obok. To tam poszła większość koni, które sprzedałam. Dzięki tej pracy mogę się z nimi widywać. To dużo dla mnie znaczy - mówi ze smutkiem i czesze konia. - Przepraszam, że opowiadam ci niemal całą historię mojego życia ale nie mam tu żadnej przyjaciółki, ani nikogo bliskiego, oprócz wujka.

- Nie musisz przepraszać. Ja jestem raczej zamknięta w sobie ale do ciebie czuję szczerą sympatię - mówię z lekkim uśmiechem.

Nie znam jej na tyle, aby mówić o swoim życiu. Sama mówi mi o swoim, co dla mnie jest oznaką naiwności.
Dziewczyna pokazała mi cały teren wokół domu. Widoki były niesamowite, do tego świeże powietrze. Nie mogłam wyjść z podziwu. Islandia to zdecydowanie piękny kraj. Tutaj panuje całkowicie inna atmosfera niż w USA, czy Rosji. Krajobrazy zapierają dech w piersiach. Chciałabym na chwilę zatrzymać czas i odgonić od siebie problemy. Zostawić ojca, Nicolaia i zaszyć się w tym miejscu. Niestety wiem, że nie będzie mi to dane. Aristow już zapewne planuje zemstę za to, iż go zostawiłam. Zostałam oszukana i dopóki nie wyleczę mojego zbolałego serca, nie wrócę.

~~~~
Dni mijały bardzo szybko, zanim się spostrzegłam, minął już ponad tydzień. Tyle dni, a Nicolaia jak na razie nie widać na horyzoncie. Tym lepiej dla mnie. Obecnie byłam w drodze do centrum miasta. Ophelia pożyczyła mi swój samochód, więc nie musiałam jechać autobusem. Miałam zamiar kupić jakiś telefon i skontaktować się z matką i Lydią.
Wchodzę do sklepu z elektroniką i wybieram najtańszy model, płacę gotówką i wychodzę. Uważnie śledzę otoczenie i dostrzegam kiosk, idąc w jego stronę jakiś facet trącił mnie ramieniem. Zdenerwowana odwracam się marszcząc brwi i masując rękę. Powoli ogarnia mnie strach przed osobą, którę dostrzegam parę metrów ode mnie. Mężczyzna uważnie rozgląda się na boki i kogoś szuka. Podejrzewam, że wiem o kogo mu chodzi. Nie rozumiem dlaczego teraz się pojawił, miał tyle sposobności.

Zakładam kaptur i kupuję kartę do telefonu. Pech chciał, że nie założyłam peruki oraz soczewek. Moja czujność się obniżyła, a to za sprawą mieszkańców i domu, w którym obecnie pomieszkuję. Nie chcę im robić problemów. Mimo wszystko szkoda mi Ophelii, nie ma nikogo i nie potrafi się z nikim zintegrować. Ja nigdy nie miałam takiego problemu, ludzie zawsze lgnęli do mnie. Przykład - Nicolai. Wzdycham i idę żwawym krokiem do sklepu z drobiazgami. Mam nadzieję, że znajdę w nim coś, co pozwoli mi się ukryć przed niechcianym osobnikiem.
W sklepie wybrałam czarne okulary i gumkę do włosów, wolałam całkowicie przykryć ciemne pukle po kapturem. Zawsze to jakieś zabezpieczenie. Płacę i wychodzę ubrana w okulary. Moja włosy są całkowicie schowane pod kapturem, byłam zbyt nieostrożna.

Kieruję się do samochodu, kątem oka staram się ocenić, czy nie jestem już śledzona. Okulary skutecznie mi to utrudniają ale staram się cokolwiek dostrzec. Dla zmyłki wchodzę w inną ulicę i staję opierając się o budynek. Podejrzana dla mnie osoba przeszła dalej, a ja wyszłam z uliczki. Wychodząc wpadłam w męskie ramiona, okulary spadły mi z nosa, a moje oczy rozszerzyły się w szoku.

- Raymond...

Wystarczy wybaczyć Where stories live. Discover now