Rozdział 12

18.7K 654 17
                                    

Ivan przepuszcza mnie w drzwiach. Rozglądam się po wnętrzu i stwierdzam, że od ostatniej mojej wizyty nic się nie zmieniło. Stoję na korytarzu czekając na właścicielkę domu. Sama nie lubię jak ktoś plącze się po moim, więc szanuję prywatność innych. Chłopak mojej siostry nie czeka na mnie tylko od razu kieruje się w stronę salonu. Czuję się głupio sama stojąc w przedpokoju, więc w końcu ruszam za nim. Swoją drogą czuję też irytację.

W salonie siedzą obie kobiety. Lydia natychmiast podbiega do Ivana i całuje go na powitanie. Czego ja się po nich spodziewalam? Po chwili obie zwracają na mnie uwagę przez co nastaje niezręczna cisza. Mogłabym przysiąc, że w oddali słychać świerszcze, no właśnie – mogłabym.
Zaciskam wargi, a mój wzrok ucieka wszędzie, byleby nie spojrzeć na moją matkę. Zaczynam żałować, że Ivan namówił mnie na wizytę u nich. Przeklęty nałóg. Gdyby nie fajki w ogóle by mnie tu nie było. Wzdycham i na chwilę zamykam oczy.

Po moim ciele przechodzi dreszcz i cała się spinam, gdy czuję jak Nina tuli mnie do siebie. W pierwszej chwili chcę odepchnąć od siebie kobietę, jednak tego nie robię. Nie odwzajemniam uścisku jakim mnie obdarzyła, lecz pozwalam jej cieszyć się dłuższą chwilą przytulenia.

W myślach cały czas, niczym mantrę powtarzam słowa, które mają mnie uspokoić. Moja przestrzeń osobista została naruszona. Czuję się bardzo niekomfortowo. Takie coś nie przeszkadza mi u ludzi, których znam, Nina do nich nie należy. Z ręką na sercu śmiało mogę powiedzieć, że osoby, których dotyk mi nie przeszkadza mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Niestety Nicolai także się tam zalicza. Nie rozumiem, dlaczego akurat jego bliskość działa na mnie kojąco. U mnie jest to prawie niespotykane.

- Cieszę się, że przyjechałaś – odzywa się moja matka i posyła mi szeroki uśmiech. Wokół jej oczu odznaczają się zmarszczki mimiczne. Zielone oczy, kiedyś zapewne miały kolor wiosennej trawy obecnie spłowiałe i pozbawione blasku.

Zdejmuję płaszcz.

W środku czuję skurcz, coś jakby wyrzuty sumienia? Szybko odpycham tą myśl od siebie. To wszystko jej wina. Ja nie mam nic do tego, jej błędy nie są moimi. Ja nie zostawiłam córki samej z ojcem. Nigdy nie posunęłabym się do tak niecnego czynu. Dziecko nie jest winne błędów rodzica.

Mój oddech staje się płytki. Oczy na moment zostają spowite czernią.
Siadam szybko na krześle i biorę spore oddechy. Moja ręka ląduje na klatce piersiowej w okolicach serca. To pierwszy raz, gdy mam coś takiego. Do tej pory takie incydenty nie miały miejsca.

To z pewnością przez ostatnie wydarzenia – myślę.

Osoby obecne w pokoju od razu doskoczyły do mnie. Zostałam zalana morzem pytań o to, jak się czuje i co mi dolega. Starałam się wszystkich uspokoić, niestety nadaremno. Nina podniosła takie larum, że chyba sąsiedzi mieszkający obok słyszeli. Nie wiedziałam, że z niej taka panikara. Doskakiwała do mnie z każdej strony.

- Nic się nie stało – mówię.

- Dziecko jak to nic, zasłabłaś. Wezwę lekarza. Albo najlepiej zadzwonić do Nicolaia – o nie tylko nie to. Jeszcze jego mi tu trzeba.

Nigdzie nie widzę Ivana. Nawet nie wiem, w którym momencie sobie poszedł. Zostałam więc sama z obiema kobietami.

- Zrobię ci herbatę miętową – proponuje Lydia i  wychodzi z pomieszczenia.
Kiwam głową na zgodę. Już nieco bardziej spokojna wygodnie rozsiadam się na krześle.

- A może ty w ciąży jesteś?

Momentalnie robię się biała.

Odwracam głowę w kierunku osoby, która wypowiedziała te słowa. Nina patrzy na mnie uważnie i dokładnie skanuje mój brzuch.

Wystarczy wybaczyć Where stories live. Discover now