Rozdział 6

84 6 6
                                    

Otworzyłam oczy. Niemal odrazu wyplułam spowrotem piach i odkaszlnelam.

- Rose!- słyszałam krzyki, ale nie mogłam z siebie nic wydusić.

Koło mnie słyszałam parsknięcie i wyciągnęłam w tamta stronę rękę mimo bólu i poczułam aksamitną sierść mego rumaka.

W miarę możliwości usiadłam i rozejrzałam dookoła.

Reszta wciąż była na koniach i przyglądała się mnie, a instruktorka biegła w moja stronę z wyraźna ulga, że usiadłam. Dobiegła do mnie. A ja dopiero teraz zrozumiałam, że jazda konna to nie tylko przyjemność, to także wszechogarniający strach i ryzyko upadków.

•••

Jest tydzień później. Dzień przed wyjazdem na zawody. A ja od szóstej rano biegam wszędzie, szykując. Te zawody są dla nas bardzo ważne. Nagroda 600 tysięcy, puchar, więcej akademików i uczniów, reputacja i najważniejsze, poniżenie Akademi Pinehollow.

Wpadam do stajni i upielam ogiera na rozpinkach. Przeczesuje jego sierść, nasmarowóje kopyta i rozczesuje grzywę. Zarzucam mu na grzbiet żel i bordowy czaprak pasujący do moich bryczesów. Następnie usadawiam tam podkładkę i siodło skokowe, zapijając popręg z lekkim fartuchem. Zapinam wytok i zakładam ogłowie angielskie. Na nogi zakładam ochraniacze i kaloszki  z kremowym futerkiem na cross. Zapinam pod brodą  kask, zakładam kamizelkę, ostrogi, rękawiczki, podciągam  popręg i wypinam  siwka z rozpinek. Wsiadłam na niego i skierowałam się w stronę z jednej z odkrytych ujeżdżalni.

20 minut później juz galopowałam po rundce w każdą stronę, czekając na instruktorkę. W moim towarzystwie znajdowała się cała  grupa oprócz Even'a, który ćwiczył nad układem ujeżdżeniowym. W ogóle to ostatnio się wymijamy i unikamy kontaktów. Trenerka  w końcu przyszła, a raczej przyjechała, ponieważ wzięła sobie karą klacz apalousa, Universe, która szczęśliwie zakończyła karierę skokowo-crossowa.

- Jedziemy!- krzyknęła i zawróciła.

•••

Dojechaliśmy do toru po 7 minutach stępa  a instruktorka ustawiła nas w lini i zarządziła:

- Ja jadę. Rosę policzysz do 100 i pojedziesz, a następnie Iza i Colin. Jak tylko mnie zauważycie zwolnijcie do klusa i rozstepujcie je w miarę. Musicie sobie z tym torem dać radę, bo w Californii tor jest jeszcze trudniejszy a przejechać go można tylko raz. Powodzenia.- to mówiąc pogoniła Universe do galopu, nakierowała na przeszkodę, którą  zwinnie przeskoczyła i zniknęła za zakrętem.

- Jak myślicie, mamy szanse?- zapytała Iza.

- Szanse? Uwierz mi, że tak. W Pinehollow nawet nie mają porządnego toru, ćwiczą na tym co znajdą  i na samym torze przed zawodami. Wiem, bo choć nigdy dla nich nie startowałam to byłam i widziałam.

- Serio? Nie wierze, bo dla mnie to...

Nie usłyszałam więcej, bo odliczyłam do stu i popędziłam Rosette'a do galopu. Scisnełam wodzę, zdenerwowana. Zrobiłam półsiadu nad pierwszą przeszkodą  (lokomotywą) i utrzymując się w półsiadzie najechalismy na kłodę, rów z wodą  i schodki w dół, przyłożyłam łydkę i wykonaliśmy ostry skręt w prawo. Przed nami była prosta licząca 12 przeszkód. Przeskoczyłam nad kolejnymi i zaczęłam się zbliżać do ostatniej. Wiedziałam, że w Californii tor liczy dwadzieścia ileś przeszkód i byłam zadowolona, bo na 15 przeszkodach Ros w ogóle się nie zmeczył. Z gracją ukończyłam parkur i po kilkudziesięciu metrach przeszłam do klusa i do stepa. Ustawiałam się koło instruktorki kiedy z lasu wyjechała Iza, która idealnie zgrywali  się z Orkanem i galopowała z uśmiechem na twarzy, a za nią pędził Colin, którego wierzchowiec nie słuchał  i Mystery galopowała omijając wszystkie przeszkody.

- Dobrze dziewczyny, idźcie ogarnąć konie na jutro a ciebie, Colin, zapraszam jeszcze raz.

- Ale to ona pędziła i to nie moja...

My się tylko zasmialysmy i odjechalysmy w kierunku stajni.

Rozdziały co sobotę

Adios😘

Akademia Canterwood Where stories live. Discover now