Randka z Zaginionym Wujkiem

79 5 0
                                    

Bądź mno. Dzban lvl 14. Obudź się w starej (tak, to ja, Andrioszka). Idź zjeść śniadanie. Gdy już siedzisz se przy stole twój telefon dostaje z dziesięć powiadomień. Widzisz, że to z messengera. Wchodzisz na niego. Patrzysz, a tam pisze do ciebie jakiś Radosław Pizglizd. Zacytuję kilka z jego wiadomości do mnie:

>Hej Andrew, wyskoczysz dzisiaj na ryby?

>??????

>dobra, nieważne jadę bez ciebie!

>o kurła, patrz jak bioro

>dobra wracam, tęsknie

>oddzwoń kiedyś :*

Kurła pedofil, sobie pomyślałem. Po zwierzeniu się mojemu kotu, on zaproponował następujący kierunek działania:

MIAUMIAŁMIAU HRRR *szt*

i od tej pory jestem piratem. Chyba chodziło mu o to, żebym nie dał się zaszufladkować i zmierzył się z problemem twarzą w twarz. On zna się na takich sprawach. Kontynuując, wysłuchawszy rady kota zrobiłem to co zaproponował. Zadzwoniłem do Radosława Pizglizda i chciałem wyjaśnić całą sprawę. Jednak gdy tylko odebrał...

>ANDREW, DLACZEGO NIE ODBIERAŁEŚ?!?!
>CO, WSTYDZISZ SIĘ WUJASZKA?

>DZIEŃ DOBRY, KIM PAN JEST

>JUŻ MNIE KURŁA NIE POZNAJESZ?!?!
>A Z KIM NIBY WYPIŁEŚ SWOJEGO PIERWSZEGO SZOCIKA NA WESELU CIOCI MARIOLI
>A Z KIM TAŃCZYŁEŚ NA CHRZCINACH TADZIUNIA
>Z KIM PĘDZIŁEŚ BIMBER NA STYPIE DZIADKA JANUSZA?!?!

I wszystko stało się jasne. Z wrażenia upuściłem moją Nokię 3310 na podłogę. Szybko podniosłem telefon z 10 metrowej dziury i zaproponowałem "wujaszkowi" spotkanie się. A on na to:

>OK, 18:30 POD BAREM JERREGO, TYLKO NIE ZAPOMNIJ ZABRAĆ ZABEZPIECZENIA

I się rozłączył. Z początku chciałem zadzwonić na policję, ale przypomniałem sobie słowa mojego kota: MIAUMIAŁMIAU, oraz zdecydowałem, że zakończę tą sprawę jak powinienem. Wziąłem mojego plastikowego Glocka na kulki (650 fps khurwo). Chciał zabezpieczenie to będę je miał.

Gdy już podjechałem pod lokal rowerem zobaczyłem go. Skrzyżowanie 50-letniego Janusza z typowym Zbyszkiem spod bloku. I znowu się zaczęło.

>SIEEMA ANDREEW! CO TAM? GDZIE MASZ ZABEZPIECZENIE?

Już miałem wyciągać glocka, ale w ostatniej chwili dokończył, że chodzi mu o kłódkę do roweru. Em... no faktycznie by się przydała. Ale nie ważne, wchodzimy do baru, a wujaszek mówi do barmana, żeby dwie serie szocików przygotował. Z tym to akurat nie ma problemu bo wyglądam jak goryl z kryzysem wieku średniego. Wujek mówi mi żebym se do stolika usiadł. Spełniłem jego prośbę. Usiadłem, a on po pięciu minutach do mnie doszedł. Barman niesie na srebrnej tacy po dziesięć szocików dla nas. Ustawia je, a ja zastanawiam się ,,CO JEST KHURWA?". Wujek pochwycił jeden z moich kieliszków i obrócił się z nim parę razy w miejscu (z początku myślałem że próbuje spindżitsu odpalić xD). Po paru obrotach wychylił go w moją stronę, uklęknął i zapytał:

>ANDREW, ZOSTANIESZ MOJĄ MATRIOSZKĄ???

>NIE

Po czym roześmiałem się i wypiłem szocika z jego łapy. Nagle nie wiadomo dlaczego, z pod ziemii wyrósł czołg. Wujaszek do niego wskoczył, skierował działo na mnie i krzyknął "NAM STRZELAĆ NIE KAZANO", po czym strzelił.

Obudziłem się w szpitalu. Lekarze powiedzieli mi że znaleźli mnie w łódce z wujkiem na środku jeziora. Byłem podobno równie naj£bany jak wujek. Tylko, że w mojej krwi znaleziono wysokie stężenie marihłałen i amfy. Wujek coś ty mi dosypał do tego szocika???

Pasty Babcinej RobotyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant