Rozdział 1

330 7 3
                                    

Stanęłam przed akademikiem. Wydawał się o niebo większy od Akademi Pinehollow, w której do tej pory mieszkałam z moimi rodzicami. Ale oni stwierdzili, że czas abym miała co robić a nie tylko jeździła z nimi oglądając domy na sprzedaż. Za mną usłyszałam zamykane drzwi od auta. Odwróciłam się. Mama z tatą szli w moim kierunku.

- I co kochanie? Podoba ci się?- spytał tata jak zwykle ukazując rządek białych ząbków po wypowiedzi.

- Jest...- nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa. Przytłacająca, wysoka, specyficzna.- wielka. - dokończyłam. Wielka. Serio, co ja gadam, coś jest naprawdę ze mną nie tak.

- Znajdziemy ci pokój kochana.- mama złapała mnie za rękę.- Chodźmy najpierw do pokoju.- obejrzała się za siebie. No tak mama nie zbyt lubi konie. Bardziej luksusowę pięciogwiazdkowe apartamenty. Wprowadziła mnie do budynku i podeszła do recepcji.

•••

Po kilku minutach znajdowałam się w pokoju nie większego od wiaty końskiej. Rodzice mieli osobny pokój ponieważ zostawali tylko na kilka nocy.

Po lewej od wejścia znajdowało się łóżko ze zwyczajną białą narzutą. Nad nim znajdowała się podświetlana półka na drobiazgi. Koło łóżka był stolik nocny z lampką w kształcie dębującego konia i kontaktem. Obok była mała szafa z safem i schowkiem na walizkę. Identycznie było po drugiej stronie. A więc będę musiała dzielić pokój. No to świetnie. Po mojej stronie pokoju( zaznaczyłam ją walizką) znajdowały się drzwi do łazienki- ciasnego pomieszczenia wykończonego
bielą.

Po zwiedzeniu małego " mieszkanka" zaczęłam się rozpakowywać. Na półce nad łóżkiem położyłam kilka książek, kosmetyczkę i słuchawki. Do gniazdka wpiełam moją ładowarkę, do której szybko podłączyłam telefon- srebrny iPhone 7. W szufladach schowałam zarówno moje jak i Rosetta karty danych i książeczki zdrowia. Powiesiłam fraki  i stroje na zawody a resztę ubrań poukładałam w kupki.

Chwilę później opuściłam pokój zamykając go kluczem, który dostałam od recepcjonistki. Byłam już przebrana w wygodne oficerki, jasnoszare bryczesy i bananowo żółtą koszulkę polo. Sprzęt jeździecki znajdował się w samochodzie. Ruszyłam korytarzem w stronę pokoju rodziców.

Zanim się obejrzałam wyciągałam z samochodu sprzęt. Jednak szybko uświadomiłam sobie, że najpierw muszę odprowadzić do boksu Rosette'a.  Otworzyłam więc klapę trailera. Promienie słońca oświetliły jasną sierść mego rumaka. Obeszłam przyczepę dookoła i weszłam przez boczne drzwiczki. Złapałam za uwiąz Rosette'a i wyprowadziłam go na zewnątrz. Koń, którego aktualnie prowadziłam był ok. 40 centymetrów wyższy ode mnie. Miał na nogach ochraniacze, na ogonie rzep by ochronił mu ogon a na łbie spoczywał elegancki jaskrawo niebieski kantar z tabliczką na pasku policzkowym z napisem:
Rosette
Do tego miał uwiąz w tym samym odcieniu. Pociągnełam za uwiąz i ruszyłam w kierunku przydzielonego nam boksu. Boksy wyglądały bardziej jak zagrody z dziwnie niskimi ścianami jednak był lekko pochylający się sufit przez co konie nie mogły wyjść chyba, że im ktoś otworzył bramkę.

Upięłam ogierka na rozpince i otworzyłam boks. W środku miał poidło wypełnione po brzegi krystalicznie czystą wodą. W rogu zawieszona była siatka z sianem a sam boks wyłożony był najwyższej jakości ściółką z drewna. Wprowadziłam Rosette'a i udałam się po sprzęt.

Wyciągnęłam z samochodu moje rzeczy- kask, kamizelkę ochronną, palcat, ostrogi, rękawiczki. To wszystko znajdowało się w torbie, którą chwyciłam w lewą rękę, w prawą wzięłam skrzynkę ze szczotkami. Zaniosłam pod boks. Za drugim razem wzięłam skrzynkę z ochraniaczami i bibelotami. Za trzecim derki i czapraki a na końcu przeniosłam siodła i ogłowia.

•••

Ułożyłam siodło skokowe na jednym wieszaku a ujeżdżeniowe, które miałam na wszelki wypadek, na kolejnym, oba nakrywając pokrowcem. Na trzecim umieściłam żele i podkładki pod siodła, oraz miśki na popręg i 15 czapraków. Wszystkie z firmy Le Mieux. Miałam 2 beżowe i szary na zawody, ponieważ Rosette w białym wygląda jak żółta gąbka o kształcie konia z szarymi jabłuszkami. Miałam bananowo żółty pasujący do mego dzisiejszego ubioru, złoto- pomarańczowy przypominający liścia wczesną jesienią. Z czerwonych miałam bordowy taki ‼️POP‼️ i pudrowy róż. Każdy mi wmawia, że to chłopak, ogiery nie noszą różu, ale Rosette wygląda w nim arcymistrzowsko. Z fioletowych był liliowy lub taki ciemny bluberry. Miałam Cornflower blue o odcieniu nieba i granatowy. Na wszelki wypadek wzięłam odblaskowy jasno zielony.Na cross wzięłam ciemno zielony o nazwie Hunter Green i złoto- brązowy.  I oczywiście nie mogło się odbyć bez czarnego.

Do wszystkich czapraków miałam te samę bluzki. I nauszniki.

Koło siodeł, czapraków, żeli i podkładek znalazłam kołek dla ogłowia meksykańskiego, wytoku, i ogłowia angielskiego.

Pod tym wszystkim znajdowały się 3 pudła. W pierwszym, po lewej, znajdowały się szampon i odżywka do ogona, spray na muchy i szczotki. W drugim miałam wszystkie jego ochraniaczę, kaloszki, nauszniki i derki. A w trzecim miałam schowane mój sprzęt jeździecki.

Schowałam wszystko i poszłam szukać rodziców.

Gdy wróciłam z mamą on już kłusował na pastwisku...

❤️

Specjalna książka dla Nigratu nie będę tu jednak dodawać dopóki nie skończę " Liczy się tylko czas" mam nadzieje, że się podoba.

Laurusiia

Akademia Canterwood Where stories live. Discover now