Rozdział 6

20.3K 720 54
                                    

Od pamiętnego incydentu w roli z Aristowem minęły cztery dni podczas, których okropnie się nudziłam. Nigdzie nie widziałam Nicolaia, podobno wyjechał w interesach. Nie jestem przyzwyczajona do leniuchowania, więc próbowałam znaleźć sobie jakieś zajęcie. Wszyscy jak na złość mnie zbywali, nawet Ruby. Często widziałam ją na korytarzu wraz z Aleksandrem. Po rumieńcach na jej policzkach widziałam, że główny ochroniarz wpadł jej w oko. Nie wnikałam w tą relację, chciałam tylko stąd wyjechać. Tata nie odbierał ode mnie telefonu, przez co miałam wrażenie, że mój pobyt tutaj nie miał polegać tylko na poznaniu matki i wypoczęciu. Prawda jest taka, że byłam więźniem, tylko nikt o tym głośno nie mówił. Chciałam zwiedzać miasto, jednak miałam surowo zabronione. Ochrona chodziła za mną krok w krok, przez co byłam coraz bardziej zirytowana. Gdy próbowałam nawiązać z kimś jakikolwiek kontakt, wszyscy odwracali głowy i nie odzywali się. Zapewne po awanturze z udziałem jednego z piesków mafiosa. Czułam się bardziej zmęczona, niż przed wyjazdem. Już wiem jak czuła się Lydia, gdy nikt nie chciał wyjawić jej prawdy o jej rodzeństwie. Mówiąc o mojej siostrze mogę dodać tylko tyle, że nie odezwała się do mnie słowem. Może to i lepiej. Niech dalej żyje w swoim cukierkowym świecie.

Schodząc na dół słyszę szum. Wszyscy są wyraźnie czymś zaaferowani. Powoli zbliżam się do źródła hałasu i na chwilę przystaję. Stoję przy ścianie, więc nikt nie jest w stanie mnie zauważyć. Powoli rozszerzam oczy w zdumieniu i przerażeniu. Nicolai poddusza jakiegoś ochroniarza. Lekko się wychylam i już wiem o co mu chodzi. To mężczyzna, który poczęstował mnie papierosem.

- Nie lubię sobie brudzić rąk, a przez ciebie niestety musze to zrobić – mówi gangster. – Nie miałeś prawa! Wyraźnie wam zabroniłem! – krzyczy.

Mężczyzna dusi się, nie może złapać powietrza. Obok stoją inni członkowie ochrony. Zaczyna się we mnie gotować. Ten facet nie zasłużył na takie traktowanie. Wchodzę do pomieszczenia niczym burza. Mój wyraz twarzy nic nie zdradza. Ludzie, którzy stali bezczynnie nagle się ożywili, zapewne mieli chęć zobaczyć widowisko. Już ja je im dostarczę.

Szarpię Aristowa za rękaw marynarki, ten niczego nieświadomy odwraca się w moim kierunku, a ja uderzam go z całej siły z pięści w twarz. Wychowałam się w gangsterskim świecie, więc umiem nie tylko się bronić, lecz także potrafię przyłożyć jeśli trzeba.
Wszyscy milkną i mam wrażenie, iż całe powietrze z pomieszczenia gdzieś uleciało. Spoglądam na Nicolaia, który trzyma się za policzek i patrzy w jednym kierunku. Jego oczy są puste.

- Weźcie tego śmiecia i zostawcie nas samych – odzywa się do swoich piesków. Wszyscy jak na komendę podrywają się i ciągną tego nieszczęśnika.

Zostajemy sami.

- Co ty robisz?! Co jest z tobą nie tak?! – krzyczę. W końcu wybuchłam, przy irytującym osobniku nie da się inaczej.

Mężczyzna gwałtownie chwyta moje dłonie i przystawia moje ciało do ściany. Słyszę jego szybszy oddech. Pochyla się nade mną całuje delikatnie w oba policzki i nachyla się do ucha.

- Nigdy więcej nie podnoś na mnie ręki – szepta i mocno ściska moje ręce. Manewruje nimi tak, że znajdują się nad moją głową i są trzymane przez jego jedną rękę. Próbuję się uwolnić, jednak jest dla mnie zbyt silny.

- Puść mnie – mówię przez zaciśnięte zęby.

- Im bardziej się stawiasz, tym bardziej mnie nakręcasz – cicho się śmieje. Ja w tym czasie zauważam, że jego policzek staje się czerwony, wręcz bordowy. Czuję ogromną satysfakcję z tego powodu. – Wszystko co robisz ma swoje konsekwencje. Przyznam, że planowałem oszpecić i okaleczyć tego niewdzięcznego kurwiarza, jednak po tym co zrobiłaś postanowiłem coś innego. Zapewne skończyłby brzydki i bez nóg ale tobie może zawdzięczać śmierć.

