Otworzyłam oczy. Niemal odrazu wyplułam spowrotem piach i odkaszlnelam.
- Rose!- słyszałam krzyki, ale nie mogłam z siebie nic wydusić.
Koło mnie słyszałam parsknięcie i wyciągnęłam w tamta stronę rękę mimo bólu i poczułam aksamitną sierść mego rumaka.
W miarę możliwości usiadłam i rozejrzałam dookoła.
Reszta wciąż była na koniach i przyglądała się mnie, a instruktorka biegła w moja stronę z wyraźna ulga, że usiadłam. Dobiegła do mnie. A ja dopiero teraz zrozumiałam, że jazda konna to nie tylko przyjemność, to także wszechogarniający strach i ryzyko upadków.
•••
Jest tydzień później. Dzień przed wyjazdem na zawody. A ja od szóstej rano biegam wszędzie, szykując. Te zawody są dla nas bardzo ważne. Nagroda 600 tysięcy, puchar, więcej akademików i uczniów, reputacja i najważniejsze, poniżenie Akademi Pinehollow.
Wpadam do stajni i upielam ogiera na rozpinkach. Przeczesuje jego sierść, nasmarowóje kopyta i rozczesuje grzywę. Zarzucam mu na grzbiet żel i bordowy czaprak pasujący do moich bryczesów. Następnie usadawiam tam podkładkę i siodło skokowe, zapijając popręg z lekkim fartuchem. Zapinam wytok i zakładam ogłowie angielskie. Na nogi zakładam ochraniacze i kaloszki z kremowym futerkiem na cross. Zapinam pod brodą kask, zakładam kamizelkę, ostrogi, rękawiczki, podciągam popręg i wypinam siwka z rozpinek. Wsiadłam na niego i skierowałam się w stronę z jednej z odkrytych ujeżdżalni.
20 minut później juz galopowałam po rundce w każdą stronę, czekając na instruktorkę. W moim towarzystwie znajdowała się cała grupa oprócz Even'a, który ćwiczył nad układem ujeżdżeniowym. W ogóle to ostatnio się wymijamy i unikamy kontaktów. Trenerka w końcu przyszła, a raczej przyjechała, ponieważ wzięła sobie karą klacz apalousa, Universe, która szczęśliwie zakończyła karierę skokowo-crossowa.
- Jedziemy!- krzyknęła i zawróciła.
•••
Dojechaliśmy do toru po 7 minutach stępa a instruktorka ustawiła nas w lini i zarządziła:
- Ja jadę. Rosę policzysz do 100 i pojedziesz, a następnie Iza i Colin. Jak tylko mnie zauważycie zwolnijcie do klusa i rozstepujcie je w miarę. Musicie sobie z tym torem dać radę, bo w Californii tor jest jeszcze trudniejszy a przejechać go można tylko raz. Powodzenia.- to mówiąc pogoniła Universe do galopu, nakierowała na przeszkodę, którą zwinnie przeskoczyła i zniknęła za zakrętem.
- Jak myślicie, mamy szanse?- zapytała Iza.
- Szanse? Uwierz mi, że tak. W Pinehollow nawet nie mają porządnego toru, ćwiczą na tym co znajdą i na samym torze przed zawodami. Wiem, bo choć nigdy dla nich nie startowałam to byłam i widziałam.
- Serio? Nie wierze, bo dla mnie to...
Nie usłyszałam więcej, bo odliczyłam do stu i popędziłam Rosette'a do galopu. Scisnełam wodzę, zdenerwowana. Zrobiłam półsiadu nad pierwszą przeszkodą (lokomotywą) i utrzymując się w półsiadzie najechalismy na kłodę, rów z wodą i schodki w dół, przyłożyłam łydkę i wykonaliśmy ostry skręt w prawo. Przed nami była prosta licząca 12 przeszkód. Przeskoczyłam nad kolejnymi i zaczęłam się zbliżać do ostatniej. Wiedziałam, że w Californii tor liczy dwadzieścia ileś przeszkód i byłam zadowolona, bo na 15 przeszkodach Ros w ogóle się nie zmeczył. Z gracją ukończyłam parkur i po kilkudziesięciu metrach przeszłam do klusa i do stepa. Ustawiałam się koło instruktorki kiedy z lasu wyjechała Iza, która idealnie zgrywali się z Orkanem i galopowała z uśmiechem na twarzy, a za nią pędził Colin, którego wierzchowiec nie słuchał i Mystery galopowała omijając wszystkie przeszkody.
- Dobrze dziewczyny, idźcie ogarnąć konie na jutro a ciebie, Colin, zapraszam jeszcze raz.
- Ale to ona pędziła i to nie moja...
My się tylko zasmialysmy i odjechalysmy w kierunku stajni.
Rozdziały co sobotę
Adios😘
YOU ARE READING
Akademia Canterwood
ActionAkademia Canterwood od zawsze rywalizuję z akademią Pinehollow. Jednym słowem NIENAWIDZĄ się. Ale kiedy podczas nieziemsko jedna z uczestniczek zostaje kontuzjowana pokazuje światu, że nie ma rzeczy nie mozliwych...