Rozdział 4

4.2K 265 19
                                    

Perspektywa Czarnego Kota:
Jak powiedziałem tak też zrobiłem, zacząłem obserwować tą dziewczynę... coś mnie w niej zainteresowało...może to że w ogóle się mnie nie boi a może to ze ma takie wspaniałe pachnące owocami granatowe włosy, śliczne malinowe usta i te oczy...te piękne fiołkowe oczy w których mogłem utonąć topiąc cały Paryż... NIE! STOP! PRZESTAŃ! Przecież to zwykła dziewczyna... taki zbir jak ty nie może się zakochać... w dodatku ona na pewno nie czuje tego co ja...bo kto by kochał potwora?
Perspektywa Marinette:
Leżałam właśnie na łóżku rozmyślając o tym co się w ogóle stało... jedyne co pamietam to ból i Czarnego Kota... gdy się obudziłam rękę miałam w bandażu i byłam na łóżku w moim pokoju... zastanawiałam jak to się stało... no bo przecież nie mógł to być żaden przechodzień bo nikogo powtarzam NIKOGO o tej porze na ulicy nie ma... nie żartuje każdy się boi Czarnego Kota... każdy tylko nie ja...jak tylko pomyśle o tych jego blond włosach powiewających na wietrze... o tym szarmanckim uśmiechu który mi raz posłał... i o tych jego zielonych kocich oczach przy których uginały mi się kolana i upadałam a ze sobą mogłam pociągnąć cały Paryż...O NIE!!NIE WIERZE!!ZAKOCHAŁAM SIĘ!!!!...ale po co się łudzę przecież on nie odwzajemnia moich uczuć...
Muszę przestać o nim myśleć...wyjdę na balkon.Stałam na balkonie gdy nagle usłyszałam kroki i...
Perspektywa Czarnego Kota:
Patrzyłem na nią godzinami... leżała na łóżku i myślała, wyglądała przy tym słodko...nagle zobaczyłem jak wychodzi na balkon postanowiłem ją troszkę wystraszyć i bezszelestnie skoczyłem na balkon i zaczęłam się zbliżać, gdy ona nagle powiedziała:
-Witaj Czarny Kocie co cię do mnie sprowadza?- zapytała i się odwróciła w moją stronę
-Mówiłem żebyś nie wychodziła wieczorem dlaczego to zrobiłaś?!-wykrzyczałem, ale niezbyt głośno i wyjęłam nóż, a ona na to:
-Widzę, że oczyściłeś nóż z mojej krwi...-Co?! Nie spodziewałem się takiej wypowiedzi po czym dodała-Mam nadzieje, że łatwo ją zmyłeś...i się nie ubrudziłeś...-mówiła a ja dalej stałem jak słup soli-Kocie powiedz dlaczego mnie tu przyniosłeś?-Kocie?! Podoba mi się jak tak mówi,ale nie mogę tego okazać, więc szybkim ruchem przygwoździłem ją do barierki balkonu i przyłożyłem nóż do szyi mówiąc:
-Nie nazywaj mnie kotkiem bo jestem przestępcą rozumiesz?!-wykrzyczałem-Jak jeszcze raz mnie tak nazwiesz to cię zabije
-Ale przecież lubisz jak mówię do ciebie kotku?
-Nienawidzę!
-A mi się tak podoba i masz się dostosować!!- wykrzyczała i weszła do pokoju zamykając balkon, a ja dalej tam stałem analizując co się stało, po czym ruszyłem nie dowierzając, że ktoś na mnie nakrzyczał, nikt by tego nie zrobił każdy najpierw by się posikał ze strachu, a ona po prostu wykrzyczał mi to w twarz?!
Perspektywa Marinette:
Nakrzyczałam na tego kocura. Niech wie, że ze mną też się nie zadziera... poszłam pod prysznic, zrobiłam wieczorną toaletę, ubrałam się w piżamę i poszłam spać.
________________________________
Hejka dzisiaj mam dla was kolejny rozdział postaram się jutro albo dziś jak się uda wstawić kolejny rozdział.Zostaw ⭐️ dla naszego KOTKA😊

Uciekaj... jeśli ci życie miłe Where stories live. Discover now