- Jesteś chory!

- Jeśli się nie mylę mówisz mi to już drugi raz.

- Będę to powtarzać, aż do usranej śmierci – po moich słowach opiera swoje czoło o moje i chucha mi w twarz, wolną ręką odgarnia mi kosmyki włosów z twarzy.

- Królowa lodu pokazała trochę ognia.
Zbliża swoje usta do moich,  już czuję jego oddech ale odwracam głowę w ostatnim momencie. Jestem trochę zbita z tropu, gdyż nie czuję nic, żadnego pocałunku na policzku.

- Musisz zasłużyć – mówi i oddala, śmiejąc się.

Stoję w miejscu jeszcze kilka minut dochodząc do siebie. Nie potrafię rozszyfrować tego człowieka, w dodatku przeze mnie ma zginąć niewinna osoba. Musze to jakoś odkręcić.

Szybko ruszam z miejsca. Mijam służbę i kieruję się do mojego pokoju, jednak zatrzymują mnie pokojówka.

- Pan kazał panience się przygotować i w tym celu ładnie ubrać. Mają Państwo jechać do panienki matki – zaciskam pięści i ciskam gromem w niczemu winną dziewczynę. Na mój wzrok wzdryga się i spuszcza głowę. Nic nie mówiąc opuszczam je w spokoju.

Ubieram na siebie czarny golf z długim rękawem, oraz tego samego koloru spodnie. Nie będę grała jak mi rozkaże. Mój ubiór mówi chyba sam za siebie. Zamierzam lekceważyć go na każdym kroku.

Wcale nie mam ochoty nigdzie jechać. Ostatnio dość dobrze dano mi do zrozumienia, iż nie jestem mile widziana. Nie chcę się wpychać na siłę tam, gdzie mnie nie chcą. Jednak słowo władcy jest świętością.

Po dwudziestu minutach nieszczęsnego czekania zjawia się pan ponurak. Bez słowa mierzy mnie wzrokiem i zatrzymuje się dłużej na moich piersiach. Momentalnie krzyżuje dłonie na klatce piersiowej. Nie wiem co on sobie wyobraża.

- I tak ich nie zakryjesz rękoma, są zbyt duże – mrugam zaskoczona. Co on właśnie powiedział?! Już mam go zrugać, jednak on ciągnie mnie szybko na główny korytarz. Jeden z gangsterów podaje mu płaszcz, który pomaga mi założyć. On sam również to czyni i kierujemy się do samochodu. Jego wcześniejsze słowa pozostawiam bez komentarza.

Jedziemy w ciszy. Czas zleciał mi szybko, ponieważ z zainteresowaniem podziwiałam krajobraz. Ponownie znajdujemy się przed znajomym mi domem.

Aristow puka do drzwi, otwiera Nina. Jest lekko zdziwiona naszym przybyciem. Mój towarzysz wita się z nią, a ja odburkuję coś na przywitanie. Starsza Malkov patrzy na mnie z nadzieją w oczach. Nie odzywam się do niej słowem. Kobieta prowadzi nas do salonu, gdzie siedzi młoda dziewczyna, a sama wychodzi. Ma ciemne blond włosy i brązowe oczy. Jest ładna ale nic poza tym. Na widok mafiosa ożywia się i rzuca na niego. Dotyka jego twarzy, ramion i wtula się w niego. Patrzę na tę scenę skonsternowana. Kobieta rozmawia z nim przez chwilę chyba po rosyjsku. Nie rozumiem ani słowa w tym języku.

- Ty zapewne jesteś Audrey. Miło mi cię poznać jestem Tatiana – odzywa się po angielsku. Podaje mi dłoń, jednak ja nie zamierzam robić tego samego.

- Co my tu robimy? – pytam Nicolaia.

- Zaraz zobaczysz – szepcze mi do ucha.

Do pokoju wchodzi Lydia. Na mój widok spuszcza wzrok. Mówi coś do Tatiany w niezrozumiałym dla mnie języku, ta niezadowolona wychodzi i słychać tylko trzaśnięcie drzwiami.

- Od razu widać, że się z nią pieprzyłeś – mówię znudzona.

Na moje słowa oboje się odwracają, Lydia patrzy na mnie w zdziwieniu, mężczyzna posyła mi tylko łobuzerski uśmiech.

- Audrey ja… - zaczyna moja siostra, jednak nie pozwalam jej skończyć.

- Daruj sobie – odpowiadam, a w tym samym czasie przychodzi moja matka niosąc ze sobą ciasto. Stawia na stole i z miłym uśmiechem nakazuje nam się częstować. Nie mam ochoty na nic, co wyszło spod jej rąk.

- Nicolai kochany, co cię do nas sprowadza? – pyta miło starsza kobieta.

- Chciałbym prosić o rękę Pani córki.

Wystarczy wybaczyć Where stories live. Discover now