Rozdział 5

111 6 0
                                    

Zestresowana i zażenowana przyjeżdżam do stajni, gdzie szybko rozsiodłuje ogiera i wpuszczam go do boksu nawet niezważając na to, że jest lekko spocony. Z lekka speszona odkładam sprzęt i pobiegłam do pokoju obiecując sobie, że później ogarnę sprzęt.

Wpadam do pokoju jak churagan i rzucam się na łóżko,płacząc. Tylko czemu? Co takiego się stało, że zanoszę sie płaczem jak dziecko? Jakoz takoż dlatego, że chłopak, w którym jestem od mojego przyjazdu zakochana ni z tąd, ni z owąd wyznaje mi miłość a ja go praktycznie całkowicie olałam.

•••

Było około 20.00 kiedy zebrałam się w sobie i ruszyłam na kolacje. Zastanawiałam się jak przeżyje jeszcze rok z Nim w pokoju zanim zdam na kartę instruktorską. Przecież to niemożliwe. Myśl pozytywnie...

" Nie ma rzeczy niemożliwych są tylko trudne do osiągnięcią cele..."

No niestety nie w tym przypadku, ze zwieszoną głową weszłam na stołówkę i nałożyłam sobie kurczaka i frytki po czym zajęłam miejsce przy stoliku przy, którym siedział Colin też coś żrąc ( xD). Zaczęłam jak najszybciej pochłaniać porcje obawiając się, że niebawem na stołówkę wejdzie On i tak też się stało. Najszybciej jak się dało dokończyłam jeść i wybiegłam ze stołówki.

•••

Następnego dnia przyszłam do stajni półgodziny wcześniej i w tym czasie zdążyłam wyczyścić i osiodłać konia. Podpielam do ogłowia Rosette'a czerwono- czarną lonże i ruszyłam na lonzownik.

- Dalej.-  machnąłam  z tyłu batem a on leniwie ruszył stepem.

•••

Po wylonżowaniu wsiadłam i ruszyłam wolnym kłusem wysiadając wszystkie kroki, czekając na resztę grupy, która zjawiła się już po kilku minutach. Wszyscy zaczęliśmy się rozgrzewać a instruktorka przyszła kilka minut później.

- Dobrze kłusem ćwiczebnym, pozwólcie na żucie z ręki. Wielkie wolty w A i C.- instruktorka zaczęła układać parkur.-Słuchajcie, bo raz mówię potem będzie taki tor do przejechania. Od B na stacjonatę skręćcie w lewo i najedzdzcie od F na przekątną na kopertę. Na prawo na szereg gimnastyczny i od A do C na okser. Tymczasem rozgalopujcie je po dwa koła w obie strony.

Zgodnie z rozkazem rozgalopowałam Rosa i przeszłam do żwawego kłusa.

- Rose, jesteś pierwsza.

Zebrałam wodzę i ponownie ruszyłam galopem z lewej nogi, tym razem zebranym. Wysiedziałem kroki czekając do B gdzie dodałam łydkę i skręciłam na stacjonatę około 90 cm. Następnie odbiłam w lewo i zgodnie z rozkazem w ciągu następnych 2 minut przeskoczyłem przeszkodę na przekątnej i szereg. Dojeżdżałam do oksera wysokiego na 150 cm kiedy rozległ się huk. Siwy ogier ze strachem wychamowal przed przeszkodą a ja straciłam równowagę i przeleciałem nad jego szyją w ciąż trzymając wodzę, które po moim wyładowaniu się zerwały...

----------------------------------------------
I jestem!
Od teraz rozdziały będą dodawane co sobotę. Prawie skończyłam pisać to opowiadanie i myśle, że będziecie rozczarowani...

Akademia Canterwood Where stories live. Discover now