Rozdział 25 - "Wiedziałam, że po mnie przyjdziesz. Zawsze wiedziałam."

1.1K 40 30
                                    


Przez całą drogę do niemieckiej granicy Kruczkowski chrapał jak suseł na tylnej kanapie swojego samochodu z uroczą, różową poduszą pod głową, przypięty dwoma pasami, aby w razie gwałtownego hamowania nie spaść między fotele, wprost na brudne wycieraczki. Kruk nie dbał szczególnie o czystość w swoim aucie. O takie pierdoły dbała zawsze jego żona, która rekompensowała sobie brak prawa jazdy, pucowaniem mechanicznej zabawki męża. Radość w oczach Jacka była dla niej podwójną nagrodą. Po jej śmierci, gdy kupił ten samochód, zdarzało mu się czasami zajechać na myjnie i oddać go w ręce osób, które za pieniądze chętnie zajęły się gruntownym wyczyszczeniem. Odbywało się to średnio raz na rok i było dla niego wystarczające. Po wstąpieniu do jednostki, w której pracował do dziś, porzucił wszelkie kontakty z przyjaciółmi i rodzinom. Nikogo nie woził w samochodzie, dlatego też nie czuł potrzeby sprzątania samochodu częściej niż raz na rok.

Nim cała trójka wyjechała z Mazur, Jacek zdążył już dawno odpłynąć. Właściwie padł kilka minut po tym jak Jawor wyjechał z parkingu komendy w Mariankach, a partnerzy zorientowali się dopiero w momencie, gdy Górska zadała Krukowi pytanie, które zostało bez odpowiedzi. Daga i Tomek równocześnie zerknęli do tyłu, po chwili wymienili między sobą znaczące spojrzenia i uśmiechnęli się lekko do siebie. Czekała ich długa podróż w szerz Polski, a później niebezpieczna akcja policji. Jacek był wykończony wielogodzinną podróżą z Wrocławia, przesłuchaniami i tragicznymi informacjami, o których poinformował ich rano. W dodatku czuć było od niego silną woń alkoholu. Sen miał mu dobrze zrobić przed zbliżającymi się wydarzeniami.

Przez cały czas w samochodzie panowała głucha cisza, przerywana stałym i rytmicznym chrapaniem Kruka, a także skrótem informacji z radia, które Jawor pogłaśniał co godzinę z nadzieja, że dowiedzą się czegoś nowego o Generale. Niestety, miejsce pobytu przestępcy nadal nie było znane, a Interpol najwyraźniej gówno robił, aby doprowadzić do schwytania Generalskiego.

- Myślisz, że coś tam znajdziemy? – spytała Górska, nie odklejając wzroku od swojej szyby.

Przez dwie godziny jazdy milczała, nasłuchując Kruka i czasem przekręcając się w swoim fotelu. Czasem zerkała na ogromny zegar na środku deski rozdzielczej, który wyliczał im czas jazdy. Minuty dłużyły się jak nigdy. Z jednej strony cieszyła się, że czas leci wolniej niż zazwyczaj. Obawiała się akcji pod niemiecką granicą. Bała się powtórki z rozrywki z dnia, w którym Grodzki postrzelił Tomka, a ona przez kilka godzin w szpitalu, mimo ogromnego zmęczenia i wylania setek łez, nie potrafiła odejść od jego łóżka.

Jawor rzucił Górskiej długie spojrzenie, zanim odpowiedział na jej pytanie. Daga czuła na sobie przytłaczający ciężar wzroku Tomka i nie mogła się powstrzymać, aby nie spojrzeć mu w oczy. Te czekoladowe tęczówki, każdego dnia od ponad miesiąca, dodawały jej niesamowitej otuchy i odwagi. Jedno spojrzenie, a tak wiele zmieniało.

- Nie wiem Daga. – odparł szczerze i uśmiechnął się krzywo w jej stronę, po czym jego wzrok znów wrócił na drogę.

- Przynajmniej jesteś ze mną szczery.

- Chciałbym ci powiedzieć coś innego, ale nie potrafię. – tłumaczył się. – Nie chcę znów zbędnych nadziei, które prowadzą donikąd. Cieszymy się jednym, małym zwycięstwem, a w zamian za to doświadczamy o wiele więcej porażek. To co się stało z Olszańskimi... - urwał nagle i musiał wziąć głęboki oddech, aby dokończyć zdanie. - ...nawet nie potrafię tego opisać słowami. Nie powinienem ci tego mówić Daga, ale boje się. Jestem wręcz przerażony tym co nas jeszcze czeka. Mam wrażenie, że zamiast przeć do przodu stoimy w miejscu, a nawet cofamy się do tyłu.

KŁAMSTWO PRAWIE DOSKONAŁE || Daga I Tomek || Sprawiedliwi Wydział KryminalnyWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu