Rozdział 21

20.4K 857 2.6K
                                    

Alanna

— Hej, coś się stało? 

Ocknęłam się, usłyszawszy głos Isabelli. Zmęczona podniosłam głowę znad stołu, poprawiając okulary. Tego chciałam uniknąć: ciekawości, pytań, podejrzliwych spojrzeń. Chciałam jedynie swojego łóżka, ciszy i spokoju, i brak ludzi i własnych, chaotycznych myśli, przez które krzyczałam w kompletnym milczeniu. Westchnęłam, przelotnie oglądając się za Amandą, która patrzyła na mnie zatroskana. 

— Zmęczona jestem — odpowiedziałam niewyspana, ledwo po dzisiejszej, nieprzespanej nocy normalnie funkcjonując. Poprawiłam bluzę na ławie i splotłam ramiona, chowając w nie głowę. 

— Dziewczęta, w piątek jest bal — odezwała się Jennifer, poprawiając swoje kruczoczarne włosy w podręcznym lusterku. — Nie obrażę się, jak na mnie zagłosujecie, szmaty — mruknęła dumnie, zamykając donośnie klapę. 

— Pamiętaj, że królowa jest tylko jedna... — zaśmiała się kpiarsko Andy, wskazując ukradkiem na siedzącą niedaleko Susan i jej watahę. 

— Ona może ciągnąć pałę — rzuciła ostro Gomez, na co parsknęłam cicho pod nosem, przykuwając ich uwagę. — Hej, Aly, tak właściwie, to jak to się stało, że idziesz z tym Giannim na bal? — zapytała. — Koleś nieźle stara się o twoje zainteresowanie — dodała kpiąco, prychając. 

— Nie wiem — podniosłam głowę, opierając policzek o rękę. — Na wszystko się zgodzę, kiedy jestem pijana — powiedziałam, co wywołało u nich śmiech.

Zaśmiałam się razem z dziewczynami, lecz w środku czułam się jak totalne gówno. To było okropne: uśmiechać się do ludzi, w rzeczywistości błagając o zamknięcie się we własnym pokoju w kompletnej samotności. Bez nikogo i niczego. Poprawiłam osuwające się okulary, przelotnie obejrzawszy się kilka stolików dalej. Siedział ze standardową ekipą, roześmiany po uszy śmiejąc się głośno na całą stołówkę. Nie wiedziałam, czy w momencie spojrzenia na niego i usłyszenia jego głosu moje serce złamało się czy ucieszyło. To była mieszanka dwóch najgorszych doznań w całym świecie, bo z jednej strony walczyłaś ze smutkiem, a z drugiej ze szczęściem. To nie tak, że byłam obrażona na Sebastiana. Było mi strasznie przykro. Przykro z powodu tego, że zachował się jak tchórz i znowu namącił mi w głowie, rozkochał tak mocno i pozostawił jak nic niewarty śmieć, nie zwracając uwagi w ogóle, jak się z tym poczuję. Powinnam była przestać się tak szybko przyzwyczajać do ludzi, którzy choć odrobinę poświęcą mi uwagi. Na dodatek przestać zagłębiać się w jakiekolwiek relacje z chłopakami. 

Teraz nie potrafiłam z tego wyjść. Chciałabym uświadomić Sebastiana, że był jedyną osobą na świecie, która dzień i noc chodziła po mojej głowie. Jego imię było pierwszą myślą zaraz po przebudzeniu się z łóżka i ostatnią przed snem. Powtarzał się jak piosenka, grał jak melodia. Był szurniętym chłopakiem, ale jego wyjątkowość przyciągała gorzej i jeszcze bardziej. Nie umiałam zapanować nad własnymi potrzebami i zachciankami, bo o czym bym nie pomyślała, tam zawsze musiał pojawić się on. Było mi przykro, że poczułam tak ogromne przywiązanie do zwykłego tchórza, który potraktował mnie jak zwykłego śmiecia. Czułam żal, że nawet nie chciał ze mną o tym porozmawiać, by może trochę ograniczyć te kontakty, ale nie tak bardzo. Czułam rozczarowanie, że był kolejnym chłopakiem, który tak zranił mnie dosadnie. Nienawidziłam tego uczucia. Gdy nagle, bez ostrzeżenia, czujesz się przygnębiona. Tak po prostu, bez powodu. Tak po prostu się dzieje, że nagle obezwładnia cię bezsilność, a życie nabiera epizodu depresyjnego. Nie wiesz, co się tak właściwie stało. Czujesz się pusta i beznadziejna, zmęczona zwykłym oddychaniem, a wycieńczona wstaniem z łóżka. W rzeczywistości już tak bardzo martwa w środku. Czujesz się źle, najgorzej. Jakbyś już nigdy nie miała pójść do przodu. I kiedy ktoś pyta, czy coś jest nie tak, ty tak naprawdę nie umiesz odpowiedzieć. Nic nie przychodzi ci do głowy. Otacza cię przerażenie i zdrętwienie. Wtedy zaczynasz myśleć i nareszcie zdajesz sobie sprawę, że coś jest już nie tak. 

Stowarzyszenie umarłych dzieciakówWhere stories live. Discover now