Rozdział 6 - "Bał się, że to wszystko [...] było fatalną pomyłką. "

2K 67 17
                                    


Koszmary za nic w świecie nie chciały dać spokoju Dadze. Tej nocy budziła się już trzykrotnie, zlana zimnym potem i ciężko oddychając, słysząc w głowię drżący śmiech Generała tuż po strzale w głowę Lilki. Przy tak ostrej hiperwentylacji, która w każdej chwili mogła zamienić się w atak paniki, odzywał się, już nieco mniejszy, lecz nadal obecny, ból w mostku naruszonego podczas jej reanimacji, a w uszach szumiała jej krew. W takich chwilach jak ta, Daga miała ochotę odwiedzić Tomka i zasnąć przy jego boku jak ubiegłej nocy. Nie chciała jednak nadwyrężać jego gościnności. Jej partner od trzech dni robił dla niej zdecydowanie więcej niż powinien, wystawiając na szwank nie tylko swoją karierę w policji, ale i własne życie, dlatego nie zamierzała pakować mu się jeszcze do łóżka. Miała wobec Jawora ogromny dług wdzięczności, którego nie zdoła spłacić przez całe życie.

Kiedy Górska uspokoiła się, a jej wzrok przyzwyczaił się do półmroku panującego w pomieszczeniu, policjantka podniosła się z łóżka i opuściła pokój, zmierzając w stronę kuchni. Do pewnego czasu, drogę oświetlała jej delikatna lampka zapalona na parapecie, która w nocy czuwała na jej snem. Później musiała sobie radzić sama i działać na tak zwanego czuja. Udało jej się znaleźć włącznik dopiero za drugim podejściem, bo wciąż przyzwyczajała się do rozmieszczenia ich w mieszkaniu Tomka. Trafiła akurat na ten, co chciała. Mocno stłumione światło pod szafkami kuchennymi było tym czego szukała, aby nie obudzić śpiącego na kanapie Wojtali, którego chrapanie niosło się na całe mieszkanie.

O mało nie dostała zawału, gdy przerażona odkryła siedzącego przy wyspie kuchennej partnera, ze szklanką w dłoniach, wypełnioną czymś mocniejszym. Z przerażenia opadła na meble kuchenne i zakryła usta dłonią, aby jej krzyk nie wypełnił pomieszczenia. Serce biło jej jak szalone.

- O mój boże. Co ty tu do cholery robisz? – zapytała szeptem, dopiero po chwili orientując się, że zachowywała się, jakby to ona gościła Jawora u siebie w domu.

Skarciła się w myślach i przeczesała dłonią blond włosy, próbując uspokoić walące o żebra serce. Jawor zachichotał pod nosem i uniósł głowę, aby spojrzeć na wystraszoną partnerkę. Zobaczenie jej po raz kolejny w za dużej bluzce, należącej do niego i z odsłoniętymi udami sprawiło, że musiał przełknąć ślinę. Miała szczupłe, długie nogi, które zdecydowanie pokazywała zbyt rzadko.

Daga spojrzała na zegar wyświetlający się na piekarniku.

- Jest prawie druga w nocy. – dodała, gdy Tomek nie odpowiadał. – Wojtala się nie obudzi?

- Bez obaw. Śpi jak zabity. – odparł w końcu i podparł brodę na dłoni, uśmiechając się głupio. – Nie obudziłby go nawet jadący czołg. Chcesz trochę?

Jawor uniósł drugą ręką szklankę, aby pokazać Dagmarze jej zawartość i pokiwał energicznie na boki. Bursztynowy płyn zawirował po ściankach przedmiotu i utwierdził policjantkę w przekonaniu, że komisarz był już lekko wstawiony. Górska spojrzała na zawartość szklanki z przymrużeniem oka, a po chwili namysłu sięgnęła po drugą i podsunęła ją Jaworowi. Co prawda miała ochotę na szklankę ciepłego kakao na spokojny sen, ale dobrej whisky też nie odmówiła.

Daga usiadła obok Tomka, gdy ten nalewał jej bursztynowego trunku. Oparła rękę na blacie, przytrzymując nią sobie głowę i przechyliła szklankę z whisky do ust, gdy już znalazła się w jej dłoni. Kakao było zdecydowanie gorszym pomysłem niż alkohol.

- Muszę dostać się do mieszkania po swoje rzeczy. – zaczęła niepewnie mówić, ostrożnie odkładając na blat szklankę. Tomek słuchał uważnie. – Cały czas korzystam z twojej gościny. Zajęłam ci pokój, pożyczam twoje ciuchy, kąpie się i jem za twoje pieniądze. Kupiłeś mi nawet telefon.

KŁAMSTWO PRAWIE DOSKONAŁE || Daga I Tomek || Sprawiedliwi Wydział KryminalnyWhere stories live. Discover now