Rozdział 2

23.2K 798 14
                                    

Obecnie znajdujemy się w willi irytującego osobnika. Zgodziłam się pojechać z ochroniarzami, aby moja siostra nie miała problemów. Całą czwórką siedzimy w ogromnym salonie. Podchodzi do nas pokojówka i podaje herbatę w bogato zdobionych filiżankach. Nie tylko one tak wyglądają, to samo dotyczy się całej posiadłości. Z zewnątrz ogromny budynek z ciemną cegłą opasany gdzieniegdzie bluszczem, w środku było widać jasno i wyraźnie bogactwo. Wszystko aż krzyczało: Kosztujemy fortunę! Nie lubię takich klimatów, wolę prostotę, a nie taki przepych. Czuję się niekomfortowo. Wiem, że ochroniarze Aristowa śledzą każdy nasz ruch. Lubię czuć się bezpieczna, nie więziona. Wszędzie jest pełno mężczyzn w czarnych garniturach gotowych jednym ruchem ręki skręcić mi kark. Połowa z nich wyglądem praktycznie nie różni się od rozwścieczonego pitbulla. Mafijne uroki – uroczo.
Na moje szczęście gospodarz jest nieobecny. Podobno zabrał gdzieś osiłków i pojechał w interesach. Siedzimy w ciszy. Nie rozumiem na co tak naprawdę czekamy. Moja postawa i wyraz twarzy mówią same za siebie co sądzę o tej całej wizycie.
- Witam w naszych skromnych progach. Wprawdzie mojego syna nie ma, lecz ja postaram się umilić wam czas.
Momentalnie się spinam. Nawet nie usłyszałam jak wszedł do salonu. Moja twarz pozostaje obojętna ale w środku powoli zaczynam odczuwać panikę. Wszyscy równocześnie odwracamy się w stronę, skąd dobiega głos. Mężczyzna ma miłą twarz, ubrany jest w ciemno niebieską koszulę i czarne spodnie. Jest łudząco podobny do Nicolaia. Wszystko staje się dla mnie jasne, ten facet to jego ojciec. Faktycznie wygląda jak jego starsza wersja. Podczas, gdy młody Aristow ma surową urodę i wiecznie wymalowany chłód na twarzy, jego ojciec wydaje się miłym starszym panem. Jestem pewna, że pozory mylą, a ten człowiek jest katem wielu tysięcy istnień. Gdyby chciał, już w tym momencie pozabijałby nas bez mrugnięcia okiem. Coś go jednak zmusiło aby do nas zawitać.
Widzę jak mężczyzna każdego z nas lustruje uważnie wzrokiem, a przy mnie zatrzymuje się chwilę dłużej. Ivan wstaje i podchodzi do niego, a następnie oboje toną w niedźwiedzim uścisku. Na te czułości unoszę jedną brew w zdziwieniu. Lydia siada obok mnie i szepcze mi do ucha:
- To ojciec Nicolaia, on i Ivan są dla niego jak synowie – nawet na nią nie patrzę, tylko obserwuję tych dwoje.
- Na co my tak właściwie czekamy!? – ciszę przerywa zniecierpliwiona Ruby. Fakt, cierpliwości to ona nie ma.
- Na mojego syna. Uparł się, że chce wam towarzyszyć w spotkaniu z matką. Choć według mnie jest to bezsensowne, po części jednak go rozumiem – śmieje się.
Morozow coś szepcze mu do ucha, na co jemu powiększa się uśmiech i mamrocze pod nosem, że to ciekawe.
- Nie wiem co jest takie ciekawe, ale nie zostanę tu już chwili dłużej.
- Rey nie możesz, Nicolai zabronił – tłumaczy ze strachem moja siostra. Dobrze wie, że Ivan nie pozwoliłby aby coś jej się stało jednak mimo to się boi.
- Dołączycie do nas na miejscu. Ruby chodź – brunetka ochoczo wstaje z siedzenia i rusza za mną.
Ledwo przeszłyśmy kilka kroków, znajdując się w holu, gdy drogę zastępuje nam wysoki mężczyzna. Jako jedyny jest ubrany normalnie. Ciemne włosy kontrastują z niebieskimi tęczówkami. Nicolai również ma takie jasne. Śmiało mogę stwierdzić, że facet stojący przed nami jest przystojny. Cienka blizna na połowie policzka nie ujmuje mu męskością. Sylwetka jest mocno zbudowana, spod niej aż wylewają się mięśnie.
- Czego? – pytam opryskliwie.
- Nie przejdą panie. Mamy jasno przekazane, że mają państwo czekać na powrót szefa.
Mówiłam, że trudno mnie zdenerwować? To miejsce bije wszelkie rekordy.
- Widzę, że poznałyście już szefa ochrony? – pyta starszy mężczyzna z uśmiechem na twarzy. – pozwólcie, że przedstawię wam Aleksandra Borisova. Gdyby nie on połowa tych tutaj – wskazuje na obecnych przy drzwiach gangsterów. – byłaby bezużyteczna. To on ich szkoli i pilnuje porządku.
- Proszę mi nie schlebiać – odpowiada, a na jego ustach błąka się cień uśmiechu.
- Nie jesteśmy więźniami.
- Ależ oczywiście, że nie. My tylko prosimy, żebyście poczekałby cierpliwie na mojego syna.
Zaciskam i rozluźniam pięść. Aż mnie ręka świerzbi, aby im przywalić.
- Audrey odpuść, jeszcze nie do końca doszłaś do siebie – moja siostra kładzie mi rękę na ramieniu.
Nagle wszyscy ochroniarze obecni przy drzwiach prostują się. Wszyscy stoją na baczność, aż nie otwierają się drzwi. Wchodzi Nicolai. Potężny, przystojny i władczy. Taksuje zimnym spojrzeniem całe pomieszczenie, jego wzrok zatrzymuje się na mnie.
- Ktoś bardzo mnie wyczekiwał – z jego gardła wydobywa się lekko chrapowaty, dźwięczy głos.
- Niedoczekanie…

Wystarczy wybaczyć Where stories live. Discover now